Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Piotr Szymura: Liga Mistrzów nie jest dla nas priorytetem. Koncentrujemy się na rozgrywkach ligowych

14.07.24Utworzono
/uploads/assets/5896/PIOTR_SZYMURA.jpg
Podczas gdy gra w Lidze Mistrzów jest dla wielu największym marzeniem, w Rekordzie słyszymy, że zdecydowanie ważniejszymi rozgrywkami są dla nich te ligowe. O tym m.in. dlaczego format europejskich rozgrywek wymaga zmiany, co jest klubowym DNA w Bielsku-Białej, czy sukces piłkarzy może negatywnie wpłynąć na futsalistów oraz dlaczego zawodników nie można traktować jak gladiatorów porozmawialiśmy w obszernej rozmowie z wiceprezesem Rekordu Bielsko-Biała, Piotrem Szymurą.

Jakie nastroje po losowaniu Ligi Mistrzów? Bo jak oglądałem, to gospodarz turnieju, pod względem logistycznym, wydaje się być idealny, a i sportowo pewnie można było trafić gorzej, bo nie jest to rywal z tej najwyższej półki. Na tym jednak pozytywy chyba się skończyły, bo potem już był mistrz Hiszpanii i chyba najmocniejszy zespół z tego trzeciego koszyka.

Widzę to podobnie. Jeżeli chodzi o gospodarza turnieju, to z oczywistych, logistycznych powodów, przede wszystkim nie chcieliśmy jechać do Ałmatów. Belgia pod tym względem jest chyba najlepszą opcją. Do tego dochodzi fakt, że jeszcze nigdy tam nie graliśmy. Więc to taki dodatkowy plus. Nasz trener Chus Lopez, który towarzyszył mi w Nyonie na losowaniu, oczywiście najbardziej chciał trafić na Palmę - klub, w którym grał. Ale po losowaniu nie narzekał na kierunek, w którym się udamy.

Jeżeli chodzi o aspekt czysto sportowy, to tutaj pozytywów jest mniej. Z pozostałych koszyków mamy chyba najsilniejszych rywali. Uważam, że HIT Kijów to świetny zespół. Poziom tego ukraińskiego futsalu, mimo oczywistych problemów, jest nadal bardzo wysoki. Pokazała to choćby reprezentacja tego kraju ogrywając nas w decydującym o awansie do Mistrzostw Świata spotkaniu w Łodzi. A HIT to w końcu drużyna złożona wyłącznie z rodzimych zawodników.

Natomiast jeśli chodzi o mistrza Hiszpanii, to tu nie trzeba chyba nic dodawać. Oczywiście, mówi się, że to jest sensacyjny mistrz Hiszpanii - wiadomo, play-offy dają możliwość sprawienia sensacji, ale myślę, że cała czołówka ligi hiszpańskiej to na pewno niezmiennie europejski top.

Każdy pewnie powie, że wystarczy najprawdopodobniej wygrać jedno spotkanie, aby awansować. Chcemy to zrobić, ale rywali mamy zacnych i każdy, może poza mistrzem Hiszpanii, będzie miał taki sam cel jak my - wygrać ten jeden mecz i przejść dalej.



W meczu Constract - HIT wystąpiło sześciu zawodników, którzy później reprezentowali Ukrainę w meczu z Polską


Z drugiej strony ta opcja z Palmą, jako gospodarzem nie byłaby chyba taka zła. Trochę znamy tego rywala, a też pozwoliłoby to uniknąć Anderlechtu, Kajratu, a Olmissum czy Dobovec nie są już takimi mocnymi zespołami.

Odpowiadając krótko. Tak, na pewno można było trafić lepiej. Ale nie narzekamy. No może Chus, bo on naprawdę chciał na tę Majorkę polecieć.

Natomiast rozszerzając tą wypowiedź, to nie podchodzimy do tego jakoś emocjonalnie. Wiem, że to może kontrowersyjne słowa, ale Liga Mistrzów nie jest dla nas priorytetem. Są to na pewno rozgrywki bardzo prestiżowe, w których chcemy się pokazać z jak najlepszej strony, ale umówmy się, obecny format tych rozgrywek nie jest zachęcający. Jakbyś zadał mi pytanie na czym się koncentrujemy, to ja bym odpowiedział, że na rozgrywkach ligowych, a te międzynarodowe to taki jakby bonus, który mamy w tym sezonie.

Przy czym uważam, że gra z zespołami zagranicznymi najbardziej rozwija. Byłem kiedyś na stażu w Benfice Lizbona i tam jest taka zasada, że wszystkie zespoły młodzieżowe przynajmniej raz albo dwa razy w roku muszą jechać na turniej zagraniczny. Oni uważają, że rywalizacja z innymi nacjami po prostu bardziej rozwija.

Podsumowując, oczywiście chcemy reprezentować nasz kraj, Bielsko-Białą, klub i jak najlepiej się pokazać, ale to nie jest rzecz, na której będziemy się koncentrować zakreślając w kalendarzu daty 23-27 października na czerwono.

W ogóle kogoś na miejscu w Nyonie udało się spotkać? Były jakieś kurtuazyjne rozmowy?

Tak. Cieszę się z dwóch spotkań. Po pierwsze sporo czasu przegadaliśmy z zaprzyjaźnionymi z nami przedstawicielami Blue Magic Dublin. Są to Polacy, którzy prowadzą ten klub w Irlandii. Znamy się od lat, a oni też nam zawsze mocno kibicują. Pamiętam, że gdy graliśmy w Elite Round w Barcelonie, to przylecieli specjalnie nas dopingować. I tu przy okazji zdradzę, że w trakcie okresu przygotowawczego zagrają z nimi w Bielsku-Białej sparing. To efekt ich chyba dwu czy trzyletnich starań. Bardzo im zależało, by przylecieć do Polski rozegrać z nami mecz. Cieszymy się, że do tego meczu dojdzie, bodajże 9 albo 10 sierpnia.

Drugie spotkanie, z którego bardzo się cieszę, to to, że mogłem porozmawiać z Laurentem Morelem, czyli szefem futsalu w strukturach UEFA. Nie ukrywam, że wlał trochę nadziei w moje serce, bo zapowiedział, że jest szansa, aby formuła Ligi Mistrzów od kolejnego sezonu przeszła pewną ewolucję. Polegałaby na tym, że od fazy Elite Round gra odbywałaby się w formule dwumeczów ze spotkaniem domowym i wyjazdowym. Byłoby to moim zdaniem dużym krokiem do przodu, bo nie ma co ukrywać, że obecna formuła Ligi Mistrzów nie jest atrakcyjna.

Chus oczywiście sporo czasu spędził na rozmowach z Hiszpanami, którzy jak zawsze licznie stawili się na losowaniu. Ale co mnie zaskoczyło in minus to to, że przedstawicieli klubów z innych krajów wcale nie było tak dużo. A w końcu jest to naprawdę dobra okazja do poznania się i nawiązania ciekawych relacji.


Przedstawiciele Rekordu Bielsko-Biała i Blue Magic Dublin na losowaniu w Nyonie


A rozwijając nieco kwestię braku atrakcyjności obecnej Ligi Mistrzów, to jakie można mieć główne zarzuty?

Moim zdaniem kluczowe jest odejście od formuły turniejowej. Taki jeden z najsmutniejszych obrazków, jaki ja pamiętam z naszych występów w Lidze Mistrzów, to ten, gdy graliśmy w turnieju Elite Round w Barcelonie. Przed naszym meczem z gospodarzami odbywało się spotkanie Ekonomacu Kragujewac z Gazpromem-Jurgą Jugorsk. Ciężko to porównywać, ale załóżmy, że to jest poziom ćwierćfinału piłkarskiej Ligi Mistrzów, gdzie Liverpool gra z Atletico Madryt. I na tym meczu nie ma nikogo. Maksymalnie sto osób. To było smutne. Myślę, że gdyby ta rywalizacja odbywała się na zasadzie dwumeczu mielibyśmy dwa wielkie wydarzenia sportowe licznie oglądane przez kibiców.

Zresztą podobna zmiana, czyli odejście od układu turniejowego, jeżeli chodzi o rozgrywki reprezentacyjne, pokazała, że wyszło to świetnie. Popatrzmy na ostatnie eliminacje do Mistrzostw Świata. Każdy mecz był wydarzeniem! Były pełne trybuny, atmosfera i świetny obrazek w telewizji!

Cieszę się, że UEFA zaczyna to dostrzegać, bo futsal zasługuje na Ligę Mistrzów z prawdziwego zdarzenia.


Rekord Bielsko-Biała w trackie spotkania Elite Round Ligi Mistrzów z FC Barceloną


Jeśli Liga Mistrzów z prawdziwego zdarzenia, to też powinny za tym iść w takim razie nagrody finansowe z prawdziwego zdarzenia.

To tu jest podobnie jak na meczu Economac - Gazprom. Pusto (śmiech). Oczywiście jest lepiej niż dziesięć lat temu, gdy pierwszy raz graliśmy w Lidze Mistrzów. UEFA pokrywa wszystkie koszty związane z udziałem w rozgrywkach. Ale umówmy się, w porównaniu do piłkarskich europejskich pucharów to jest przepaść. Tam poza grą o prestiż i wynik sportowy, co oczywiście zawsze jest na pierwszym miejscu, gra się przede wszystkim o wielkie pieniądze. W futsalu tylko o to pierwsze. I oczywiście zdaję sobie sprawę, że ta przepaść jest także pod kątem popularności obu dyscyplin, ale uważam, że nie ma jej już tak dużej, jeżeli chodzi o produkt, który dostarczamy.

Jako przedstawiciel klubu, który po raz siódmy będzie uczestniczył w tych rozgrywkach, wierzę, że te finanse w końcu w tej Lidze Mistrzów się pojawią. Bo futsal po prostu na to zasługuje! I powinniśmy o tym mówić głośno. A da się to usłyszeć także wśród np. klubów hiszpańskich. Dla nich też te rozgrywki nie są priorytetem. To rodzima liga przyciąga im sponsorów, daje reklamę i ostatecznie przyciąga finanse. A żeby budować profesjonalne kluby, a mówimy o tym profesjonalizmie w futsalu na okrągło, to trzeba mieć pieniądze. I to co mówię wyżej to nie jest tylko zdanie Rekordu, bo to by zabrzmiało jakoś tak niepoważnie, że mistrz Polski, który dziś cieszy się, że dobił się do ścieżki A w Main Round domaga się takich zmian. Ale ja to potwierdzam w rozmowach z kolegami z Hiszpanii czy Portugalii. Oni też to widzą. Dla takiej Palmy brak zdobycia tytułu mistrzowskiego to jest dużo większy problem niż np. odpadnięcie w turnieju Elite Round.

Mi osobiście marzyłaby się idea - podzieliłem się nią kiedyś z Grzegorzem Morkisem także w kontekście rodzimej federacji - aby 1% budżetu piłkarskiej Ligi Mistrzów przekazać na futsal. Wszyscy byliby zadowoleni, a krezusi piłkarscy by nie zbiednieli. W każdym razie, póki co to tylko marzenie.

A w ogóle była możliwość, że Rekord zdecydowałby się na organizację takiego turnieju? Czy logistycznie i też przez względy właśnie finansowe klub nie chciał się na to decydować?

Zacznę od tego, że działając w sporcie trzeba założyć, że na nim się nie zarabia (śmiech). Więc aspekt finansowy nie miał żadnego wpływu na naszą decyzję o tym, że nie zgłosiliśmy się jako potencjalny organizator turnieju Main Round. Problem mamy prozaiczny - z halą sportową, której de facto już teraz nie mamy. Oczywiście w naszej, tej już historycznej hali, nie byłoby możliwości rozgrywania takich spotkań i dopiero ta nowa da nam już taką możliwość.

Pozostaje jeszcze hala „Pod Dębowcem”, w której w której graliśmy turnieje organizowane przez nas w poprzednich edycjach Ligi Mistrzów, ale w terminie Main Round jest ona zajęta. Trzeba pamiętać, że jest to hala, która służy przede wszystkim bardzo silnej w Bielsku-Białej siatkówce. Mamy brązowe medalistki Mistrzostw Polski z BKS-u oraz panów balansujących na granicy PlusLigi i I ligi. Tą halą zatem nie dysponujemy, ale wstępnie wiemy, że jeśli uda się awansować do kolejnej rundy, to będziemy zainteresowani organizacją turnieju na poziomie Elite Round.

A pomijając już w ogóle fakt konstrukcji Ligi Mistrzów, to czy ścieżka A nie jest trochę taką nagrodą, której Rekord może stać się ofiarą? Bo teoretycznie margines błędu jest większy, ale rywale są znacznie silniejsi.

To też aspekt, który poruszyłem w rozmowie z Laurentem Morelem. Podział na te dwie ścieżki wprowadzono już kilka lat temu i ja dalej tego nie rozumiem… Moim zdaniem najbardziej sprawiedliwe byłoby rozlosowanie ośmiu grup według rozstawienia, z których awansują po dwie drużyny. Ktoś z wielkich odpadnie na etapie Main Round? Trudno. Czy Rekord może być zatem ofiarą…?

Może nie tyle Rekord, ale po prostu kolejny mistrz Polski. Jak spojrzałem, to w zeszłym roku Constract miał trochę ponad cztery punkty w rankingu UEFA. Teraz Rekord miał ich aż osiem, czyli ten wynik został podwojony, ale to wszystko dzięki właśnie tym dobrym wynikom w Main Round, gdzie się udawało nabijać te punkty.

Tak, pewnie patrząc na ranking to może być problem. Bo ciężko sobie wyobrazić, abyśmy w Belgii wygrali wszystkie trzy mecze. Z drugiej strony uważam, że polski futsal poszedł mocno do przodu. Stąd dla nas i przyszłych mistrzów Polski rywalizacja na tym poziomie powinna być naturalna. Pamiętam jak dziesięć lat temu po raz pierwszy jako Rekord graliśmy w UEFA Futsal Cup. Jeszcze wtedy miałem przyjemność biegać po parkiecie. Na tamte czasy poziom Elite Round był dla nas abstrakcyjnie wysoki. Lata minęły i dzisiaj śmiało możemy o tym mówić i w takie cele mierzyć.


Przez ostatnie dwa sezony polskie kluby zdobyły w sumie 16 punktów w fazie Main Round Ligi Mistrzów


Teraz ta wylosowana grupa jest w zasadzie na poziomie Elite Round.

Dokładnie, ta grupa jest na poziomie Elite Round. Teraz tylko kwestia tego czy damy sobie radę. Piast i Constract pokazali, że możemy grać z najlepszymi w Lidze Mistrzów. Może nie z wszystkimi jak równy z równym, bo jednak wydaje mi się, że ten poziom hiszpańskich i portugalskich drużyn, to jeszcze jest półka nad nami. Ale z całą pozostałą częścią Europy powinniśmy tak to widzieć.

Moim zdaniem w ostatnich kilku latach rozwijamy się najszybciej. Przynajmniej w obrębie naszych sąsiadów. Oczywiście na Ukrainie futsal jest nadal mocny, ale bardzo nadrobiliśmy ten dystans, jednocześnie przeskakując Czechów, Słowaków i Węgrów. Uważam zatem, że powinniśmy patrzeć tylko dalej i wyżej.

Skoro Rekord nie nastawia się tak bardzo na Ligę Mistrzów, to nie obawia się porównań do tego, jak w zeszłym roku grał Constract, jak dwa lata temu grał Piast, ale też komentarzy o ewentualnym marnowaniu dobrego koszyka i rozstawienia?

Myślę, że każdy przede wszystkim powinien patrzeć na siebie. Wątpię, żeby Piast i Constract grając w Lidze Mistrzów w poprzednich sezonach myśleli o tym, że jak zagrają lepiej, to następnym mistrzom kraju będzie łatwiej. Chcieli po prostu dobrze zagrać i to im się udało! I my też chcemy się jak najlepiej w Europie pokazać. Mamy jednak swoją filozofię i drogę, którą chcemy podążać i to ona jest dla nas najważniejsza. Według niej chcemy postępować.

W tej filozofii mistrzostwo Polski dzisiaj wyżej cenimy niż grę w Lidze Mistrzów. Ważne jest też to, że budujemy i rozwijamy zespół niezależnie czy zdobylibyśmy mistrzostwo Polski, czy nie. W tym aspekcie już w lutym nakreśliliśmy sobie taki dwuletni mniej więcej plan działania. I zdobyte w maju mistrzostwo nic w nim nie zmieniło. Cały czas realizujemy dokładnie tę samą strategię.

Jako były sportowiec lubię powiedzenie, że „najważniejszy jest najbliższy mecz”. Dla nas pierwszym celem w tym sezonie, na którym się skupiamy jest mecz o Superpuchar Polski, który odbędzie się końcem sierpnia. To będzie na pewno świetne spotkanie z Piastem Gliwice. Odmienionym zresztą Piastem. Będziemy chcieli w tym meczu po raz kolejny zdobyć to trofeum i na tym się teraz koncentrujemy.

Potem będzie trochę specyficzny start ligi ze względu na mistrzostwa świata. A dopiero później będziemy gdzieś o tej Lidze Mistrzów myśleć.

A czy będziemy porównywani z Constractem i Piastem? Na pewno! Bo to jest w sporcie normalne. Ciągle się przecież porównujemy. Mamy tabelę, tabela porównuje nam cały czas, gdzie jesteśmy. Gramy jedni z drugimi. Gramy z tymi samymi rywalami. Oczywiście będzie to taka korespondencyjna rywalizacja, bo ciężko porównywać poprzednią edycję Ligi Mistrzów do tej dzisiejszej. Ale dla mnie to jest naturalne, nie mam z tym problemu. Jesteśmy gotowi, żeby przede wszystkim na boisku, ale także w takich kuluarach rywalizować.

Niezależnie czy Liga Mistrzów, czy mistrzostwo Polski, to trzeba się wzmacniać, bo wszystkie rozgrywki idą w górę. Jakich transferów możemy się zatem spodziewać? Bo na ten moment słyszymy tylko o odejściach, poza Miłoszem Krzempkiem i Kamilem Surmiakiem, którzy wrócili z wypożyczeń.

We wspomnianym planie powrót Miłosza i Kamila to kluczowa sprawa. W naszym DNA jest wzrost potencjału drużyny przez rozwój zawodników. A najbardziej widać to na wychowankach. To, że wywodzą się z naszej akademii i są w stanie grać na poziomie ekstraklasy w topowych zespołach cieszy nas podwójnie. Choć czasem, aby zrobić krok do przodu trzeba podjąć decyzję o czasowym rozstaniu.

Myślę, że Miłosz świetnie wykorzystał wypożyczenie do Widzewa i przychodzi do nas jako zupełnie inny zawodnik. Dla Kamila to jest natomiast ten moment, kiedy wierzymy, że odpali i też będzie dawał wartość na miarę swojego talentu. Reasumując, te dwa powroty traktujemy, w kategorii wzmocnień. Proszę też docenić fakt, że są to zawodnicy powoływani obecnie do reprezentacji Polski.

Do dwóch powyższych dołączy także inny wychowanek, będący wciąż uczniem naszej Szkoły Mistrzostwa Sportowego Kacper Pawlus. Wzmocnimy tym samym rywalizację na pozycji pivota, którą obecnie mamy obstawioną tylko jedną osobą. Notabene także naszym wychowankiem, tylko o 13 lat od Kacpra starszym, Michałem Markiem (śmiech). To też zresztą pokazuje jak wszystko ewoluuje i Michał Marek, którego ja pamiętam, jak trenowałem jako piętnastolatka, dzisiaj już jest takim dojrzałym zawodnikiem.

Do tego mogę potwierdzić transfer dwóch zawodników z Hiszpanii…


W ostatnim sezonie Miłosz Krzempek zanotował 16 bramek i 6 asyst w barwach Widzewa Łódź


Z hiszpańskiej ekstraklasy?

Jeden z ekstraklasy, jeden z jej zaplecza. Nie są to zawodnicy z topu, choć jeden jest zawodnikiem drużyny z czołówki LNFS. Dobieraliśmy ich jednak głównie pod kątem stylu jakim chcemy grać. I to w zasadzie tyle. Mamy kadrę zamkniętą. Oczywiście jeżeli mówimy o podstawowej czternastce. Bo w obrębie naszych zainteresowań jest spore grono juniorów i młodzieżowców, którzy od czasu do czasu na pewno będą pojawiać się w meczowej kadrze.

Będziemy teraz na pewno mieli młodszą drużynę. Ale to dobrze, bo chcemy jeszcze więcej pracować. Musimy wejść na jeszcze wyższy poziom na płaszczyźnie szybkościowo-wytrzymałościowej. A do tego potrzebne jest zwiększenie objętości treningowej.

A ktoś jeszcze mógł odejść z zespołu lub odejdzie? Były jakieś oferty? Bo zgaduję, że Matheusa lub Stefana Rakicia wiele zespołów chciałoby mieć u siebie.

Jeżeli chodzi o Stefana Rakicia, to ma ważny kontrakt i tematu nie było. Kwota odstępnego myślę, że jest taka, że raczej nikt rozmów nie podejmie. Jeżeli chodzi natomiast o Matheusa, to to był jeden z naszych priorytetów, żeby zatrzymać go u siebie. Zrobiliśmy to już w zimie, więc tu także spaliśmy spokojnie.

Poza wymienionymi w pytaniu zawodnikami nikt więcej nie odejdzie. Wszyscy zawodnicy mają albo przedłużone, albo ważne umowy, łącznie z Michałem Markiem, Pawłem Budniakiem, Bartkiem Nawratem czy Michałem Kubikiem.

A patrząc bardziej do przodu, w tym planie dwuletnim jest właśnie to, aby Rekord miał takie swoje DNA. Chodzi mi o to, że jak jeszcze w ostatnim sezonie ktoś mówił, że gra Rekord Bielsko-Biała, to od razu wiedział, że zobaczy na boisku Artura Popławskiego, Bartłomieja Nawrata, Pawła Budniaka, Michała Marka i Michała Kubika. Tymczasem Popławski już odszedł, Budniak zapowiedział, że pogra jeszcze rok lub dwa, a Nawrat od kilku lat się pewnie zastanawia kiedy będzie ten ostatni sezon, ale że cały czas jest formie, to ten kontrakt jest przedłużany. Oczywiście mamy Surmiaka, mamy Krzempka, Iwanka, a więc wychowanków, ale oni jeszcze nie byli liderami drużyny. Czy jest zatem coś za nimi?

Na ten moment jesteśmy chyba jedynym klubem na poziomie ekstraklasy, który przeszedł już taką pokoleniową zmianę. A w naszym przypadku było ich już kilka. Może Red Dragons Pniewy wkrótce też staną przed takim wyzwaniem i będą mogli się w tym aspekcie wypowiedzieć i podzielić swoimi doświadczeniami. I myślę, że w tym pytaniu dokładnie zdefiniowałeś to, o co w budowaniu drużyny nam chodzi. Chcemy grać o najwyższe cele, ale z zawodnikami, którzy są z nami związani. Czasem przez całą karierą. Czasem przez jakiś jej dłuższy okres. Tak, aby jak ktoś wchodzi na hale i widzi Rekord, to od razu mógł wymienić te 5-6 nazwisk topowych zawodników, których tu zobaczy, co oczywiście nie jest łatwe, bo tym zawodnikom trzeba zapewnić ciągłe warunki do rozwoju i motywacji.

Z drugiej strony ciężej w takich drużyna przychodzą zmiany. Bo tak jak zawodnik wiąże się z klubem emocjonalnie, tak też klub z zawodnikiem. W tym kontekście np. takie odejście Artura Popławskiego to jest trudna sprawa. I to nie jest tak, że ona jest trudna tylko dla Artura. Ale dla nas odpowiedzialnych za klub także. To jest facet, który dołączył do nas chyba w 2012 roku. I od zawsze był. Od zawsze można było na niego liczyć. Każdy kibic wiedział, że jak gra Rekord, to Artur tam będzie. A my w trakcie meczu także tymi kibicami jesteśmy!

Swoją drogą my mocno fokusujemy się w Rekordzie na wychowankach. To oczywiście jest piękne, gdy przez lata patrzysz na rozwój młodego chłopaka i później widzisz go w rywalizacji z najlepszymi. Ale ja traktuję tak samo takich długo z drużyną związanych zawodników. Artur, ale nie tylko o nim mówię, to jest zawodnik, który do nas przyszedł jako solidny ligowy gracz, a u nas stał się wybitnym ligowym zawodnikiem, który przecież zdobył siedem tytułów mistrzowskich, który przez dobre kilka lat, moim zdaniem, był jednym z najlepszych zawodników w lidze. Piękna historia.


Artur Popławski rozegrał ponad 300 spotkań w barwach Rekordu Bielsko-Biała


Niemniej ta zmiana pokoleniowa w najbliższym czasie was czeka.

To są naturalne procesy. I wcale nie chodzi o patrzenie zawodnikom w metrykę. To byłoby zbytnie uproszczenie. Natomiast klub/drużyna, jeżeli ma być na topie musi ciągle się zmieniać i ewoluować. Stąd zmiany są nieuniknione. Ale racja, że są takie momenty, gdy jest ich więcej i możemy mówić o tzw. „zmianie pokoleniowej”.

Bartek Nawrat jest moim rocznikiem. Ma 40 lat. Szacun, że jeszcze jest w stanie grać. Aczkolwiek też play-offy pokazały, że już takie granie co trzy dni to dla niego za dużo. Gdzieś mocniej po trzydziestce jest i Paweł Budniak i Michał Kubik. Trzeba się liczyć z tym, że to będzie albo ich decyzja, albo taka obustronna decyzja, że te ich przygody Rekordem będą się kończyć. Na pewno będą wyrwy, bo tak jak powiedziałeś, każdy kto mówi Rekord mówi Popławski i tak dalej: Rekord - Budniak, Rekord - Kubik, Rekord - Nawrat, Rekord – Marek.

Musimy zatem myśleć o przyszłości, ale mamy jako klub już 30 lat, więc takie zmiany przeżywaliśmy. Pamiętam pierwszą generację zawodników Rekordu. Ty na pewno, a i większość obecnych kibiców futsalu w Polsce nie miało możliwości oglądać, jak grali: Andrzej Szal, Andrzej Szymański czy bracia Adam i Piotr Piechówka. To były zamierzchłe czasy.


Bartłomiej Nawrat jest jednym z najstraszych zawodników FOGO Futsal Ekstraklasy


Tak, tylko jak sobie przewijam najlepszych strzelców wszech czasów, to te nazwiska się tam pojawiają.

No właśnie, oni tworzyli Rekord na początku. Minęło dziesięć lat i… wszyscy zakończyli granie. Pamiętam to jako młody chłopak. Z perspektywy szatni był to dla nas szok. Oni zawsze byli! Kto to teraz będzie ciągnął? Ale byli następni. To pokolenie, które zdobyło pierwsze mistrzostwo Polski dziesięć lat temu. W tamtych czasach jak się patrzyło, to Rekord to był Paweł Machura, Tomek Dura, czy Krystian Brzęk. Był też Wojtek Łysoń, Łukasz Mentel i myślę, a raczej mam nadzieję, że ja też byłem tam kojarzony z tą drużyną. I cóż… Po dwóch latach z powyższych zawodników nie został praktycznie nikt. Ostał się Jan Janovsky, Michał Marek, Artur Popławski czy Łukasz Biel. I to oni stworzyli podwaliny pod nową złotą generację, która zdobyła potem pięć tytułów mistrzowskich z rzędu.

Chciałbym, a wręcz marzyłbym o tym, że ktoś za te dwa, trzy lata powie, że Rekord to jest Krzempek, Surmiak, Iwanek, może Pawlus, a może Matheus czy Rakić.


Piotr Szymura w trakcie ceremonii medalowej mistrzów Polski w 2014 roku


A istnieje w ogóle ryzyko, że Rekord futsalowy stanie się ofiarą Rekordu piłkarskiego? II liga to z pewnością większe nakłady finansowe, wcześniej doszła też budowa nowej trybuny, nawet dla samych futsalistów powstaje nowa hala. Bardzo dużo wydatków w bardzo krótkim czasie, a wyzwania tylko rosną.

Po awansie naszych piłkarzy do II ligi rzeczywiście co rusz jesteśmy pytani „Co jest dla klubu ważniejsze?” Więc ja powtórzę za prezesem, że u nas z futsalem i piłką nożną jest tak, jak z posiadaniem dwójki lub więcej dzieci. Czy da się powiedzieć, które kocha się bardziej? Jak rodzina jest silna, to jedno wzmacnia drugie.

Dla mnie jeden z najpiękniejszych obrazków w tych ostatnich tygodniach wydarzył się w szatni świeżo upieczonych II-ligowców. Gdy wreszcie po godzinie świętowania na boisku wszyscy zawodnicy zeszli do szatni, przyszliśmy tam razem z zarządem i też się cieszyliśmy, rozmawialiśmy. Po kilku minutach zapukał do szatni trener Chus Lopez. Sposób, w jaki go przywitała drużyna piłkarska było piękną puentą tego, co zawsze było naszą filozofią, a więc łączenie piłki nożnej z futsalem. To był taki piękny obrazek, bo oni go niesamowicie ciepło przyjęli. Oni czuli, że to jest też ktoś od nich. Ktoś, z kim oni są razem na co dzień. Kto też ich wspiera, mimo że działa w innej klubowej sekcji.

Co do samych inwestycji w infrastrukturę, to jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Praktycznie od 2000 roku nieustannie rozbudowujemy i modernizujemy nasz obiekt. Zapraszam zresztą do książki Jana Pichety „Spod kopca do Ligi Mistrzów”. Warto zobaczyć zdjęcia, które tam pokazują, jak obiekt wyglądał we wspomnianym 2000 roku. No i można powiedzieć, że te dwie ostatnie inwestycje - budowa stadionu piłkarskiego czy wreszcie budowa nowej hali sportowej to dopełnienie tego wieloletniego procesu. Wisienka na torcie.


Hala Rekordu Bielsko-Biała przed remontem i budową trybuny w 2001 roku


Nie ma obaw, że coś się kolokwialnie mówiąc „wysypie”?

To jest rzeczywiście dobre pytanie. Ten poprzedni sezon był dla nas absolutnie najlepszy w historii klubu. Praktycznie wszystko co zamierzyliśmy, tak na niwie sportowej jak i organizacyjnej, nam się udało. Mistrzostwo Polski w futsalu męskim i kobiecym, upragniony awans piłkarzy po kilkunastu latach do II ligi, utrzymanie w Ekstralidze kobiet, grupy młodzieżowe z medalami mistrzostw Polski w futsalu czy awanse do Centralnej Ligi Juniorów. Także naprawdę była to taka nagroda na to 30-lecie klubu.

Teraz natomiast czeka nas moim zdaniem najtrudniejszy rok w historii. Tak jak w ostatnich tygodniach było wiele radości, tak może się okazać, że będzie to dla nas wszystko bardzo trudne. Musimy sobie wyobrazić, że tych drużyn, które mamy w klubie jest około trzydziestu, z czego pięć seniorskich. Może się okazać, że będzie taki weekend, w którym zagramy mecze na kilku różnych obiektach: na stadionie miejskim, na naszych obiektach w Cygańskim Lesie, na hali Widok czy na boisku w Wapienicy. Z czego każdy mecz II ligi, Ekstraligi kobiet i futsalu może być transmitowany w TVP Sport. Logistycznie to będzie na pewno gigantyczne wyzwanie.

Już teraz wiemy, że pierwszy domowy mecz II ligi z Zagłębiem Sosnowiec musimy zagrać na obiekcie miejskim w Bielsku-Białej. Musimy to wszystko organizacyjnie udźwignąć. A kibiców na pewno będzie kilka tysięcy...

Tym bardziej, że kibice Zagłębia Sosnowiec przyjaźnią się z kibicami BKS-u Bielsko-Biała.

Dokładnie. Już mamy zapowiedź kilkusetosobowej grupy kibiców Zagłębia, a w tym fanów sosnowieckiej drużyny z Bielska-Białej. Wierzę w to, że ze wszystkim sobie damy radę. Choć pewnie zdarzy się kilka wpadek. Mam tylko nadzieję, że nie jakichś dużych i że kibice będą w tym aspekcie wyrozumiali (śmiech). Będziemy dawać z siebie wszystko!

W tym kontekście powiem szczerze, że bardzo się cieszę, że te futsalowe okienko było wcześniej przemyślane i przygotowane. W tym momencie bowiem wymogi II ligi i te logistyczne tematy jak burzenie hali, początek budowy, czy gra na Stadionie Miejskim pochłaniają nas bez reszty.

A w klubie dojdzie do jakichś zmian strukturalnych w związku z awansem drużyny piłkarskiej do II ligi? Czy ktoś inny będzie zarządzać tak sportowo-dyrektorsko drużyną piłkarską i futsalową? Bo tych obowiązków na pewno będzie więcej.

Będzie więcej obowiązków. Myślę, że do tej pory to zarządzanie u nas było takie mocno rozproszone. My mamy przede wszystkim bardzo mocno zorganizowany pion, jeżeli chodzi o akademię. Tam jest jakieś 400-500 zawodniczek i zawodników, którymi zarządzają trenerzy i koordynatorzy. Tam jest to poukładane i zmian nie będzie.

Jeśli chodzi natomiast o seniorskie drużyny, szczególnie te cztery „eksportowe” grające na poziomie centralnym, to będziemy wokół nich rozbudowywać i jeszcze mocniej profesjonalizować pion sportowy. Każda drużyna będzie miała swojego team managera, czyli taką osobę operacyjną. W futsalu działamy tak już od kilku lat i tę bazę będziemy przenosić na pozostałe drużyny. Szczególnie, że zwłaszcza w kontekście II ligi spraw do załatwiania jest dużo więcej niż wcześniej.

A w futsalu kto będzie się tym zajmować?

Funkcję team managera drużyny Futsal Ekstraklasy będzie pełnił Samuel Jania, który tym samym nie będzie już w sztabie szkoleniowym drużyny. Ponadto Samuel jako trener pozostanie przy drużynie mistrzyń Polski kobiet w futsalu, która też już jest teraz wydzielona z piłki nożnej kobiet.


Samuel Jania zostanie team managerem futsalowej sekcji Rekordu Bielsko-Biała


Poza sparingiem z Blue Magic Dublin będą też jeszcze jakieś zagraniczne spotkania? Tutaj myślę przede wszystkim o Interobalu Pilzno, znanym już sparingpartnerze, a teraz też uczestniku Ligi Mistrzów.

Kiedyś mieliśmy także tradycyjnego rywala w postaci Era-Pack Chrudim. Co ciekawe, rozmawialiśmy nawet z nimi przed sezonem i okazało się, że… też mają burzoną halę (śmiech). Natomiast tak, wstępnie mamy dograne mecze z węgierskim Haladasem i właśnie z Interobalem Pilzno. Zresztą muszę powiedzieć, że bardzo dużo propozycji sparingowych dostaliśmy. Nawet Kairat Ałmaty chciał z nami zagrać. Nie rozmawiałem nigdy z Rafałem Franzem, ani Dawidem Grubalskim czy też mają takie propozycje, ale najwidoczniej drużyny z naszej ligi są postrzegane jako ciekawi sparingpartnerzy, nawet dla tych największych.

To jak już jesteśmy przy nadchodzącym sezonie, czy po zdobyciu mistrzostwa Polski w Rekordzie przekonali się do fazy play-off? Bo początkowo, tak na papierze, Rekord miał najwięcej do stracenia.

To dodatkowa satysfakcja, że wygraliśmy mistrzostwo po fazie play-off, bo może raz na zawsze zamkniemy tę dziwną narrację, jaka się wokół nas wytworzyła przy tej formule rozgrywek.

Znaczy, no patrzę na tabelę, gdy play-offy wchodziły. W tamtych latach Rekord był dominatorem.

Tak, Rekord był dominatorem. Gra jedynie w formule ligowej bardzo pasowała do naszej organicznej pracy i tego, że zawsze w każdym meczu gramy o zwycięstwo. To finalnie dawało nam tytuł czasem na kilka kolejek przed zakończeniem ligi. Choć myślę, że przez te pięć mistrzowskich lat mieliśmy na tyle mocny zespół, że w fazie play-off też byśmy się wybronili. Niemniej w sporcie chodzi głównie o emocje. A faza play-off je daje. Nie chodzi o to, aby zawsze wygrywał teoretycznie najlepszy. A nawet jak na papierze jesteś najlepszy, to musisz to dodatkowo udowodnić w bezpośredniej rywalizacji. I o to chodzi w play-offach! W każdym sporcie halowym jest to standard, więc cieszę się, że także w Polsce.

I myślę, że jesteśmy obecnie w takiej fazie rozwoju futsalu w Polsce, że przed wszystkim potrzebna nam jest stabilizacja. W ostatnich dziesięciu latach przerobiliśmy tych systemów rozgrywek kilka. Dobrze byłoby już przy tym nie kombinować.

Natomiast to, co uważam, że jest problemem, i to bardzo poważnym, to nieprawdopodobny natłok meczów w drugiej rundzie. I ten problem widzę na dwóch płaszczyznach. Organizacyjnym - bo ta faza play-off jest u nas… za krótka. Nie wybrzmiewa tak jak powinna, ale z uwagi na terminarz nie ma gdzie jej zmieścić.

Kluczowy jest jednak z mojego punktu widzenia drugi aspekt - sportowo-ludzki. My tych zawodników za bardzo eksploatujemy. Szczególnie tych najlepszych. Reprezentantów kraju. Popatrzmy na drugą rundę i poważne kontuzje: Kąkola, Leszczaka, Marka czy Zastawnika. One nie wzięły się moim zdaniem z przypadku. Popatrzmy też na nasze finałowe mecze z Constractem. Wszyscy podkreślali oczywiście dramaturgię tych spotkań. Ale jak się popatrzy na aspekt fizyczny, to jeżeli doszłoby do piątego spotkania finałowego, to nie wiem, czy byłoby komu wyjść na parkiet.

Stefan Rakić już by nie dał rady?

Stefan by może jeszcze dał radę, bo on jest pod tym kątem wyjątkowy. Ale takich Stefanów mamy w lidze może dwóch czy trzech. To był już nadludzki wysiłek. Nie będę ukrywał, że u nas kilku zawodników grało po prostu na środkach przeciwbólowych. I to takich grubszych niż APAP. I wydaje mi się, że w Constrakcie było podobnie.

A jak sobie zobaczymy terminarz drugiej rundy nadchodzącego sezonu, to w drugiej rundzie jest trzydzieści kilka dni zgrupowań reprezentacji, plus Puchar Polski, plus play-offy. Boję się, że znowu kilku chłopaków przypłaci to zdrowiem.

To nie są gladiatorzy, których wrzucamy do klatki i niech się potocznie mówiąc „naparzają”. Musimy mieć na to jakiś pomysł, bo to jest po prostu w stosunku do nich nie w porządku w takim czysto ludzkim aspekcie. A jako członek Rady Nadzorczej Futsal Ekstraklasy oraz Komisji Futsalu i Piłki Plażowej czuję się za to współodpowiedzialny. I obiecuję dołożyć wszelkich starań, aby tę sytuację unormować.


Stefan Rakić był jednym z głównych bohaterów finałowych starć Rekordu z Constractem


A można się zgodzić ze zdaniem, że mimo wprowadzenia play-offów kluby nie testują zawodników tak bardzo jakby się mogło to wydawać na początku, że będą to robić, a dalej to miejsce na koniec fazy zasadniczej jest bardzo ważne i wyścig o nie jest coraz trudniejszy?

Wrócę do wcześniejszej myśli. Kiedyś zresztą z Rafałem Franzem o tym rozmawialiśmy. Ważne jest ustabilizowanie formatu rozgrywek. Wtedy też zaczniemy się go uczyć i wykorzystywać jego mocne i niwelować słabsze strony. Bo zgadzam się, że obecnie sezon zasadniczy pozawala więcej próbować i eksperymentować. Tak na płaszczyźnie samych zawodników jak i taktyki. Przy czym pamiętajmy na końcu, że ci zawodnicy, którzy wychodzą na parkiet chcą wygrywać.

Pamiętam, że lata temu Marta Krzyśka, gdy pisała pracę magisterską, robiła z nami ankietę porównującą aspekty psychologiczne zawodników grających w topowych zespołach, a my już wtedy za taką uchodziliśmy i tych z dolnych rejonów tabeli. Nie wiem, co z tego wyszło, obiecała mi swoją drogą, że mi to kiedyś wyśle, ale nigdy mi tego nie zrobiła…

Upominamy się zatem tutaj.

Nie wiem co z tego wyszło, ale jak ja kojarzę tych zawodników z topu, to oni mają mental ciągłej rywalizacji i wygrywania. Im się nie da powiedzieć, że akurat dziś coś ćwiczymy. Taki wspomniany wcześniej Rakić nie jest w stanie odpuścić. On chce grać tylko o zwycięstwo w każdym meczu czy nawet treningowej gierce.

Tylko nie chodzi o to, aby Rakić odpuszczał, ale w jego miejsce wszedł zawodnik młodszy.

Zgadza się. Tak jak powiedziałem mam nadzieję, że system na tyle okrzepł, że będzie tych młodzieżowców więcej. Aczkolwiek tu dotykamy innego problemu, bo przede wszystkim tych młodzieżowców trzeba skądś brać...

Właśnie, może nie ma kogo testować i play-offy są dla części po prostu też dobrą wymówką przy ewentualnych potknięciach w trakcie fazy zasadniczej.

Myślę, że może tak być. Pamiętajmy, że poziom ekstraklasy poszedł w ostatnich latach mocno w górę. I ci młodzieżowcy muszą być na naprawdę dobrym poziomie. Bo wpuszczanie młodego zawodnika tylko dlatego, że jest młody mija się z celem. Jeżeli będą zawodnicy o określonym poziomie, to samo wpuszczanie ich na boisko nie będzie moim zdaniem problem. Myślę też, że naturalnie, szczególnie te drużyny z czołówki, które mają mocnych czternastu zawodników, będą nimi więcej rotowały.

Wydawałoby się, że Rekord chce coś takiego zrobić, bo zauważyłem, że przez ostatnie dwa sezony w rundzie wiosennej jest zgłaszana cała gama chłopaków z drużyn młodzieżowych, tylko później ich nie widać na boisku.

To jest rzeczywiście specyficzna sprawa - związana z regulaminem PZPN dotyczącym zgłaszania zawodników w trakcie rozgrywek. Poruszaliśmy ten temat na obradach Rady Nadzorczej Futsal Ekstraklasy, ale nic nie można póki co z tym nic zrobić. Stąd, ponieważ nie możemy młodych chłopaków zgłaszać w trakcie rozgrywek, musimy z góry zgłosić większość juniorów, którzy potencjalnie od czasu do czasu mogą znaleźć się w meczowej kadrze. Może dojść do takiego kuriozum, że przed sezonem zgłosimy 50-60 zawodników… Regulamin jest tu niedoskonały. Mam nadzieję, że uda się to docelowo naprawić. Bo uważam, że szczególnie na młodych zawodników futsal powinien być jak najszerzej otwarty. Nam na pewno pomoże zgłoszenie po dwóch latach przerwy drugiego zespołu do rozgrywek w III lidze. Tam będzie można mocniej selekcjonować tych zawodników, którzy rzeczywiście mają szansę gry w ekstraklasie.

To może inaczej, czy łatwo jest przekonać tych młodych zawodników, żeby grali w futsal, czy może oni właśnie bardziej chcą spróbować swoich sił na trawie, tym bardziej, że teraz Rekord ma drugą ligę, no to świetne okno do pokazania się.

Myślę, że młodzi ludzie są dziś na tyle świadomi, że to nie kwestia przekonywania, tylko pokazywania różnych opcji rozwoju kariery sportowej. To trochę jak z wyborem szkoły czy zawodu. Trzeba pokazywać różnie możliwości i później wspierać niezależnie jaką drogę ktoś wybrał.

Oczywiście większa grupa zawodników widzi swoją szansę w piłce nożnej. Ale poprzez pobyt w naszej szkole lubią ten futsal i jest on dla nich alternatywą i szansą na ciekawą, czasem międzynarodową karierę. Takimi przykładami mogą być Michał Marek czy Łukasz Biel, którzy po kilku latach spędzonych w pierwszej piłkarskiej drużynie Rekordu przenieśli się do z powodzeniem do futsalu. A np. Szymek Szymański (obecnie Ruch Chorzów przyp. red.) czy Damian Hilbrycht (obecnie Bruk-Bet Termalica Nieciecza przyp. red.) mimo wysokich futsalowych predyspozycji wybrali piłkę nożną i również świetnie w niej sobie radzą.

Jest też grupa chłopaków, którzy już w wieku 15/16 lat wiedzą, że chcą postawić na futsal. Tak było z Michałem Kałużą, Kamilem Surmiakiem, Szymkiem Cichym czy Krzyśkiem Iwankiem. Takich zawodników staramy się prowadzić indywidualną ścieżką.


Krzysztof Iwanek stawia coraz większe kroki w pierwszej drużynie Rekordu, któego jest wychowankiem


A kiedy zobaczymy pierwsze roczniki z klasy futsalowej SMS Rekord? I czy ten projekt będzie kontynuowany? Są chętni do kolejnych roczników?

Nie, projekt nie jest kontynuowany. Chętnych, o odpowiednim poziomie sportowym, który nas interesował, do klasy futsalowej było za mało. Stąd postawiliśmy na indywidualną ścieżkę dla tych, którzy już w wieku 15 lat, gdy dołączają do szkoły chcą się rozwijać głównie w futsalu.

Zresztą dla nas moment naboru do liceum to takie naprawdę najważniejsze okienko transferowe. Ściągamy wtedy do naszego SMS-u wyselekcjonowanych, ambitnych i młodych zawodników oraz najlepszych sportowo absolwentów naszej Szkoły Podstawowej i mamy cztery lata, aby ich ukształtować. To ilu ich później zobaczymy na szczeblu centralnym czy to w futsalu, czy w piłce nożnej jest najlepszym miernikiem czy dobrze robimy swoją robotę.

No dobrze, ale nie każdy ma takie narzędzia jak Rekord. Skąd zatem inne kluby mogą sięgać po młodych zawodników?

Rzeczywiście Rekord jest pod tym kątem dość specyficzny, ale uważam, że w Polsce jest naprawdę bardzo dużo zdolnych zawodników. Pytanie tylko czy damy im szansę poznać i zetknąć się z futsalem. I czy jak już się to uda, to czy będziemy ich w stanie zarazić opcją futsalowej kariery.

I w tym miejscu bardzo ubolewam, że wycofano w Polsce rozgrywki do lat 21. Mocno o to w Komisji Futsal walczyłem, ale się nie udało… A uważam, że ten okres 20-21 lat to newralgiczny moment w życiu i karierze tych zawodników, którzy często zakończyli już edukację, skupili się na piłce nożnej i mimo wcześniejszej styczności z futsalem, nie ma jak do nich dotrzeć. Straciliśmy z nimi kontakt. Rozmawiałem kiedyś o tym z trenerem reprezentacji Błażejem Korczyńskim. I może skoro nie mistrzostwa, to może uda się powołać taką reprezentację? Aby był jakiś haczyk. Żebyśmy tych zawodników dłużej monitorowali. Wydaje się, że oni w tym wieku mogliby na nowo do tego profesjonalnego futsalu wejść. Dziś ich tracimy.

Niezależnie skąd zawodnicy trafią do Rekordu, wiemy, że na pewno będą już grać w nowej hali…

Tak, tak, w nowej hali. Zresztą ten dwuletni plan, o którym wspominałem też ma trochę przygotować Rekord do tego, aby w nowej hali nadal była drużyna, która będzie w stanie rywalizować o najwyższe cele!


Wizualizacja nowej hali sportowej Rekordu Bielsko-Biała


…ale w najbliższym sezonie zespół będzie trochę bezdomny. Ewentualne play-offy, może nawet finały, jeśli uda się awansować, będą mogły być rozegrane „Pod Dębowcem”?

Tak jak w przypadku Ligi Mistrzów wszystko będzie zależało od sytuacji hali „Pod Dębowcem”. To nie jest nasz obiekt, tylko miejski. Plus jest taki, że w maju kiedy w futsalu grana jest faza play-off nie gra już siatkówka. Ale do tego jeszcze sporo czasu. Póki co przenosimy się na halę Widok i to będzie nasz tymczasowy futsalowy dom na sezon 2024/2025.


Fot. Rekord Bielsko-Biała / FOGO Futsal Ekstraklasa / Paweł Jakubowski / Kinga Sałata / materiały prasowe