Jagiellonia wciąż na fali

22.04.23Utworzono
/uploads/assets/4998/339856754_230964202944667_8037539117913382304_n.jpg
W 28. kolejce spotkały się zespoły, które mierzyły się w tym sezonie już dwukrotnie, raz w lidze, raz w pucharze. W obu meczach górą byli zawodnicy Jagiellonii. Leszczynianie liczyli, że na wyjeździe uda się im przełamać rywali. Tak się jednak nie stało.

Jagiellonia to zespół, który w ostatnim czasie notuje sporty wzrost formy. Na dodatek awansowali do finału Pucharu Polski, w którym zmierzą się z Rekordem Bielsko-Biała. Trochę w innej sytuacji są zawodnicy z Leszna. Drużyna przeplata dobre mecze, tymi trochę słabszymi. W sobotę musieli radzić sobie bez Marcina Firańczyka, który zmaga się z problemami zdrowotnymi.

 

Już na samym początku Jagiellonia Białystok otworzyła wynik meczu. To wszystko zasługa Cristiana Neme, który najpierw przełożył sobie piłkę, a następnie technicznym strzałem pokonał Jarożka. Leszczynianie mogli szybko odpowiedzieć, ale Dobreńko dosłownie wyciągnął potężne uderzenie Gomesa.

 

Akcje, jak i cała gra białostoczan mogły się podobać. Ponownie pogromcą gości został Cristian Neme Vargas, który wykorzystał błąd w wybiciu piłki przez Soleckiego. Pojedynek dwóch „7”, czyli Helvera Tachacka oraz Kacpra Konopackiego zakończył się przejęciem piłki przez Lisowskiego. Podstawowy zawodnik popularnej Jagi również zapisał się na liście strzelców, dokonując tego w bardzo widowiskowy sposób.

 

Goście potrzebowali przebudzenia, a impuls do tego mógł dać Gomes. Futsalista w sytuacji sam na sam nie pokonał jednak bramkarza rywali. Dobry przykład dawał za to Jarożek, który świetnie wybronił kontratak zakończony strzałem przez Makala. Przyjezdnym brakowało skuteczności i przysłowiowego szczęścia. Piłka po stałym fragmencie gry trafiła tylko w słupek.

 

Jagiellonia pokazała, że walczyła nie tyle o zwycięstwo, a o jak najwyższy wynik. Co ciekawe, już w końcówce pierwszej połowy wprowadzili lotnego bramkarza. Leszczynianie stwarzali sobie coraz to więcej sytuacji. Aktywny w ataku był między innymi Yvaaldo Gomes. Zawodnik został sfaulowany, a sędzia podyktował rzut karny. Jego egzekutorem został Douglas. Dobreńko przy tej interwencji praktycznie nie drgnął.

 

W drugiej części pojedynku tempo trochę spadło - jak się później okaże, tylko na chwilę, bo końcówka będzie piorunująca. Więcej akcji co prawda kreowali goście, ale nie przekładało się to na zdobycz bramkową. Ponadto szybko łapali przewinienia. Dobreńko był dzisiaj praktycznie nie do przejścia, co nie ułatwiało im sprawy.

 

Po okresie raczej niemrawej gry gospodarzy, jeden impuls wystarczył im, żeby podwyższyć wynik spotkania. Fantastyczne rozegranie piłki zmyliło defensywę przeciwników. Piotr Skiepko zamykający dalszy słupek „tylko” dołożył nogę i również on mógł cieszyć się ze zdobycia gola.

 

Na 8 minut i 40 sekund przed końcowym gwizdkiem podopieczni trenera Trznadla mieli już pięć przewinień na koncie. To nie pomagało im w odrabianiu strat. Nie pomagał również fakt, że Cristian Neme Vargas był dzisiaj nie do zatrzymania. Zawodnik skompletował hat-tricka.

 

Goście nie mieli już nic do stracenia, dlatego zaczęli stosować wariant z lotnym bramkarzem. Niedokładne podanie sporo kosztowało gości z Wielkopolski. Piłka skierowana przez Gomesa do Douglasa została przejęta przez Lisowskiego. Futsalista ten nie miał przed sobą nominalnego bramkarza i bez problemu pokonał stojącego zawodnika.

 

Jagiellonia szła za ciosem, do takiego stopnia, że w ciągu niecałej jednej minuty trafili dwie bramki. Na listę strzelców po raz czwarty wpisał się Neme, a po raz trzeci dzisiaj Lisowski. Gola za to numer dwa zdobyli goście. Skutecznie dalszy słupek zamknął Rajmund Siecla. Mecz zakończył się wynikiem 8:2.


JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – GL MALEPSZY ARTH SOFT LESZNO 8:2 (3:1)

Bramki: Cristan Vargas 2, 6, 33, 36, Mateusz Lisowski 8, 34, 36, Piotr Skiepko 31 - Douglas Neutzling 20, Rajmund Siecla 36


Fot. Damian Przestrzelski