Jak co środę. Co słychać? Bycie trenerem jest największą dumą

14.03.18Utworzono
/uploads/assets/875/bucciol.jpg
Rozmowa z nowym trenerem MKF Solne Miasto Wieliczka - Andreą Bucciolem.

- Come stai?
- Wszystko dobrze. Dziękuję, a Pan?

 

- W polskim hymnie są słowa z ziemi włoskiej do Polski. Z tego co widzę, Pan sobie wziął je do serca.
- Tak. I co mam jeszcze powiedzieć? Haha :) Skończyłem sezon w Czechach. Ostatnia kolejka była tydzień temu, mój zespół niestety nie utrzymał się w rozgrywkach. Teraz rusza tam faza play-off, do której niestety się nie dostaliśmy. Zadzwonił do mnie prezes Wieliczki mówiąc, że zespół potrzebuje pomocy i szuka trenera, który pomoże utrzymać zespół.

 

- Jak długo Pan się zastanawiał?
- Sprawa była prosta. W piątek skończyły się dla mnie rozgrywki w Czechach, a tą decyzją przedłużyłem sobie sezon o kolejne miesiące. Po sezonie zastanowimy się co dalej. Po latach przerwy od pracy w Polsce, to była dobra okazja na powrót. Ucieszyłem się z tej propozycji. W Czechach mieliśmy trudne warunki pracy. Wszyscy zawodnicy pracują w hucie na zmiany. Dwa dni pracy na rano, dwa na popołudnie i dwa na nocki. Na każdym treningu brakowało trzech, czterech zawodników. Trudno było dobrze zaplanować treningi.

 

- Rzadko się zdarza by były trener reprezentacji pracował później z klubem, który zajmuje ostatnie miejsce w lidze. To chyba ryzykowna decyzja?
- Nie patrzę na to w ten sposób. Wiadomo, że bycie selekcjonerem jest dla trenera największą dumą, potem nie ma wyższego celu, zawsze idzie się potem w dół. Ale jeszcze raz powtórzę, że to nie ma dla mnie znaczenia i nie świadczy o umiejętnościach trenera.

 

- Po ostatnim meczu mówił Pan, że największy problem jest z głową zawodników. W takim razie jak naprawić głowę?
- Haha :) To jest rzeczywiście wielki problem. Głowa się poprawia, kiedy poprawia się inne rzeczy. Widziałem na treningu, że zawodnikom brakuje pewności siebie, boją się podjąć ryzyko w obawie przed stratą. Zespół widzi, że umiejętnościami ustępuje innym zespołom, a kiedy w meczu pierwsi stracimy bramkę, głowa opada. Praca mentalna z zawodnikami jest trudna, w klubie jestem dopiero od dwóch tygodni, a to za krótki czas na natychmiastową poprawę. Pamiętajmy, że oprócz głowy ważne są także inne elementy np. taktyka. Postęp w grze taktycznej przyczyni się do wzrostu wiary we własne możliwości.

 

- Jaki cel stawia Pan sobie podczas pracy w Wieliczce?
- Musimy skupić się na utrzymaniu. A co będzie w przyszłości, to zobaczymy po sezonie. Chcemy jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie, a jeśli będziemy musieli walczyć do ostatniej kolejki, będziemy na to gotowi.

 

- Podoba się Panu język polski?
- Jestem w Polsce, muszę rozmawiać po polsku i staram się to robić najlepiej jak potrafię. Myślę, że do języka nie należy podchodzić w ten sposób czy się komuś podoba. Łatwiej mi mówić, o trudnościach. Język polski od włoskiego znacznie się różni. W moim kraju jest on bardziej harmoniczny. W waszej mowie posiadacie trudne do wymówienia końcówki. W Polsce jestem 8 lat. Cieszę, się że prawie wszystko już rozumiem i mnie także większość osób rozumie.

 

- Który z polskich wyrazów sprawia Panu największe trudności?
- Haha :) A co to jest ten... wyraz?

 

- Słowo.
- Ach, słowo! My we Włoszech w ogóle nie używamy sz, rz, ę, ą. Wszystkie te wyrazy zawierające takie litery są dla mnie trudne.

 

- A dla odmiany, najpiękniejsze słowo Pana zdaniem?
- Nie mam jednego, ulubionego. Lubię te, które najczęściej używam i wymawiam, bo nie mam z nimi problemów. Właśnie te słowa najbardziej mi się podobają.

 

- To zapytam na koniec, czy gra pana zespołu, będzie podobała się kibicom?
- Myślę, że po pierwszym meczu trudno ocenić grę zespołu, bo mieliśmy tylko kilka treningów. Teraz stopniowo będziemy poprawiać naszą grę i myślę, że spodoba się ona kibicom. Oczywiście nie możemy oczekiwać świetnej gry od razu, bo przez tak krótki czas nie da się wszystkiego naprawić, ale myślę, że będzie coraz lepiej. Na razie jest tak sobie, ale na pewno będzie lepiej!

 

Rozmawiał: Marcin Dworzyński
Fot. Solne Miasto Wieliczka