Toruń z brązem, na mistrza czekamy!

21.05.17Utworzono
/uploads/assets/118/RekordClearexŻmijewska.jpg
ZARÓWNO Rekord Bielsko-Biała, jak i Gatta Zduńska Wola wygrały swoje – zresztą niezmiernie ciekawe, obfitujące w gole - mecze, zatem to do kogo trafi mistrzowski tytuł rozstrzygnie się dopiero w ostatniej kolejce. Co ciekawe, pretendenci do złota, do przerwy prowadzili w takim samym stosunku – 3:1, by ostatecznie wysoko pokonać rywali. Tymczasem po remisie w Gliwicach wiemy, że to FC Toruń jest brązowym medalistą tego sezonu.

Po ubiegłotygodniowym remisie w Szczecinie, bielszczanie byli bardzo na siebie źli. Nic w tym dziwnego, gdyż był to ich drugi kolejny remis, a dzięki dobrej postawie Gatta zbliżyła się do nich zaledwie na punkt.

Początek to lekka przewaga gospodarzy. Tyle że nic ona nie dała, a już w szóstej minucie efektywną kontrę przeprowadzili chorzowianie, egzekutorem był Tomasz Golly. Rekordziści po stracie bramki pozbierali się dosyć szybko, a co dla nich najważniejsze także skutecznie, wyrównujący gol był dziełem Michała Marka. Jednak ten remisowy rezultat większymi stratami okupili Ślązacy, bowiem szybko nazbierali pięć przewinień.

Była trzynasta minuta, gdy drugi raz tego niedzielnego popołudnia Michał Marek przechytrzył golkipera Cleareksu, wykorzystując podanie Artura Popławskiego. Okazało się też, że Chorzów nie uniknie przedłużonego rzutu karnego, bezbłędnym egzekutorem był tym razem Łukasz Biel.

Na następnego gola trzeba było poczekać do drugiej połowy, ku zaskoczeniu kibiców Rekordu, strzelili go chorzowianie, konkretnie Robert Świtoń. Tyle że nawet nie zdążyli się ucieszyć z tego trafienia, bo natychmiast „odpowiedział” Rafał Franz. Co gorsza, następny cios wyprowadził Artur Popławski, poprawił Jan Janovsky. Zaczął się pogrom, do którego przyłożyli się jeszcze Paweł Budniak i Łukasz Biel… Jego rozmiary zmniejszył jeszcze na minutę przed ostatnią syreną Vadim Ivanov.

Rekord Bielsko-Biała – Clearex Chorzów 8:3 (3:1)

0:1 Tomasz Golly 5’41”

1:1 Michał Marek 6’48”

2:1 Michał Marek 12’13”

3:1 Łukasz Biel 15’24”

3:2 Robert Świtoń 23’52”

4:2 Rafał Franz 23’34”

5:2 Artur Popławski 25’15”

6:2 Jan Janovsky 27’06”

7:2 Paweł Budniak 35’53”

8:2 Łukasz Biel 36’52”

8:3 Vadim Ivanov 39’01”

* * *

W Wielką Sobotę Gatta poległa w Szczecinie aż 11:3 i wiadomym było, że chce się za tak wysoką porażkę odgryźć. W dodatku zwycięstwo było niezbędne, by móc myśleć o obronie mistrzowskiego tytułu. Przypomnijmy też, że rok temu to Zduńska Wola cieszyła się ze złotego medalu, a Pogoń 04 ze srebrnego.

Miejscowi zaczęli od dwóch dobrych, aczkolwiek niewykorzystanych okazji. Zwiastowały one emocje (i słusznie!), zwłaszcza, że do głosu doszli również portowcy. Kiedy w piątej minucie Daniel Krawczyk umieścił piłkę w siatce, rywale odpowiedzieli niemal od razu, a zrobił to Michał Kubik. Zresztą kapitan szczecinian już chwilę wcześniej miał szansę na wpisanie się na listę strzelców. Później było równie ciekawie, ot chociażby skuteczności zabrakło Adamowi Jonczykowi, a Marcin Kiełpiński uderzył w słupek. Wreszcie Michał Marciniak wykonał to co do niego należało i tablica świetlna pokazała 2:1.

Do wyrównania zaczęli dążyć gracze „zero-czwórki”, lecz cały czas swojego posterunku doskonale strzegł Dariusz Słowiński, doprawdy zimna krew i celność były tym, co przyjezdnym było potrzebne. Natomiast mistrzowie kraju przetrwali co najgorsze, a gdy tylko przyszedł moment, by wykorzystać błąd, zrobili to. Drugi raz Kamila Lasika pokonał Daniel Krawczyk.

Ledwo rozpoczęła się druga odsłona a już padł gol – bramkarz Gatty nie zdołał zaradzić strzałowi Daniela Maćkiewicza. Po tym trafieniu Słowiński był zresztą opatrywany, mógł kontynuować grę. A na boisku działo się wiele, hat-trick stał się udziałem Daniela Krawczyka, samobójcze trafienie przydarzyło się za to Michałowi Marciniakowi.

W 33.minucie kibice zobaczyli aż trzy gole, Pogoń ’04 zbliżyła się do Gatty. Tylko na chwilę, bo jej zawodnicy byli w niedzielę bezlitośni i dołożyli kolejne bramki.

Gatta Zduńska Wola – Pogoń’04 Szczecin 8:4 (3:1)

1:0 Daniel Krawczyk 4’46”

1:1 Michał Kubik 5’06”

2:1 Michał Marciniak 11’39”

3:1 Daniel Krawczyk 19’07”

3:2 Daniel Maćkiewicz 20’23”

4:2 Daniel Krawczyk 27’01”

4:3 Michał Marciniak (s.) 28’21”

5:2 Michał Marciniak 31’04”

5:4 Mateusz Jakubiak 31’15”

6:4 Arkadiusz Szypczyński 31’33”

7:4 Marcin Stanisławski 35’05”

8:4 Arkadiusz Szypczyński 37’16”

* * *

Ślązacy w grupie mistrzowskiej nie wygrali żadnego meczu, torunianie dzięki niezłej postawie zajmowali zaś trzecie, honorowane brązowym medalem miejsce, chcieli je obronić.

Gospodarze wyszli na prowadzenie w piątej minucie, gola zdobył wówczas kadrowicz Maciej Mizgajski. Wyniku za chwilę nie zdołał podwyższyć Sebastian Szadurski. Tymczasem najlepszą sytuację w szeregach torunian miał najbardziej bramkostrzelny gracz ligi Marcin Mikołajewicz, w ósmej minucie jednak górą okazał się jego kolega z reprezentacji Michał Widuch.

Na początku trzynastej minuty miejscowi „złapali” piąty faul, od tego momentu wiedzieli, że każdy kolejny będzie oznaczał przedłużony rzut karny dla przeciwników. Nie potrafili także pokusić się o następne trafienie, a przecież była i okazja Macieja Mizgajskiego, i Krzysztofa Piskorza.

Zaraz po przerwie do remisu mógł doprowadzić ponownie Marcin Mikołajewicz, przy czym udało się wywalczyć tylko rzut rożny. To, co nie udało się Piskorzowi wcześniej, udało w 25. minucie. Interesujące, że w tej odsłonie to Toruń zgromadził prędko pięć przewinień, przy żadnym Piasta.

Podopieczni szkoleniowca Klaudiusza Hirscha „swojej” bramki doczekali się w 33. minucie, dając tym samym znać, że jeszcze nie odpuścili i wynik jest otwartą kwestią. I rzeczywiście, niemal do ostatniego gwizdka nie udawało się graczom z kujawsko-pomorskiego doprowadzić do remisu. Niemal, bo w czterdziestej minucie przypomniał o sobie Krzysztof Elsner, odbierając Gliwicom nadzieję, na pierwsze zwycięstwo w mistrzowskiej grupie, a swojej ekipie zapewniając brązowy medal!

Piast Gliwice – FC Toruń 2:2 (0:1)

1:0 Maciej Mizgajski 4’19”

2:0 Krzysztof Piskorz 24’37”

2:1 Michał Suchocki 32’02”

2:2 Krzysztof Elsner 39’13”

Tekst: Ewelina KOLANOWSKA

Fot.: Joanna ŻMIJEWSKA/FutsaLove