Piorunujące końcówki

10.02.24Utworzono
/uploads/assets/5626/R6__1562.jpg
Nie trzeba nikogo przekonywać, że derby Wielkopolski należą do spotkań o wysokiej dawce emocji. Niech o tym najlepiej świadczy mecz z rundy zasadniczej, gdzie kwestia wyniku toczyła się do ostatnich sekund. Co prawda teraz drużyny są w innych miejscach to na takie spotkania mobilizacja zawsze jest większa.

Mecz toczył się w dość spokojnym tempie i ciężko było jednoznacznie wskazać na stronę dominującą. Szala zaczęła się przechylać na korzyść gospodarzy, gdy pierwszą poważną okazję stworzył sobie Albert Betowski. Młody zawodnik stanął oko w oko z Łukaszem Błaszczykiem. Górą w tej sytuacji był doświadczony bramkarz, którego jak wiadomo nie tak łatwo pokonać. Zrobił to natomiast Jose Luis Tangarife. Futsalista zmusił do interwencji goalkeepera gości i, gdy ten „leżał” już na parkiecie, mądrze uniósł piłkę strzelając pierwszego gola.

 

Z piłką zatańczył były zawodnik leszczynian. Yvaaldo Gomes oddał strzał na pustą bramkę, ale refleksem w obronie wykazał się Oleksandr Kolesnykov. Była to prawdopodobnie najgroźniejsza akcja, mająca doprowadzić do wyrównania.

 

Interesująco zrobiło się pod koniec pierwszej połowy, kiedy to podopieczni trenera Trznadla przeprowadzili zmasowany atak. Niewiele brakowało, żeby piłkę do siatki głową wpakował Serhii Malyshko. Należy jednak zwrócić uwagę, jak ogromną pracę wykonał Daniel Gallego Garcia, który świetnie wypracował pozycję dla swojego kolegi. Chwilę później okazji nie wykorzystał Siecla. Przysłowiowego gola do szatni zdobył Kolesnykov, który niczym rasowy pivot wykorzystał podanie Kąkola.

 

Bramkę do szatni numer dwa zdobyli gospodarze po wyprowadzeniu skutecznej kontry. Jej głównym bohaterem ponownie Kolesnykov. Zawodnik wbijał piłkę w środek boiska, a nadział się na nią Adrian Skrzypek i to na jego koncie został zapisany gol samobójczy.

 

Odważnie drugą część tego pojedynku otworzyli pniewianie. Trener Frajtag szybko desygnował do gry lotnego bramkarza. Ryzyko się opłaciło i to podwójnie! Zamknięci w futsalowym zamku leszczynianie skapitulowali dwukrotnie. W dwudziestej piątej i dwudziestej ósmej minucie przyjezdni świetnie rozegrali akcje, które wykończył Piotr Błaszyk.

 

Upływały minuty, a Czerwone Smoki wciąż rozgrywali akcje w przewadze. Próbowali, próbowali i jeszcze raz próbowali, ale to było za mało. Jak wiadomo gra z lotnym bramkarzem to też wspomniane ryzyko. Piłkę we własnym poluj karnym przejął nie kto inny jak Kolesnykov, który posłał długie i celne podanie na pustą bramkę. Kropkę nad „i” postawił Siecla. Podstawowy zawodnik gospodarzy w kontrze pokonał Błaszczyka, który wrócił pomiędzy słupki.


GI MALEPSZY ARTH SOFT LESZNO – RED DRAGONS PNIEWY 5:2 (3:0)

Bramki: Jose Luis Tangarife 7, Oleksandr Kolesnykov 18, 39, Adrian Skrzypek 20 (s), Rajmund Siecla 40 - Piotr Błaszyk 25, 28