Emocje większe, medialność ligi też

27.12.18Utworzono
/uploads/assets/1520/kazmierczak11.jpg
Rozmowa z Adamem Kaźmierczakiem - przewodniczącym komisji futsalu i piłki plażowej w Polskim Związku Piłki Nożnej.

- Pierwsza runda Futsal Ekstraklasy już za nami. Jak ją ocenić? Była ciekawsza, na wyższym poziomie, niż przed rokiem?
- Na pewno bardziej wyrównana, bez takiego dominatora, jakim przed rokiem był Rekord Bielsko-Biała. Teraz po pierwszej rundzie też jest liderem, ale przewaga nad kolejnym zespołem wynosi tylko jeden punkt. W poprzednim sezonie po jedenastu kolejkach Gatta Zduńska Wola traciła do Rekordu dziesięć oczek i była druga, a w bieżących rozgrywkach ma dziewięć punktów straty i jest dopiero piąta. Mniejszy dystans dzielący zespoły z czołówki daje więc nadzieję na emocje w dalszej części rozgrywek. Mam nadzieję, że z tymi emocjami będzie również wzrastał poziom rywalizacji. W pierwszej rundzie był on przeciętny. Mogliśmy oglądać kilka pasjonujących konfrontacji, ale były też takie, podczas których trudno było wytrwać do końca. Cały czas jest więc co poprawiać.

- Gdy rozmawialiśmy przed początkiem sezonu, zwracał Pan uwagę, że do ligi przybyło dużo obcokrajowców. Spełnili swoje zadanie, wyróżniali się?
- Zależy, z jakiej perspektywy spojrzymy na tę kwestię. We wszystkich dyscyplinach i w każdej lidze od obcokrajowców oczekuje się, że będą gwiazdami nie tylko swoich drużyn, ale całych rozgrywek. Sprowadzanie graczy słabszych od tych, których ma się do dyspozycji we własnym kraju, mija się bowiem z celem. Patrząc od tej strony można mieć pewien niedosyt. Solą piłki nożnej, szczególnie tej halowej są gole, a jak spojrzymy w klasyfikację strzelców, to w czołowej dziesiątce nie ma ich za wielu... Na dodatek najlepszy z nich strzelił ponad dwa razy mniej goli, niż otwierający ranking Michał Marek z Rekordu. Super snajperzy do naszej ligi więc nie trafili. Z drugiej strony po pierwszej rundzie trzecią lokatę w tabeli ekstraklasy zajmuje Acana Orzeł Jelcz-Laskowice, beniaminek prowadzony przez Hiszpana i oparty na zagranicznych zawodnikach. To dowód na to, że gracze spoza Polski nie tylko dodają naszym rozgrywkom kolorytu, ale są również w stanie podnieść poziom rywalizacji. Trzeba tylko pamiętać o tym, by nie przekroczyć rozsądnych proporcji. Jeśli bowiem we wszystkich klubach zaczną dominować stranieri, to może się okazać, że nie mamy z kogo stworzyć silnej reprezentacji.

- Czy polski futsal przez ostatni rok zrobił kroki do przodu?
- Kilka kroczków na pewno. Ważne jest to, że organizacyjnie i sportowo cały czas idziemy do przodu. Tempo tej podroży nie jest może imponujące, ale stare przysłowie mówi, że jak wolniej jedziesz, to dalej zajedziesz. Kluczowe jest to, żebyśmy uniknęli błędów, które mogłyby zniweczyć dotychczasową pracę i zahamować rozwój futsalu w naszym kraju. Na szczęście do tej pory takich wpadek nie mieliśmy.

- Broniący tytułu mistrza Polski Rekord Bielsko-Biała ma większe problemy ze zdobywaniem punktów, niż w poprzednich rozgrywkach: to chyba dobrze dla ligi?
- Trzeba pamiętać, że Rekord w tej rundzie łączył występy w ekstraklasie z Ligą Mistrzów. Występy na dwóch frontach miały więc jakiś wpływ na dyspozycję bielszczan w poszczególnych meczach, które nie zawsze odbywały się zgodnie z terminarzem. Wygrane 6:1 spotkanie 8. kolejki z Piastem Gliwice rozegrano tuż przed świętami, czyli ponad miesiąc później niż planowano. I dopiero to zwycięstwo zapewniło Rekordowi pozycję lidera po pierwszej rundzie. Jak już wspomniałem dla rozgrywek jest to korzystne, gdyż cały czas możemy liczyć na zaciętą rywalizację o mistrzostwo Polski.

- Beniaminkowie nie są chłopcami do bicia, Acana Orzeł na trzecim miejscu - jak to ocenić?
- Przykłady z innych lig pokazują, że euforia po awansie często jest tak duża, że na fali jednego sukcesu niesie drużynę do kolejnego. Niedawno w dużej piłce Górnik Zabrze jako beniaminek wywalczył prawo do gry w europejskich pucharach, a w poprzednim sezonie GKS 1962 Jastrzębie, ŁKS Łódź i Garbarnia Kraków jako beniaminkowie 2. ligi wywalczyli awans na zaplecze ekstraklasy. Przykład Orła nie jest więc odosobniony. Z pewnością ten baniaminek wniósł sporo świeżości do ekstraklasowej rywalizacji. Cieszy fakt, że klub może liczyć na zainteresowanie publiczności, która licznie pojawia się w hali i dopinguje swoich ulubieńców. Atmosfera i cała otoczka stworzona wokół Orła pozwalają mieć nadzieję, że nie będzie to jednorundowa bądź jednosezonowa efemeryda, tylko nowa, trwała siła w naszej ekstraklasie.

- Medialność ligi wzrasta?
- Tak, do czego przyczyniają się transmisje telewizyjne. Futsal ma też swoje miejsce na portalach internetowych, m.in. na stronach prowadzonych przez Polski Związek Piłki Nożnej. Obejrzenie wybranego meczu ligowego w tej chwili nie stanowi już żadnego problemu, co z pewnością jest jednym z największych sukcesów marketingowych. Pod tym względem rozgrywki futsalu mogą się już równać z ekstraklasą na trawiastych boiskach. To cieszy. Oczywiście, mówimy o kanale  który nie jest dostępny powszechnie, ale istotne jest, iż futsal można oglądać regularnie. Transmisje są jednym z najważniejszych kanałów reklamowych, więc kluby mają dodatkowy argument w rozmowach z potencjalnymi sponsorami. Znacznie taniej jest przecież wypromować firmę lub produkt umieszczając nazwę na koszulce meczowej lub bandach reklamowych w hali, niż wykupić płatną reklamę telewizyjną. Mam nadzieję, że coraz więcej podmiotów będzie korzystało z tej formy reklamy, a skorzystają na tym również nasze kluby.

- Kibiców na meczach jest więcej?
- Daleko nam jeszcze do sytuacji, w której na każdym meczu mielibyśmy pełne hale. Z frekwencją jest różnie. Są mecze cieszące się dużym zainteresowanie oraz takie, na których kibiców nie ma zbyt wielu. Wspólnie z klubami cały czas musimy więc szukać sposobów na zwiększanie frekwencji.

- Nad czym Futsal Ekstraklasa i polski futsal muszą w pierwszej kolejności pracować? Co jest teraz najważniejsze?
- Cały czas musimy dążyć do jak największego profesjonalizmu tej dyscypliny. Nie da się tego uniknąć, myśląc poważnie o sukcesach na arenie międzynarodowej. W tym aspekcie kluczową sprawą jest również szkolenie młodzieży. Bez regularnego dopływu utalentowanych graczy nie mamy co marzyć o systematycznym podnoszeniu poziomu. Zagraniczni zawodnicy mogą wprawdzie uatrakcyjnić rozgrywki  ligowe, jednak bez rodzimych graczy nie będziemy mieli silnej reprezentacji, która jest naszą wizytówką.

Tekst: Krzysztof Dziedzic

Zdj. Łączy nas piłka