Kosztowne własne błędy

11.02.24Utworzono
/uploads/assets/5630/1E7A8517-2.jpg
W Opolu doszło do pojedynku dwóch zbliżonych do siebie drużyn, pomimo, że w tabeli dzieli ich kilka punktów. Legia Warszawa długo prowadziła i zanosiło się nawet na ich pierwsze zwycięstwo w 2024 roku. Ostatecznie Tygrysy zdołały odrobić straty i podział punktów stał się faktem.

Początek był dosyć spokojny i wyrównany. Z upływem czasu, drużyny zaczęły popełniać błędy, a te przy klasie rywali mogły być kosztowne. Pomyłki nie ustrzegł się między innymi Lach. Prawdopodobnie mokre dłonie spowodowały, że piłka nie trzymała się tak dobrze. Szczęśliwie skończyło się tylko na słupku.

 

Tyle szczęścia nie było już w czternastej minucie. Arkadiusza Szypczyński popełnił kosztowny błąd w defensywie. Taki prezent warszawianie wykorzystują. Lele przejął piłkę i zagrał do Davidsona Silvy. Minuty mijały, a gospodarze nie mogli przełamać rywali. Takich obrazków w tym sezonie dawno nie oglądaliśmy.

 

Najskuteczniejszym graczem w szeregach przyjezdnych był Tomasz Warszawski O jego dobrej dyspozycji niech najlepiej świadczy korzystny wynik jego drużyny. Warszawiacy mogliby prowadzić zdecydowanie dużo wyżniej, niż 1:0, ale ich strzały lądowały na słupkach.

 

Wychodzący z kontratakiem Skała został groźnie zatrzymany przez Andre Luiza. Skończyło się tylko na żółtej kartce. Długo na bramkę musieli czekać lokalni kibice. Wyrównanie wyniku nastąpiło w dwudziestej dziewiątej minucie. Najlepszy polski strzelec w lidze, popisał się tym razem asystą do Szadurskiego. Warszawski musiał skapitulować.

 

Na pierwsze prowadzenie w tym meczu, opolan mógł wyprowadzić Skała. Młody zawodnik, który dostaje w tym mecz sporo szans, tym razem się pomylił. Gorąco pod bramką i na ławce rezerwowych zrobiło się na osiem minut do końcowego gwizdka. Piłkę zatrzymał Lach, ale dwóch graczy ze stolicy próbowało ją dobić.

 

O sporym pechu mogli mówić podopieczni trenera Corredery. Kolejna bramka padła ponownie po ich własnym błędzie. Piłka zmierzała do Nikity Storozhuka, ale jej lot niefortunnie przeciął Sebastian Szadurski, kierując ją pomiędzy własne słupki.

 

Nadzieją dla Tygrysów był osiągnięty limit fauli przez przeciwników. I tak faktycznie się stało. Faul Rui Pinto zauważyli sędziowie za co podyktowali przedłużony rzut karny. Do jego wykonania podszedł Sebastian Szadurski, który prawdopodobnie chciał trochę zrehabilitować się za gol samobójczy. Ta sztuka się udała. Gorąco było do ostatnich sekund, ale ostatecznie drużyny podzieliły się punktami.


DREMAN OPOLE KOMPRACHCICE – LEGIA WARSZAWA 2:2 (1:0)

Bramki: Sebastian Szadurski 29, 38 - Davidson Silva 14, Sebastian Szadurski 33 (s)


Fot. Robert Neumann