Wygrali z Mołdawią. Przegrali wyścig z czasem

25.03.23Utworzono
/uploads/assets/4926/Polska U19 Żebrowski.jpg
Reprezentacja Polski do lat 19 wygrała z reprezentacją Mołdawii w ostatnim meczu eliminacji mistrzostw Europy. Równa liczba punktów i gorszy bilans bramkowy sprawiły jednak, że do turnieju finałowego zakwalifikowali się Słoweńcy.

Po pewnej wygranej Słoweńców 5:0 z Kazachstanem sytuacja Polaków wyglądało jasno, ale zarazem niezmiernie trudno. Biało-czerwoni musieli bowiem wygrać z Mołdawią różnicą przynajmniej piętnastu bramek! Patrząc na to, że gospodarze turnieju eliminacyjnego nie mieli już szans na awans, a wcześniej potrafili przyjąć od wspomnianej Słowenii jedenaście bramek, zadanie jak najbardziej wydawało się do wykonania, choć od początku wyglądało na wyścig z czasem.

Polacy od pierwszego gwizdka rzucili się bowiem do szaleńczego momentami ataku, oddając przy tym masę uderzeń na mołdawską bramkę. Wynik udało się otworzyć w 2. minucie po silnym strzale zza pola karnego Alberta Betowskiego. W jego ślady poszedł zatem i Szymon Licznerski, co przekuło się na kolejnego gola. Do odhaczenia pozostało trzynaście bramek w niecałe 36 minut.

I kiedy wydawało się, że mamy przestój w ofensywie, w 9. minucie na listę strzelców, również strzałem z dalszej odległości popisał się Oskar Dmochewicz. Po pierwszej „kwarcie” mieliśmy oddanych w sumie trzynaście strzałów, z czego osiem było celnych. Do wypełnienia minimum wciąż jednak brakowało bramek, których w tym momencie, aby być nieco spokojniejszym, brakowało jednej/dwóch więcej.

Blisko poprawienia tej statystyki był Hubert Klatkiewicz, ale piłka po jego strzale obiła zaledwie słupek. Nie udało się także Dmochewiczowi, którego przedłużony rzut karny wybronił Dan Birca. Ale najbardziej i tak bolała strata bramki i wykorzystanie przez Mołdawian ofensywnego wyjścia Pawła Mury.

Do przerwy Polacy mimo oddania w sumie 32 uderzeń, z czego 17 celnych, prowadziła zaledwie 3:1. Do upragnionego rezultatu brakowało 13 bramek! Biało-czerwoni musieli zatem zagrać nie tyle co cztery razy lepiej w drugiej odsłonie, ale cztery razy skuteczniej.

Zawodnicy Łukasza Żebrowskiego zaczęli ten plan realizować już dziewięć sekund po rozpoczęciu drugiej części spotkania, a po raz kolejny skuteczną receptą okazało się uderzenie zza pola karnego, tym razem Macieja Górskiego. Nie minęło wiele czasu, a było już 5:1! Dokładnie po 44 sekundach z gola ponownie się cieszył Szymon Licznerski, wbijając piłkę już ze znacznie bliższej odległości do siatki.

1/3 planu udało się wypełnić po 24 minutach gry, gdy uderzenie Licznerskiego przeciął Dmochewicz, myląc tym samym bramkarza. Do pełni szczęścia brakowało dziesięciu trafień. Nadzieja na zmniejszenie tego stanu była w czerwonej kartce, która otrzymał Daniel Chiriac, ale gospodarze zdołali przetrwać dwuminutowy napór naszego zespołu. Na 7:1 udało się trafić dopiero w 31. Minucie, gdy bramkę zdobył Hubert Klatkiewicz. Dziewięć bramek w dziewięć minut? Wydawało się niemożliwym.

I takim tez było. Czas uciekał, a na tablicy wyników rezultat pozostawał bez zmian. Paweł Mura coraz częściej wychodził do przodu, ale w akcjach brakowało przede wszystkim skuteczności, choć może to dziwnie brzmieć, gdy prowadzi się 7:1.

Ostatecznie Polacy strzelili jeszcze jednego gola i wygrali 8:1, co jednak nie dało im awansu do turnieju finałowego w Chorwacji. W tym znaleźli się Słoweńcy, którzy wyprzedzili naszą kadrę korzystniejszym bilansem bramkowym. Biało-czerwonych po raz pierwszy w historii zabraknie w najlepszej ósemce Europy.


MOŁDAWIA – POLSKA 1:8 (1:3)

Bramki: Marius-Mihai Stepuleac 20 – Albert Betowski 2, Szymon Licznerski 5, 21, Oskar Dmochewicz 9, 24, Maciej Górski 21, Hubert Klatkiewicz 31, Miłosz Krzempek 40.


Fot. UEFA