Nie powiem, że jesteśmy hegemonem

06.08.17Utworzono
/uploads/assets/369/prez2016-2.jpg
Jedna z osób, która w ostatnich latach miała największy wpływ na rozwój rodzimego futsalu. Ostatni sezon dla Janusza Szymury był jednak szczególnie udany. Jego Rekord wywalczył tytuł mistrza Polski i ma teraz za cel promować klub i markę w Europie, a sam prezes został wybrany osobowością sezonu w naszym plebiscycie.

Ta nagroda było to zaskoczenie?

- Na pewno satysfakcja. Ten sezon miał dobre barwy, ta nagroda to sympatyczne uzupełnienie udanych miesięcy. Czy cieszy bardziej niż poprzedni taki laur? Obiektywnie to bardziej zapracowała drużyna, zdobywając mistrzostwo Polski. Ja załapałem się można powiedzieć przy okazji (śmiech).

To był pierwszy sezon bez „prezesowania” przez Pana spółce FE. Spokojniejszy był więc to sezon, więcej czasu było na odpoczynek?

- Myślę, że na odpoczynek nie, ale już na zajęcie się innymi sprawami tak. Szefowanie spółce Futsal Ekstraklasa, a prezesem przypomnę byłem przez trzy lata, zajmowało niemało czasu. Myślę, że czasami ktoś myśli, że ta funkcja może pomóc w uzyskaniu jakichś sukcesów, a jest raczej zgoła odwrotnie. Często spotykałem się ze stwierdzeniem, że Futsal Ekstraklasa to takie „moje dziecko” Z biegiem lat dzieci jednak dorastają i wychodzą z domu. Z tego powodu jestem zadowolony, że obecnie także inne osoby mogą pracować na rzecz spółki i krok po kroku budować jej pozycję. Zawsze uważałem, że posiadanie przez kluby futsalowe własnej organizacji w postaci Futsal Ekstraklasy jest wartością samą w sobie.

Było więc w ostatnich miesiącach większe skupienie na drużynie Rekordu. Tym samym pewnie nerwy większe?

- Nerwów było sporo. Najpierw mozolne budowanie przewagi punktowej w sezonie zasadniczym, ze sporą ilością wyrównanych i emocjonujących spotkań w szczególności w rundzie rewanżowej. Potem finał Pucharu Polski i na koniec ostatni mecz w lidze, który decydował o wszystkim. W tym niezwykłym meczu trafiliśmy z piekła do nieba. Podobnie trochę jak trzy lata temu w europejskich pucharach, gdy to w turnieju organizowanym na naszym terenie już byliśmy pogodzeni z odpadnięciem z turnieju. A jednak na dwie sekundy przed końcem po bramce Radka Polaska udało się pokonać Finów i awansować do kolejnej rundy. Teraz w finałowym meczu z Gattą huśtawka nastrojów była podobna. Po 10 minutach gry myślałem tylko jak uniknąć blamażu...

Zwycięstwa w takim stylu chyba mocno budują zespół.

- Trzeba się nauczyć wygrywać. Przed laty do końca tego nie rozumiałem. Dopiero po kolejnym naszym powrocie do Futsal Ekstraklasy w 2009 roku sama tylko gra w najwyższej klasie rozgrywkowej przestała nam wystarczać. Pamiętam pierwsze młodzieżowe mistrzostwo Polski, zdobyte przez drużynę Rekordu w kategorii U19 w 2008 roku. Wtedy po raz pierwszy odczułem co to znaczy mieć drużynę najlepszą w kraju. Co prawda tylko młodzieżową, ale jednak najlepszą w Polsce. Takie sukcesy budują klub i siłą rozpędu stawiamy sobie wyżej poprzeczkę oczekiwań. Każdy chce wygrywać, ale musi mieć to wszystko ręce i nogi. Trzeba mieć zawodników o mentalności zwycięzców. Ale trzeba pamiętać, że rywale również takich mają.

Łatwiej o sukcesy gdy Rekord ma godnych siebie rywali, czy gdy jest dzisiaj niemal hegemonem – mówię zwłaszcza o sferze organizacyjnej.

- Jeśli chodzi o aspekt organizacyjny to faktycznie trudno znaleźć klub, który byłby do końca z nami porównywalny. Nasza specyfika polega na tym, że oprócz drużyny grającej w FE, mamy drużynę grającą w III lidze piłki nożnej, drużynę kobiet w II lidze, drużyny rezerwowe oraz kilkanaście drużyn młodzieżowych i dziecięcych dające w sumie około 400 zawodników. Dodając do tego wybudowane z własnych środków obiekty sportowe w tym Szkołę Mistrzostwa Sportowego mamy z grubsza obraz klubu. Inaczej trzeba na to spojrzeć z perspektywy poszczególnych drużyn. W grupach seniorskich, ale także w grupach młodzieżowych nie używałbym w stosunku do nas słowa hegemon. Zawsze przecież ktoś nas może wyprzedzić. W FE jest pięć - sześć klubów, które są w stanie powalczyć o najwyższe cele w rozgrywkach krajowych. W rozgrywkach młodzieżowych podobnie. Nigdy nie powiem, że jesteśmy hegemonem. Jesteśmy długodystansowcami; możemy nie zdobyć tytułu przez dwa lata, a wówczas będziemy myśleć o trzecim sezonie.

A konkurencja ligowa na tym najwyższym poziomie Rekordowi jest potrzebna?

- Oczywiście. Jeżeli klub chce zaistnieć w Europie to silni rywale krajowi są niezbędnie potrzebni. Rywalizacja w tym wypadku to dobry i jedyny układ. Dodatkowo w naszym światku futsalowym musimy liczyć się też z tym, że przyjdzie ktoś ze znacznym środkami finansowymi i zacznie „rządzić”. Wtedy będzie to dla nas kłopot bo my filozofii opartej na wychowankach nie zmienimy. Nawet za cenę braku sukcesów.

W tym sezonie mocno chcecie się pokazać w Europie?

- W pierwszym starcie trzy lata temu dotarliśmy do fazy main round. Na sześć meczów wygraliśmy cztery. Teraz marzeniem jest przejść dwie rundy i awansować do elite round. Przypomnę, że w pierwszych dwóch turniejach awansują tylko zespoły z pierwszych miejsc. Aby więc zrealizować cel trzeba pokonać aż sześciu mistrzów krajowych.

Zadowolenie z transferów jest?

- Jesteśmy zadowoleni. Tak jak rok temu trafiło do nas dwóch graczy – Paweł Budniak i Oleksander Bondar – tak teraz wzmocniło zespół dwóch kolejnych. Mam na myśli Michała Kubika i Michała Seidlera. Tylko tyle, bo nie chcemy blokować naszej młodzieży. Swego czasu przez lata grał u nas z powodzeniem Krystian Brzenk. Odszedł i dało to szansę gry Michałowi Kałuży. Gdyby nadal grali obaj doświadczeni bramkarze, Krystian i Bartek Nawrat, 18 letni Michał zapewne by się nie przebił. Bo młodzi z reguły są początkowo trochę słabsi. Nie ukrywam, że taką polityką stawiamy w trochę przymusowej sytuacji trenera.

Chciałem zapytać o transfer Seidlera. Trudno było ściągnąć takiego zawodnika do Polski?

- Zabiegi w tym celu trwały długo. Michal był na naszym celowniku dużo wcześniej. Ale udało się go sprowadzić, w czym między innymi zasługa Jana Janovsky'ego i Piotrka Szymury. Trzeba było Michala namawiać, ale przy transferze wchodziły w rachubę także kwestie... osobiste.

A transfery w druga stronę? Jest zainteresowanie graczami Rekordu?

- Tak, zainteresowanie konkretne było. Tyczyło się Łukasza Biela w kierunku ligi hiszpańskiej. Do transferu jednak ostatecznie nie doszło. Pamiętajmy jednak też, że nasz futsalowy wychowanek Paweł Budniak od nas wyjechał do silniejszej wówczas ligi ukraińskiej. My się więc z takimi transferami liczymy.

Rekord dzisiejszy to sportowo najsilniejsza ekipa w historii?

- Drużyna Mistrzów Polski sprzed trzech lat też była silna. Oparta m.in. na takich zawodnikach jak: Andrzej Szłapa, Paweł Machura, Piotrek Szymura, Wojciech Łysoń, Douglas, Krystian Brzenk, Radek Polasek. Patrząc na umiejętności to drużyny te są porównywalne. Ale jedna rzecz się zmieniła. I to może jest kluczowe. Dzisiaj drużyna jest zawodowa. Wcześniej tego nie mieliśmy. Futsal dla wszystkich w drużynie jest na pierwszym miejscu. Z tego są rozliczani. Drużyna w tej sytuacji może zostać poddana znaczne większym obciążeniom. To również powoduje, że wynik sportowy może być lepszy.

Pewnie „odbija” się to również na budżecie klubu?

- Futsalowa drużyna pochłania około miliona złotych. Z czego 10 procent to pomoc urzędu miasta i kilku pomniejszych sponsorów. Podstawą zabezpieczenia finansowego jest firma informatyczna Rekord SI i działalność gospodarcza prowadzona w naszym Centrum Sportu. Budżet całego klubu – również Szkoły Mistrzostwa Sportowego oraz wszystkich drużyn piłkarskich – to co najmniej 5 milionów złotych. Ale w to wchodzą również m.in. dotacje oświatowe. W klubie jest 400 zawodników i zawodniczek, kilkudziesięciu trenerów, nauczycieli oraz ludzi związanych z klubem i ośrodkiem.

Rozmawiał Tadeusz Danisz

Foto: Paweł Mruczek