Piątek29.11.2024, 20:00
Sobota30.11.2024, 16:00
Sobota30.11.2024, 18:00
Sobota30.11.2024, 19:00
Niedziela01.12.2024, 17:00
Niedziela01.12.2024, 17:00
Niedziela01.12.2024, 18:00
- Kiedy byłeś małym chłopcem na pewno marzyłeś o tym, żeby zostać piłkarzem. Co więcej w jakimś stopniu byłeś na dobrej drodze, żeby osiągnąć ten cel. Kiedy natomiast poczułeś sympatię do gwizdka i wiedziałeś, że coś fajnego może się z tego urodzić?
- U mnie wyglądało to dosyć podręcznikowo, ponieważ prawie 15 lat grałem w piłkę nożną. Pamiętam, że na komunię dostałem pierwsze w swoim życiu profesjonalne buty piłkarskie, z korkami na wkręcanie. Jednak kiedy przez kilka lat grałem w IV lidze w Walce Zabrze czy Przyszłości Ciochowice, to uświadomiłem sobie, że raczej tego poziomu rozgrywkowego nie przeskoczę i właśnie doszedłem do maksimum swoich możliwości. Bodajże w 2006 roku znalazłem w gazecie ogłoszenie o kursie sędziowskim, więc postanowiłem spróbować swoich sił. To były ciekawe czasy, bo właśnie rozpoczynało się tropienie ustawianych meczów w Polsce i wszyscy mówili o aferze korupcyjnym w polskim futbolu. Jako piłkarz w IV lidze widziałem różne dziwne rzeczy, a to co się działo na wyższych szczeblach też w jakimś tam stopniu do mnie docierało. Dobrze, że ten okres polska piłka ma już za sobą.
- Jak wiele pracy wkładasz w to, żeby nadal się rozwijać? W dzisiejszych czasach sędziowie muszą dbać o dietę i regularnie trenować. Do tego wszystkiego dochodzą szkolenia. Łatwo chyba nie jest?
- Na rozwijanie sędziowskiej pasji trzeba poświęcić sporo czasu. Szkolenia, treningi, analiza meczów – to wszystko trzeba sobie odpowiednio rozplanować. Powiem szczerze, chociaż pewnie niektórzy mi w to nie wierzą, dla mnie najgorsza jest dieta. Kiedy grałem w piłkę to stroniłem od słodyczy, ale jakiś czas temu zmieniły mi się chyba kubki smakowe i stałem się łasuchem. A wiadomo, że dobra kawa najlepiej smakuje w towarzystwie sernika. Wiele osób patrząc na mnie mówi, gdzie ty to wszystko potrafisz pomieścić. Sporo jem, ale również sporo się ruszam i trenuję. Musimy dbać o sylwetkę i tężyznę fizyczną, bo bezpowrotnie minęły czasy rozjemców z brzuszkiem. Na egzaminach jesteśmy ważeni i sprawdza nam się poziom tkanki tłuszczowej, więc trzeba się pilnować. Ja staram się jeszcze ciągle szlifować swój angielski, bo marząc o sędziowaniu spotkań na arenie międzynarodowej, gdzie język to podstawa.
- Chyba największe kontrowersje w futsalu bardzo często dotyczą zagrania piłki ręką w polu karnym. Na podjęcie decyzji często macie ułamek sekundy, a kluczowe bywa optymalne ustawienie arbitra na parkiecie.
- Budujące jest to, że kibice i zawodnicy coraz częściej rozumieją, że jesteśmy tylko ludźmi. Większość sędziowskich pomyłek to efekt złego ustawienia na boisku. Futsal to na tyle dynamiczna gra, że wystarczy zmienić kąt widzenia lub o ułamek sekundy za późno się przesunąć względem piłki i pojawia się problem, bo czegoś możemy nie zauważyć. Zawody obserwuje czterech arbitrów, ale bywa tak, że z każdej strony parkietu sporna sytuacja wygląda inaczej. Zdarza się sędziowie są pewni swego, że w danej akcji nie doszło do żadnego przewinienia, a później obraz pokazany z kilku kamer pokazuje, że było zupełnie inaczej. Analizujemy swoje mecze, dokonujemy samooceny i bywa, że dopiero powtórka rozwiewa pewne wątpliwości. Natomiast jeżeli chodzi o zagranie ręką, to nie ma co ukrywać, że praktycznie na każdym szkoleniu temat jest omawiany i to przynajmniej na kilku klipach wideo. Wszystko idzie w tym kierunku, żeby interpretacja w tym przypadku była jednolita.
- Jakie masz sposoby na udobruchanie żony, jeżeli mecz wypada np. w Walentynki albo w dniu jej urodzin? Zdarzały się kiedyś takie sytuacje? Jak sobie z tym radzisz?
- Nie jest łatwo pogodzić pracę i obowiązki rodzinne z sędziowaniem. Wiele zawdzięczam w tej kwestii mojej żonie, która doskonale rozumie moją sportową pasję i zawsze mnie wspiera. Oczywiście najgorzej jest w weekendy, ponieważ czasem druga połówka chciałaby ze mną gdzieś wyjść, a tutaj trzeba pojechać na mecz do Chojnic czy Białegostoku. Jeżeli chodzi o ważne imprezy rodzinne to staram się jednak wziąć krótki urlop od sędziowania i spędzić trochę więcej czasu z najbliższymi. Znajomi często ustalając termin, jakiegoś wyjścia biorąc pod uwagę najbliższą kolejkę Futsal Ekstraklasy, więc wszystko da się pogodzić. Cała rodzina rozumie, że sędziowanie futsalu stało się moją pasją i mam teraz swoje 5 minut. Często żartuję, że gwizdek stał się moją drugą miłością zaraz po żonie. Ale ona nie ma mi tego za złe.
- Podobno najtrudniej w Futsal Ekstraklasie sędziuje się mecze Gatty. A ze śląskich zespołów, gdzie najczęściej jest nerwowo? W Chorzowie, Gliwicach, Katowicach, a może Rudzie Śląskiej?
- Jako sędziowie z Górnego Śląska mamy tym większy komfort pracy, że dobrze znamy większość graczy występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej i wiemy, czego się po nich można spodziewać. Z graczami ze Śląska spotykamy się na meczach lig środowiskowych, turniejach branżowych, a czasem nawet wpadamy na siebie idąc ulicą w Gliwicach, Katowicach czy Rudzie Śląskiej. Dobrze się wszyscy znamy, wiemy kto jak się zachowuje, więc jest nam trochę łatwiej. Natomiast zawsze najbardziej gorąca atmosfera w naszym regionie jest w Chorzowie, bo ciśnienie na sukces w Clearexie jest duże. Tam bardzo często trzeba wspiąć się na sędziowskie wyżyny, żeby opanować sytuację na parkiecie i poza nim.
- Twoje największe sędziowskie marzenie?
- Może wyglądam jeszcze młodo, ale niestety PESEL nie kłamie. Chciałbym zostać arbitrem międzynarodowym, ale zdaję sobie sprawę z tego, że mój wiek może być pewną przeszkodą. Jednak wierzę, że jeszcze uda mi się wyjechać na jakiś turniej międzynarodowy i liznąć trochę zagranicznego futsalu.
Zdjęcie: Dawid Nowak (leszczynskisport.pl)