Potrafią wykręcić wynik ponad stan

21.05.19Utworzono
/uploads/assets/1832/60070275_2432394190127725_5441553814039560192_o-600x450.jpg
W Futsal Ekstraklasie rozegrał ponad 100 spotkań. Przez wiele lat łączył funkcję trenera i zawodnika Red Dragons Pniewy. W meczu ze Słonecznym Stokiem Białystok zagrał po raz ostatni. Łukasz Frajtag postanowił zawiesić „halówki” na przysłowiowym kołku i skupić się na pracy szkoleniowca. Za co kocha futsal? Na to i inne pytania odpowiadał wódz Czerwonych Smoków.

- 10 minuta spotkania ze Słonecznym Stokiem. Schodzisz z boiska, odbierasz znacznik i wszystko się kończy. Możesz po raz pierwszy skupić się na wydawaniu dyspozycji z ławki trenerskiej. Długo dojrzewała w Tobie decyzja o tym, żeby powiedzieć pass?


- Kilka rzeczy miało wypływ na to, że podjąłem teraz taką decyzję. Chciałem już wcześniej zakończyć swoją przygodę z futsalem jako zawodnik, ale przy naszym klubowym budżecie nie mogłem sobie na to pozwolić, ponieważ trudno byłoby znaleźć kogoś na zastępstwo. Teraz mogę z ręką na sercu, ze spokojem zawiesić buty na kołku, bo wiem, że będzie miał kto grać i drzemie duży potencjał w tych naszych chłopakach. Moje odejście na pewno nie spowoduje spadku jakości tego zespołu. Fizycznie czuję się dobrze i młodo, jednak im człowiek starszy, tym częściej pojawiają się jakieś drobne urazy. W tym roku kończę 35 lat, więc nie mogę sobie pozwolić na dłuższe przerwy, bo organizm już inaczej reaguje i dłużej się regeneruje. Czułem już na boisku, że formy czasem brakuje i nie byłem już tak pewnym punktem tego zespołu jak wcześniej.


- Jak zaczęła się Twoja futsalowa pasja? Dlaczego wybrałeś akurat parkiet, a nie na przykład trawę?


- Grałem w Sokole Pniewy od dziecka. Drużyna występowała wtedy w dzisiejszej III lidze i juniorzy nie mieli praktycznie szansa na to, żeby przebić się do pierwszej drużyny, ponieważ sprowadzano za spore pieniądze zawodników z zewnątrz o uznanej marce. Klubowi zależało na tym, żeby jak najszybciej osiągnąć dobry wynik. Jeszcze w liceum poznałem Rafała Gnybka, który grał już wtedy amatorsko w jednej z hal, więc zdecydowałem się też pójść pokopać piłkę. I tak od turnieju do turnieju, od zwycięstwa do zwycięstwa. Graliśmy w ciekawej lidze amatorskiej w Szamotułach. Po wybudowaniu obiektu w Pniewach powołaliśmy do życia poprzez stowarzyszenie swoją ligę halową. Cały projekt był systematycznie rozwijany, złapaliśmy jakiś kontakt z Akademią, która grała wtedy w Poznaniu. Jeździliśmy nawet na mecze do stolicy Wielkopolski. Jakiegoś wieczoru zadzwoniłem do Rafała Gnybka po obejrzeniu skrótu z II-ligowego meczu i powiedziałem mu, że musimy się zgłosić do tych rozgrywek, bo jest szansa na awans. Namówiłem go i tak zaczęła się cała historia Red Dragons.


- Gdybyś miał sięgnąć pamięcią do meczu, który najbardziej utkwił Ci w pamięci. Jakie to było spotkanie i dlaczego?


- Mam kilka takich spotkań. Pierwsze to starcie z KS Gniezno, które decydowało o naszym awansie do Futsal Ekstraklasy. Wygraliśmy, a mnie udało się zdobyć kluczowego gola. W Ekstraklasie pamiętam potyczkę z Wisłą Krakbet Kraków, kiedy wszyscy skazywali nas na pożarcie, a Biała Gwiazda wróciła do domu z niczym. Też zdobyłem gola i doznałem dosyć nieszczęśliwej i nietypowej kontuzji, wpadając na słupek. I mecz w Chojnicach, kiedy zapewniliśmy sobie miejsce w pierwszej czwórce. Przy naszym budżecie to było coś niesamowitego. Wiedzieliśmy, że osiągnęliśmy duży sukces.


- Dzisiaj stoisz już zupełnie po drugiej stronie barykady. Jak wygląda Twoja praca od czysto trenerskiej strony?


- Prowadzę w klubie zajęcia z maluszkami, z dziećmi od 4 do 9 lat. Tak staramy się wychowywać i zarażać futsalową pasją młode pokolenie, gdzie tak naprawdę nie gramy jeszcze w piłkę i głównie się bawimy na zajęciach ogólnorozwojowych. Staramy się budować więź z klubem, bo na treningi zaglądają również rodzice. Cieszymy się później jak na naszych ligowych spotkaniach pojawiają się całe rodziny. Dużą wagę przykładamy również do szkolenia młodzieży, która regularnie uczestniczy w rozgrywkach młodzieżowych mistrzostw Polski w futsalu. W tym sezonie te zespoły szkolił głównie Roman Vakhula. Sporo czasu zajmuje mi pierwszy zespół. Do czego przykładam największą wagę? Tak naprawdę do wszystkiego. Wbrew pozorom do analizy przeciwnika w obecnej kampanii przykładam najmniejszą wagę, bo skupiamy się przede wszystkim na sobie. Zawsze przekazuję zawodnikom informację o tym, jakie są mocne strony rywala, ale priorytetem jest nasz plan na mecz.


- Musiałeś jakoś specjalnie namawiać żonę, żeby pomogła Ci w klubie?


- Żona wspiera mnie od początku w futsalowej pasji, która rozpoczęła się jeszcze przed naszym ślubem. Jak się pojawiły dzieci, to trochę tego czasu zaczęło na wszystko brakować i pojawiały się problemy z mojej strony, ale żona była bardzo wyrozumiała. Paulina jest fizjoterapeutką, ma swój gabinet i to dosyć dobrze rozwinięty. Opiekuje się nami od strony medycznej. Wszystkie urazy są na bieżąco leczone. Jeżeli pojawiają się jakieś poważniejsze kontuzje to przez kontakty żony możemy szybko zorganizować pomoc. Ekstra się to wszystko zazębia. Żona pomaga nam też na meczach, jeżeli tylko czas jej na to pozwala. Do tego wszystkiego mogę zawsze liczyć na jej wsparcie. Wie, że futsal to moja praca i pasja.


- Klub Red Dragons nigdy nie dysponował wielkim budżetem, a jednak udało Wam się nawet otrzeć w sezonie 2014/2015 o brązowy medal. Często czujesz, że wykręcacie wynik ponad stan?


- Mija piąty sezon w Futsal Ekstraklasie i zawsze miałem świadomość tego, że wykręcamy wynik ponad stan. Jeżeli spojrzeć na nasz budżet, na kadrę, na to w jaki sposób gramy, ale nie umniejszając nic tym chłopakom, bo ciągle robią postępy, to wyniki zawsze osiągaliśmy niezłe. Nadrabialiśmy braki dobrą organizacją gry i wolą walki. Tym, że jesteśmy dobrze poukładani i gramy bardzo konsekwentnie. Czasem nawet, kiedy moje założenia taktyczne były błędne, to chłopcy i tak się tego nakreślonego planu trzymali, bo wcześniej dawało to rezultat. Przez pierwsze sezony nie mogliśmy sobie pozwolić na luz na parkiecie. Najważniejsza była dyscyplina taktyczna i to gwarantowało nam sukces. Wychodzę z założenia, że wiele w tej kwestii zależy od trenera, bo nawet przy niewielkim budżecie można walczyć o górną połówkę tabeli.


- Trudno będzie po tym sezonie zatrzymać w klubie takich graczy jak Roman Vakhula czy Dominik Solecki? Nie ma co ukrywać to będą gorące nazwiska tego lata na rynku transferowym.


- Są to ważne ogniwa w naszej drużynie i zawodnicy, którzy są pewnie łakomym kąskiem dla większości zespołów w Futsal Ekstraklasie. Ich doświadczenie jest nie do przecenienia, więc pewnie trudno będzie ich ewentualnie zastąpić. Natomiast, jeżeli odejdą to będziemy musieli sobie poradzić. Uzupełnimy kadrę na miarę naszych możliwości organizacyjnych i finansowych. Jesteśmy zespołem, który nie boi się wyzwań. W przeszłości grając słabszym składem potrafiliśmy zająć 4. miejsce, więc potencjał jest spory. Zawodnicy z Pniew na pewno zostają z nami. Oni ciągle się rozwijają i z sezonu na sezon są coraz bardziej dojrzalsi futsalowo. O utrzymanie w kolejnym sezonie jesteśmy spokojni. Kto wie, może jak wskoczymy szybko na odpowiedni pułap i trafimy z formą to będziemy walczyć o górną połówkę tabeli.


- W przyszłym sezonie Futsal Ekstraklasy czekają nas Derby Wielkopolski. Historyczny awans do elity wywalczyła ekipa GI Malepszy Leszno. Jak podchodzicie do tej rywalizacji?


- Cieszymy się, że Grupa Inwestycyjna Malepszy awansowała do elity. Pamiętam ich początki, jak przyjechali do Pniew podpatrywali jak działamy i sami zdecydowali się pójść podobną drogą. Cały czas obserwujemy ich rozwój. Szczęśliwie zeszłego lata trafił do Leszna mój serdeczny kolega Tomasz Trznadel i ten zespół był skazany na sukces. Tomek to specjalista od awansów. Już w połowie sezonu mu powiedziałem, że nie ma się o co martwić, bo i tak awansuje z pierwszego miejsca. Leszno dobrze wyglądało w I lidze na parkiecie i grało w bardzo podobnym stylu jak Euromaster Chrobry Głogów. Widać już w tym wszystkim rękę Trznadla. Wierzę, że ten beniaminek wniesie do ekstraklasy powiem świeżości i nie będzie chłopcem do bicia.

 

Rozmawiał: Rafał Szlaga

Zdj. Red Dragons Pniewy