Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Marcin Waniczek: Odkleić wszystkie łatki wykrzywiające wizerunek klubu, który zawsze był stabilny i poukładany

10.06.24Utworzono
/uploads/assets/5869/422675924_994451575406036_1954130506444739416_n.jpg
AZS UŚ Katowice wraca do FOGO Futsal Ekstraklasy. Ta wiadomość cieszy sympatyków klubu i osób związanych z futsalem w Katowicach, bowiem do najwyższej klasy rozgrywkowej dołącza zespół z ekstraklasową przeszłością. Co zrobić, żeby przygoda potrwała dłużej i jaki plan na budowę zespołu mają na Śląsku? Jak zerwać z łatką zespołu “za mocnego na pierwszą ligę a za słabego na FOGO Futsal Ekstraklasę”? Te i inne zagadnienia wyjaśnia nam Marcin Waniczek, trener AZS-u UŚ Katowice.

Panie trenerze, która rola w minionym sezonie odpowiadała bardziej - goniącego przez większą część sezonu liderującą PKO Gwiazdę Ruda Śląska czy broniącego pierwszej pozycji w końcówce?

Muszę przyznać szczerze, że w drugiej roli byliśmy raptem w dwóch meczach, więc bardziej przyzwyczailiśmy się do roli goniącego. Moje doświadczenie z poprzednich lat pokazuje, że łatwiej gonić niż być gonionym. Choć muszę przyznać, że byłem bardzo zaskoczony postawą Gwiazdy od początku sezonu, a mecz bezpośredni w pierwszej rundzie to już ich majstersztyk - w skrócie: zmietli nas z parkietu, ale jednak cały czas wierzyłem, że efekt naszej pracy przyjdzie w drugiej rundzie. Rywale grali na bardzo wysokim współczynniku ilości stwarzanych sytuacji do strzelonych bramek, więc liczyłem, że kiedyś nastąpi kryzys i finalnie się doczekałem, a na niekorzyść Futsalu Świecie, ta rzadka umiejętność wróciła do Gwiazdy w drugim meczu barażowym, gdzie wypunktowali przeciwnika jak rasowy bokser.

Miniony sezon I ligi grupy południowej zdominowany był przez AZS UŚ Katowice i PKO Gwiazdę Ruda Śląska. Czuł Pan w trakcie trwania drugiej rundy, że zwycięzca spotkania w 20. kolejce wywalczy bezpośrednią przepustkę do FOGO Futsal Ekstraklasy? Decydującą bramkę na 4:3 zdobyliście w ostatniej minucie spotkania.


Nie, absolutnie liczyłem, że zarówno rywale jak i my mamy jeszcze po dwa ciężkie mecze do zakończenia sezonu i że jeszcze wspólnie możemy pogubić ważne punkty. W dużym skrócie: myliłem się, bo Gwiazda te ostatnie mecze rozegrała dość przekonująco i finalnie okazało się, że bez zwycięstwa w Rudzie Śląskiej nie byłoby bezpośredniego awansu. Po wygraniu tego decydującego meczu byliśmy tak podbudowani, że mogliśmy dużo więcej niż przed nim. Na koniec mogę tylko przypuszczać, że Gwiazda w naszym bezpośrednim meczu grała na remis, a my, będąc pod ścianą musieliśmy zaryzykować i na szczęście się udało.

Po sezonie była radość z powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale pojawia się też wyzwanie. Jak porównać awans w minionym sezonie do tych, które miały miejsce w poprzednich latach?

Po pierwsze, w mojej ocenie jesteśmy w zupełnie innym punkcie wyjścia. Mam takie przekonanie, które miałem już budując drużynę w BSF ABJ Bochnia, że jak chcesz awansować, to musisz mieć prawie gotową drużynę do rywalizacji w FOGO Futsal Ekstraklasie. Niestety rok temu nie byliśmy kompletnie gotowi do rywalizacji na najwyższym poziomie i zmiany musiały być głębokie, a niestety i tak okazały się niewystarczające, choć tak naprawdę niewiele nam zabrakło. Mimo wszystko też uważam, że różnica jest duża między awansem bezpośrednim, a po barażach, więc liczę na mały handicap w tym roku.

Od lat AZS-owi UŚ Katowice można przypiąć łatkę zespołu z pogranicza FOGO Futsal Ekstraklasy i I ligi. O takich klubach zwykło się mówić, że są za słabe na najwyższą klasę rozgrywkową i za silne na jej zaplecze. Jak zerwać z tym powiedzeniem i czy widać jakieś światełko w tunelu, że w rozgrywkach 2023/24 katowiczanie powalczą o coś więcej niż tylko utrzymanie?

Od pierwszej rozmowy mojej z Prezesem Fangorem uważaliśmy, że jedną z najważniejszych rzeczy, które musimy zmienić, będzie odklejenie wszystkich istniejących łatek określających i wykrzywiających wizerunek klubu, który zawsze był stabilny, poukładany i przewidywalny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak to się mówi: zobaczymy czy “na koniec dnia” to się nam udało i w tym sezonie będziemy grali o coś więcej niż spokojne utrzymanie - mocno w to wierzę, bo traktuję i awans i spadek jako sumę doświadczeń, które to pozwolą nam zdobywać cyklicznie punkty w FOGO Futsal Ekstraklasie. 

 

Jak kadrowo zmieni się zespół w porównaniu z sezonem 2023/24? Póki co ogłoszone zostało odejście Mateusza Matlęgi, a do zespołu dołączy Łukasz Biel. Jakie jeszcze zmiany czekają klub w letnim okienku transferowym? 

 

Tak, zmiany oczywiście będą i są konieczne, bo FOGO Futsal Ekstraklasa to inne wymagania. Dziś mogę tylko powiedzieć, że mamy dość precyzyjnie określoną strukturę kadry zespołu. Mamy podzieloną kadrę na zawodników wiodących, pretendentów i młodzieżowców. Dodatkowo każdy zawodnik ma określone cechy motoryczne, mentalne i techniczno - taktyczne, które nas interesują i pozwalają mieć zbilansowany zespół, ale też liczymy na chęć awansu w ramach naszej struktury. Co jest dla mnie istotne zawodnik musi cechować się otwartością na propozycje taktyczne, wierzyć w siłę zespołu, szanować klub w którym gra i chcieć wygrywać, nawet jeśli żadne logiczne argumenty za tym nie stoją. Na koniec muszę tylko powiedzieć, że bardzo żałuję, że Mateusz odszedł, a cieszę się, że Łukasz przyszedł.

W kadrze AZS-u UŚ jest wielu zawodników z ekstraklasową przeszłością. Co z liderami zespołu - Dominikiem Wilkiem, Mykytą Możejko czy Dominikiem Śmiałkowskim? Zostają w klubie?

Pytanie jest trudne, bo każdy z tych zawodników to inna historia, na ten moment prowadzone są rozmowy z dwójką z nich i liczymy na ich pozostanie. Los jednego z nich jest trochę związany z transferami do klubu. Nie możemy pozwolić na zachwianie naszą kadrą i staramy się to robić w sposób przemyślany i zgodny z naszą filozofią. Kiedyś Phil Jackson powiedział: "Nie zajmuj się rzeczami, na które nie masz wpływu", dlatego pilnujemy balansu w strukturze zespołu i to determinuje nasze ruchy transferowe, na przykład nie sprowadzamy młodzieżowca w miejsce zawodnika wiodącego.

W zeszłym sezonie We-Met Kamienica Królewska i Eurobus Przemyśl po awansie do FOGO Futsal Ekstraklasy postawiły na zagraniczne transfery, które ostatecznie pomogły im w utrzymaniu na kolejny sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. To kierunek dla beniaminków, które chcą powalczyć o pozostanie w lidze na kolejny sezon i uniknięcie casusu Sośnicy Gliwice?

Myślę, że to duże uproszczenie, że transfery zagraniczne = sukces. W mojej ocenie to tak nie działa. Znowu uważam, że każdy z tych zespołów to inna historia, a Sośnica to takie romantyczne uniesienie, które skończyło się tak, jak się musiało skończyć, ale wszyscy, którzy im kibicowali liczyli, że zakończenie będzie inne. Cenię Łukasza Kujawę i uważam, że zrobił wiele, żeby było inaczej. To nie te czasy, kiedy Remedium Pyskowice skonstruowane z zawodników niechcianych i wychowanków w pierwszym roku po awansie dostało się do fazy play-off Futsal Ekstraklasy. A co do dwóch pozostałych beniaminków, to nie zgadzam się z ich polityką transferową, a w szczególności ich decyzji związanych z trenerami, jak mawiał klasyk: “tak się nie robi”, choć każdy ma prawo do swojej polityki.

Zapewne śledził Pan rozgrywki FOGO Futsal Ekstraklasy w minionym sezonie. Jak oceni Pan zmiany w ostatnich latach i jak mocno przeskok z pierwszej ligi może być trudny dla beniaminka?

Zmiany są gigantyczne, w pierwszej kolejność w kwestii motorycznej i fizycznej. Doszliśmy do momentu, że zawodnicy, którzy grają w FOGO Futsal Ekstraklasie muszą traktować swoje ciało jak dobrze naoliwiony silnik. Czyli wszyscy, którzy będą liczyć tylko na to, co zrobią w trakcie treningów, mogą nie wytrzymać do 31 maja kolejnego roku. Te zmiany już nastąpiły w dużej piłce i teraz czekamy na indywidualny rozwój zawodników w naszej dyscyplinie, nawet jeśli muszą rano iść do pracy. Wierzę, że możemy znaleźć balans między pracą zawodową, a półprofesjonalnym graniem w futsal, a co do fizyczności, to futsal się zmienił - dziś potrzebujemy wysokich, dobrze zbudowanych zawodników. Przestaje to być sport dla szybkich, małych, dynamicznych zawodników, choć też ich potrzebujemy. Myślę, że przekonała się o tym reprezentacja Polski w barażu z Chorwacją, gdzie kilku polskich zawodników wyglądało jak młodsi bracia Chorwatów. Ostatnią sprawą decydującą o Mistrzostwie Polski, to pierwsza linia obrony ustawiona metr za połową, bo wyżej albo tę linię łamał bramkarz długim podaniem albo szybkim wprowadzeniem na połowę przeciwnika po podaniu do niego, czyli “pragmatyzm taktyczny i siła fizyczna”, tu pozdrowiam trenera Nogę. Na koniec proszę trzymajcie za nas kciuki i przychodźcie oglądać nasze mecze w hali, bo jedno mogę obiecać - będzie ciekawie.