Derby Wielkopolski dla Red Dragons

08.04.23Utworzono
/uploads/assets/4957/316686562_548921013911749_7862369437748982944_n.jpg
Prowadzenie jedną bramką jest niebezpieczne. Przekonali się o tym zawodnicy GI Malepszy Arth Soft Leszno. W meczu o derby Wielkopolski Red Dragons Pniewy pokonali leszczynian 3:1 po skutecznej końcowce spotkania.

Derby Wielkopolski kończyły futsalową Wielką Sobotę. Historia starć GI Malepszy Arth Soft Leszno i Red Dragons jest bardzo wyrównana. Między tymi zespołami doszło do sześciu spotkań ligowych, z których aż trzy razy padł remis. Minimalnie górą są w tej konfrontacji lepsi zawodnicy Red Dragons, którzy zwyciężyli dwukrotnie, w tym w pierwszej rundzie obecnego sezonu. Leszczynianie mają zapewnione miejsce w fazie play-off. Bardzo blisko tego samego są pniewianie. Oba kluby podbudowane są ostatnimi zwycięstwami ligowymi - GI Malepszy Arth Soft nad Constractem, a Red Dragons z Red Devils.

 

Początek spotkania nie wskazywał, która z drużyn ma przewagę. Jedni i drudzy mieli swoje okazje bramkowe, a czujnie między słupkami spisywali się zarówno Orfeusz Jarożek jak i Łukasz Błaszczyk. Najgroźnieje w tym fragmencie spotkania były uderzenia Mateusza Kosteckiego. Pivot Red Dragons dwukrotnie próbował pokonać bramkarza leszczynian, ale młody goalkeeper był na posterunku. 

 

Kostecki znalazł się w jeszcze lepszej okazji w dziesiątej minucie, ale ostatecznie przegrał pojedynek sam na sam z Jarożkiem. W odpowiedzi bliski pierwszego trafienia był Rajmund Siecla, który popisał się indywidualną akcją, ale jego strzał został zablokowany. 

 

Z biegiem czasu to gospodarze byli stroną przeważającą, dłużej utrzymującą się przy piłce. Pniewianie odgryzali się groźnymi kontrami i można było odnieść wrażenie, że blisko będzie pierwszego trafienia w meczu. Najlepszą okazję w końcowych fragmentach pierwszej połowy miał Kacper Konopacki, którego strzał obronił Błaszczyk. Przy dobitce Jakuba Kąkola bramkarzowi pomogli koledzy z drużyny. 

 

Pierwsze trafienie nadeszło w szesnastej minucie. Indywidualną akcją popisał się Kąkol, który wstrzelił piłkę w pole karne. Tam niefortunną interwencja Kosteckiego spowodowała, że wpakował piłkę do własnej siatki dając leszczynianom prowadzenie w derbach. 

 

Końcowe fragmenty pierwszej połowy były bardzo intensywne. Raz byliśmy po jednym, a raz pod drugim polem karnym. Wynik jednak nie uległ zmianie. Po pierwszej połowie o jedną bramkę lepsi byli gospodarze. 

 

Wysokie tempo utrzymane było i w drugiej połowie. W początkowych jej fragmentach leszczynianie bliscy byli podwyższenia, ale czujnie w bramce spisywał się Błaszczyk, który utrzymywał zespół przy korzystnym wyniku. 

 

Po naporze GI Malepszy Arth Soft przyszedł spokojny fragment meczu. Pniewianie byli częściej przy piłce, ale wyglądało to, jakby nie chcieli bardziej zaryzykować, żeby nie nadziać się na żadną kontrę. 

 

W trzydziestej czwartej minucie Red Dragons doprowadzili do wyrównania. Akcję wyprowadził Bartłomiej Gładyszewski, który z pomocą Mykyty Storozhuka pokonał Jarożka strzałem pod poprzeczkę. 

 

W ostatnich minutach oba zespoły miały swoje okazje do wyjścia na prowadzenie. Bliski szczęście po stronie Czerwonych Smoków był chociażby Kostecki, a w przeciwnym kierunku wprowadzony w drugiej połowie Albert Betowski uderzył obok bramki Błaszczyka. 

 

Na minutę przed końcem pniewianie wyszli na prowadzenie. Piłkę w okolicy połowy boiska przejął Storozhuk. Asystą popisał się Gładyszewski, a do siatki trafił German Romero. Pniewianie mieli swój wynik, a od razu po tej sytuacji leszczynianie wycofali bramkarza. 

 

GI Malepszy mieli świetną okazję w końcówce, kiedy to w słupek uderzył Yvaaldo Gomez. A jeśli nie doprowadzasz do remisu, to tracisz kolejną bramkę. Rozgrywający dobry mecz Storozhuk zdobył bramkę na 3:1. 

 

Tak też zakończyły się derby Wielkopolski. Leszczynianie długo prowadzili, ale końcówka należała do ekipy z Pniew. Zwycięstwo Red Dragons oznacza, że już na pewno meldują się w fazie play-off. 


GI MALEPSZY ARTH SOFT LESZNO - RED DRAGONS PNIEWY 1:3 (1:0)

 

Bramki: Mateusz Kostecki 16 (s) - Bartłomiej Gładyszewski 34, German Romero 39, Mykyta Storozhuk 40


fot. Bartosz Barański