Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Esencja futsalu w całej okazałości

06.10.23Utworzono
/uploads/assets/5315/reprezentacja.jpg
Oczy wszystkich kibiców futsalu skierowane są na naszą kadrę, która rozgrywa ważne mecze eliminacji Mistrzostw Świata. Tym razem przyszła pora na dwumecz z Belgią. W piątek, przed własną publicznością podopieczni trenera Korczyńskiego odnieśli pewne zwycięstwo.

Wyjściowy skład na Belgię prezentował się następująco: w bramce Michał Kałuża, a następnie Skiepko, Zastawnik, Lutecki i Kriezel. Kibice mogli skojarzyć, że dokładnie takie samo zestawienie zawodników rozpoczynało ostatni, wyjazdowy pojedynek na Węgrzech przeciwko drużynie Ukrainy. U rywali bramki bronił Vrancken, w polu grali Rahou, Sababto, Grello i Dillien.

 

Pierwszy sygnał do ataku dał Mrowiec, który uderzał z lewej strony. Trener Błażej Korczyński od początku postawił na wysoki pressing, ale zdawało się, że Belgowie nic sobie z niego nie robili. Jedna i druga strona prowadziła atak pozycyjny. Do czasu, ponieważ worek z bramkami otworzył Mikołaj Zastawnik. Zawodnik rozpoczynał akcję z autu, piłka po jego uderzeniu trafiła w Gréllo i po rykoszecie zmieniła tor lotu. To zmyliło bramkarza i było 1:0 dla Reprezentacji Polski.

 

Druga bramka dla Biało-Czerwonych padła w dość zaskakujący sposób. Tomasz Kriezel wykonywał rzut rożny, posyłając piłkę w środek pola karnego. Tam błąd wyjścia z bramki popełnił bramkarz Czerwonych Smoków, a wykorzystał to Mateusz Mrowiec.

 

Gdy wydawało się, że Polacy pójdą za ciosem to rywale zdobyli gola kontaktowego. Akcje nakręcił Marvin Ghislandi, który pięknym podaniem minął trzech naszych Reprezentantów. Piłka dotarła za to do Ibrahima Adane, który pokonał Michała Kałużę.

 

Jak najlepiej kończyć pierwszą połowę? Oczywiście podwyższeniem wyniku. Wyrzuty spod własnej bramki w pole karne rywali to prawdziwa broń Kałuży. Często właśnie te zagrania stwarzają zagrożenie i przynoszą realne, bramkowe konsekwencje. Głową, piłkę do siatki skierował Paweł Kaniewski.

 

Gdyby tak do szatni schodzić nie z dwu, a trzybramkowym prowadzeniem? Majstersztyk techniczny, przełożenie piłki, zmylenie rywala te wszystkie określenia pasują do sposobu w jaki Mikołaj Zastawnik zdobył gola na 4:1.

 

Proste środki stosowane przez Biało-Czerwonych przynosiły zamierzone skutki. Gra tocząca się daleko od naszej bramki, stwarzanie sobie dogodnych sytuacji. W meczu w komfortowej sytuacji trzymał nas Michał Kałuża. Bramkarz kolejny raz był mocnym punktem zespołu.

 

Rywale szybko zebrali cztery przewinienia, a do końcowego gwizdka pozostało jeszcze dziesięć minut. Belgowie może i rozgrywali akcje na naszej połowie, ale nie było to tak łatwe zadanie.

 

Historia lubi się powtarzać. Bramka samobójcza Belgów ponownie zasiliła polskie konto. Z rzutu rożnego piłkę wybijał Michał Kubik, ta trafiła w obrońcę grającego z numerem 16. Rykoszet zmylił bramkarza i było 5 do 1. Nikogo nie powinna zdziwić zatem decyzja trenera Karima Bachara, który wprowadził lotnego bramkarza na parkiet.

 

Czerwone Smoki wykorzystały limit przewinień. Ponadto zagrania ręką dopuścił się Mohamed Dahbi Reda. Sędziowie podyktowali za to przedłużony rzut karny. Do strzału podszedł Sebastian Leszczak, niestety piłka odbiła się mocno od poprzeczki i spadła pod nogi belga. Marvin Ghislandi wyszedł ze skuteczną kontrą.

 

Esencja futsalu w całej okazałości. Tomek Kriezel utrzymał nerwy na wodzy i technicznym strzałem prosto w okienko pokonał bramkarza. Wynik zamknął Mikołaj Zastawnik, który trafił do pustej bramki, wykorzystując grę rywala z lotnym bramkarzem.

 

Kolejny mecz przeciwko Reprezentacji Belgii, tym razem na ich terenie odbędzie się w środę.


Polska – Belgia 7:2 (4:1)

Bramki: Mateusz Mrowiec 12, Paweł Kaniewski 19, Mikołaj Zastawnik 20, Tomasz Kriezel 38, Mikołaj Zastawnik 39 – Grello 9 (s), Ibrahim Adane 14, Thibeau Dochez 33 (s), Marvin Ghislandi 37


Fot. Łączy nas piłka