Co słychać u lidera I ligi? „Chcemy iść drogą Rekordu”

08.01.18Utworzono
/uploads/assets/680/bianga.jpg
Miniony rok dla Andrzeja Biangi był bardzo udany. Najpierw wprowadził wraz z Błażejem Korczyńskim reprezentację Polski na salony europejskie, jesienią natomiast z pierwszoligowym Red Devils Chojnice starał się iść ścieżką Rekordu. Lider I ligi grupy północnej przegrał tylko jeden ligowy mecz, ma wyraźną przewagę nad konkurencją, ale... - Trzeba z pokorą podchodzić do każdego meczu, a Rekord naśladować również na niwie organizacyjnej – mówi doświadczony trener.

 

Był jesienią w ogóle jakiś moment słabszy? Porażka z Kartuzami?

- Każdy mecz był trudny. Poziom pierwszej ligi się podniósł, każdy mecz toczył się według innego scenariusza i zawsze trzeba podchodzić z należytą powagą i szacunkiem do rywala. A ta jedyna porażka, to trochę na własne życzenie. Prowadziliśmy przecież 4:1, a mecz przegraliśmy. Przegraliśmy go faulami, mnóstwo niepotrzebnych przewinień, rzuty karne dla rywali, a dla nas lekcja pokory. Wyciągnęliśmy z niej wnioski i już poniżej pewnego poziomu nie chcemy schodzić. Mamy bardzo dobrą pozycję wyjściową, ale to dopiero połowa drogi. Do każdego meczu należy podchodzić bez buty czy arogancji, a wynik końcowy będzie wykładnią naszego podejścia.

 

Rozgrywki zaplecza Futsal Ekstraklasy w tym sezonie zaskakują?

- Poziom się wyrównał, nie ma drużyn wyjątkowo słabych. Nawet ostatni w tabeli Unisław ma swoje dobre momenty. Stawiają tam na młodzież, musi jeszcze ona zebrać doświadczenie, ale te ich przegrane były różne. Liga jest nieprzewidywalna. Lębork wygrywa z Constractem, a następnie przegrywa z Unisławiem. Każdy mecz jest inny.

 

Czy ta nieprzewidywalność to największy argument za tym, by jeszcze nie otwierać szampanów w Chojnicach?

- Daleki jestem od tego. Życie pisze różne scenariusze, może to banał, ale nie ma innej drogi do sukcesu niż praca. Zespół po ostatnim roku w Futsal Ekstraklasie, gdzie borykał się z problemami, teraz powoli wychodzi na prostą w każdej kwestii. Wrócili do klubu między innymi Patryk Laskowski i Patryk Kubiszewski, teraz jest podobny układ personalny co wcześniej. Tak naprawdę wiosna jest bardzo krótka, bo w kwietniu kończy się liga, więc teraz na wielkie ruchy nawet nie ma czasu.

 

Po ewentualnym awansie również nie należy się chyba spodziewać głośnych nazwisk w klubie?

- Mamy podobną politykę do tej, jaką prowadzi chociażby klub z Białegostoku. Nie ma tam wielkich nazwisk, a radzą sobie w elicie. My również chcemy stawiać, bez względu na którym miejscu zakończymy obecny sezon, na miejscowych zawodników bądź na chłopaków z okolic. Tylko dwóch zawodników jest z Gdańska – Michał Werner i Piotr Wardowski oraz jest Sebastian Wojciechowski. Ale klub to nie tylko seniorzy, to także grupy młodzieżowe. Dla nas wzorcem, ale chyba dla wszystkich innych też, w tym względzie jest Rekord. Stawiamy na podstawy. Idziemy tym wzorem bielszczan, zachowując jednak pewne proporcje. Mamy 6-latków, grupy młodzieżowe, 10-12-latków, drużynę do lat 18 i staramy się to systematycznie uzupełniać. Cierpliwość i systematyczna praca musi dać efekt.

 

Czyli organizacja później wynik sportowy?

- Wszystkie czynniki muszą współgrać i iść w parze. Kolejne przykłady pokazują, że do rozgrywek trzeba podchodzić rozsądnie, nie można na drużynę wydawać więcej niż się zarabia. W pierwszej lidze nie brakuje zespołów, które mają swoje aspiracje, u których wszystko fajnie to wygląda. Nie chcę mówić wyłącznie o naszym zespole, ale nie ukrywa aspiracji również Constract Lubawa.

 

I jeszcze na koniec, został trener wyróżniony w prestiżowym plebiscycie Umbro Futsal Awards 2017. Zaskoczenie?

- Wielka niespodzianka. To był rok dla mnie wyjątkowy pod każdym względem. Nie spodziewałem się takiej nominacji. Pracowała na nią grupa ludzi, cała reprezentacja, również cały sztab kadry. Uważam, że jest to nobilitacja dla całego naszego futsalu i podsumowanie mojego okresu wspólnej pracy z reprezentacją. I cały czas kibicuję naszej kadrze, wszystkim osobom związanym z reprezentacją. Nie jestem obrażony na kadrę, jak ktoś powiedział. Zresztą nie tak dawno kadrowicze przyjechali do Chojnic. Sebastian poprosił mnie na halę, zastanawiałem się co on chce. A to byli nasi kadrowicze. Przyjechali, wręczyli upominki, bardzo fajny gest. Trzymam kciuki za biało-czerwonych w Słowenii, niech się dzieje jak najlepiej.

 

foto: red-devils.pl/ Red Devils Chojnice