Piątek29.11.2024, 20:00
Sobota30.11.2024, 16:00
Sobota30.11.2024, 18:00
Sobota30.11.2024, 19:00
Niedziela01.12.2024, 17:00
Niedziela01.12.2024, 17:00
Niedziela01.12.2024, 18:00
- Co słychać?
- Wraz z rodziną wróciłem po świętach ze Lwowa. Dziecko do przedszkola, żona do pracy, a ja do treningów.
- Jak się Pan znalazł w naszej lidze?
- To jest długa historia. Mówiąc w skrócie, z reprezentacją Ukrainy byliśmy na zgrupowaniu w Krośnie, o ile dobrze pamiętam. Graliśmy mecz, tam wypatrzył mnie znajomy trener, z którym później się zdzwoniłem. Następnie przyjechałem z dwoma kolegami z Ukrainy z zespołu ze Lwowa na testy do Wisły. Po trzech dniach zaproponowano mi kontrakt. To był 2011 rok.
- 7 lat temu. Widać, spodobało się Panu w naszym kraju.
- Nie narzekam. Mieszkałem blisko granicy z Polską, znałem wasz język, więc nie miałem problemów z przeprowadzką.
- Jak wygląda futsal na Ukrainie w porównaniu do Polski?
- Poziom jest wyższy, ale przez ostatnie 7 lat Polska małymi krokami idzie do przodu. Szkoda, że mistrzowie Polski wycofują się z rozgrywek, bo to nie jest dobra sytuacja dla rozgrywek, ale polski futsal i tak się rozwija. Ostatnio reprezentacja awansowała na mistrzostwa Europy, co też jest wyznacznikiem postępu. Jeśli kadra będzie awansowała na wielkie imprezy, to poziom ligi będzie rósł.
- Pan także poznał smak reprezentowania kraju na mistrzowskiej imprezie.
- W 2008 roku poleciałem na mistrzostwa świata do Brazylii, a rok wcześniej byłem na mistrzostwach Europy w Portugalii. Wspomnienia z tych imprez pozostaną u mnie do końca życia.
- Czy zdążył już Pan spełnić swoje marzenie o wizycie w Hollywood?
- Niestety jeszcze nie, ale wszystko przede mną!
- Znam piosenkę, w której słyszymy takie słowa: "I gdybym się kiedyś urodzić miał znów, to tylko we Lwowie!"
- We Lwowie ta piosenka jest bardzo popularna, często puszczają ją w knajpach. Znam ją bardzo dobrze!
Rozmawiał: Marcin Dworzyński
Fot. Robert Poczekaj / Red Dragons Pniewy