Zwycięstwa liderów, sensacja w Chorzowie

21.10.17Utworzono
/uploads/assets/513/rekordRD.jpg
W trzech wieczornych sobotnich spotkaniach rozgrywała się walka o fotel lidera Futsal Ekstraklasy. Na czele tabeli został zachowany status quo bowiem zarówno FC Toruń, jak i Rekord wygrali swoje domowe spotkania. Historyczne zwycięstwo w elicie, i to na dodatek na wiele znaczącym dla rodzimego futsalu parkiecie w Chorzowie, odnieśli gracze z Białegostoku.

 

Piast Gliwice miał Michała Widucha, FC Toruń Marcina Mikołajewicza. Główne role w meczu dwóch czołowych ekip Futsal Ekstraklasy odegrali reprezentanci Polski, bo przecież „napoczął” gliwiczan Tomasz Kriezel. Atut – w postaci bramkarza reprezentacji Polski – wystarczył gościom jednak tylko na pierwszą połowę. Widuch wybronił uderzenia Mikołajewicza, skutecznie interweniował również przy rzucie karnym Kriezela. W samej końcówce pojedynek z Widuchem przegrał także Sylwester Kieper.

W drugiej połowie gospodarze znaleźli jednak sposób na bramkarza Piasta. Najpierw Kriezel strzałem z dystansu zaskoczył reprezentacyjnego golkipera, a po kolejnych 90 sekundach i błyskawicznej kontrze podwyższył prowadzenie Mikołajewicz. Gliwiczanie po dwóch szybkich ciosach doszli do siebie, ale gdy zaczęli coraz częściej atakować sprawę rywalizacji rozstrzygnął popularny Miki. Gliwiczanie opuszczali Toruń z bagażem czterech goli, FC Toruń przynajmniej do środy jest liderem FE.

 

FC Toruń – Piast Gliwice 4:0 (0:0)

Bramki: Kriezel (22), Mikołajewicz 3 (24, 37, 40)

 

- Chcemy wrócić na zwycięską ścieżkę. To jest dla nas najważniejsze by wygrać. W jakich rozmiarach to nie ma znaczenia – przed sobotnim meczem zapowiadał, trochę asekuracyjnie, trener Rekordzistów z Bielska-Białej Andrzej Szłapa. Ci, którzy myśleli, że mistrz Polski będzie jeszcze rozpamiętywał niepowodzenie w europejskich pucharach był w wielkim błędzie. Bielszczanie żądni rehabilitacji od pierwszych minut osiągnęli przewagę. Pniewianie nie zamierzali oddawać rywalom pola, nie mieli jednak w swoich szeregach takich graczy jak Paweł Budniak, Artur Popławski czy Michal Seidler.

Dwaj pierwsi zdobyli po trzy bramki – asystowali również przy trafieniach kolegów – Seidler dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Trafił także między innymi młodziutki Tomasz Gąsior. Gości zapewne boli trzecia z rzędu porażka, ale równie mocno uraz Adama Wachońskiego.

 

Rekord Bielsko-Biała – Red Dragons Pniewy 10:3 (6:1)

Bramki: Popławski 3 (10, 18, 24), Budniak 3 (19, 29, 30), Seidler 2 (6, 17), Franz (13), Gąsior (39) – Stankowiak (15), Frajtag (38), Skrzypek (38)

 

Do największej sensacji tej serii spotkań doszło w Chorzowie. Wydawało się, że Clearex z każdą serią spotkań się rozkręcą, w sobotę jednak został sprowadzony na ziemię przez beniaminka z Białegostoku. Goście już w czwartej minucie rozpoczęli strzelanie – autorem pierwszego gola był Damian Grabowski. Goście od początku poczynali sobie w Chorzowie bardzo śmiało i nawet nieliczne próby chorzowian – jak chociażby groźny strzał w wykonaniu Tomasza Golly'ego – nie zmieniały ogólnego obrazu. Z czasem gospodarze spisywali się lepiej: próby podejmowali Mateusz Omylak, Mariusz Seget oraz Tomasz Lutecki, ale wynik w pierwszej połowie się nie zmienił. Chorzowianie mieli prawo mieć jednak nadzieję na korzystny końcowy rezultat. Ten stał się udziałem gości. Najpierw Krzysztof Kożuszkiewicz, a w samej końcówce spotkania Michał Osypiuk i Mateusz Łukasiewicz spowodowali wybuch radości na ławce rezerwowych gości. Chorzowianie w drugiej odsłonie na różne sposoby próbowali zdobyć bramkę, ale w tym dniu nie byli w stanie wiele zdziałać. Po sobotnim spotkaniu obie drużyny mają tyle samo punktów.

 

Clearex Chorzów – MOKS Słoneczny Stok Białystok 0:4 (0:1)

Bramki: Grabowski (4), Kożuszkiewicz (24), Osypiuk (40), Łukasiewicz (40)

 

foto: Paweł Mruczek/bts.rekord.com.pl