Byle do przerwy?

06.12.20Utworzono
/uploads/assets/2840/50389202977_aa06ca7e01_o.jpg
Wiemy już jak nasze zespoły radzą sobie po stracie bramki. A jak radzą sobie po zmianie stron? U niektórych praktycznie nie widać różnicy, ale jest też kilka zespołów ze sporym podziałem na połowę lepszą i gorszą.

Zaczniemy zatem od tych, którzy nie widzą różnicy w tym czy spotkanie dopiero się zaczęło, czy bliżej jest już jego końca. GI Malepszy Futsal Leszno jako jedyny zespół w naszej lidze strzela w obu połowach tyle samo bramek. Niemalże równo strzelanie idzie z kolei FC Reiter Toruń, AZS UW Wilanów, Team Lębork i P.A. Nova Gliwice, gdzie różnica między obiema połowami nie przekracza więcej niż 0.2 bramki na mecz.

 

Ostatnia trójka z wymienionych należy zresztą do grona drużyn, które lepiej radzą sobie przed przerwą, niż po niej. Ciekawym może być fakt, że na równi z tymi drużynami stoi Rekord Bielsko-Biała, a więc zespół znajdujący się na zupełnie innym biegunie ligowej tabeli. U bielszczan fakt ten jednak można wytłumaczyć bardzo prosto – Rekordziści szybko wystrzeliwują swoje bramkowe pociski, po czym przez drugie dwadzieścia minut skupiają się bardziej na kontroli spotkania, niż na pogoni za wynikiem.

 

A u kogo jest największa rozbieżność? Tu zdecydowanie wyróżniają się trzy zespoły, u których jako jedynych różnica wynosi ponad 0.5 bramki na mecz. Są to Acana Orzeł Jelcz-Laskowice (11 bramek więcej w 2. połowach), Dreman Opole Komprachcice (12 bramek więcej w 2. połowach) oraz AZS UŚ Katowice (13 bramek więcej w drugich połowach).

 

Jak te trzy zespoły mogły znaleźć się obok siebie, skoro podobnie jak w poprzednim przykładzie Acana Orzeł znajduje się w innym miejscu tabeli niż Dreman i AZS UŚ? Wytłumaczenie również jest bardzo proste, a wszystko wyjaśnia gra defensywna. Jelczanie bowiem w pierwszej części spotkania tracą średnio zaledwie 1.29 gola na mecz. W Komprachcicach i Katowicach na liczniku pojawia się z kolei dwójka z przodu – odpowiednio 2.23 i 2.00 – przez co nawet lepsza gra ofensywna w drugiej połowie nie ma prawa przełożyć się na ostatecznie lepszy wynik.  


Autor: Łukasz Leski

Fot. Jarosław Frąckowiak