Piątek22.11.2024, 20:00
Sobota23.11.2024, 16:00
Sobota23.11.2024, 18:00
Niedziela24.11.2024, 16:00
Niedziela24.11.2024, 18:00
Niedziela24.11.2024, 18:00
Niedziela24.11.2024, 18:00
Łatwiej jest przystępować do nowego, ekstraklasowego sezonu z pozycji beniaminka czy mając już doświadczenie?
Zadała Pani bardzo trudne i niewdzięczne pytanie. Z jednej strony mówi się o zaletach bycia beniaminkiem, że jest jeszcze mało znany, że rozgrywa mecze z dużo większą fantazją, stąd teoretycznie o zdobywanie punktów łatwiej. Mówi się również, że drugi sezon rozgrywkowy w klasie wyższej jest najtrudniejszy. Ja jednak wolę "podniesiony już bagaż doświadczeń". Po debiutanckim sezonie mam do dyspozycji wiele analiz i wniosków. Jednym słowem cieszę się, że rola beniaminka jest już poza mną.
Po pierwszej części rozgrywek zajmowaliście szóstą lokatę. Były z tyłu głowy myśli typu “zagramy w fazie play-off”?
Oczywiście, że były. Każdy sportowiec rozgrywając zawody zawsze walczy o jak najwyższe miejsce. Początek sezonu był w naszym wykonaniu doskonały. Graliśmy swobodnie, czuliśmy się mocni. Ja jednak ciągle tonowałem nastroje w naszym mieście. Tak jak już wspomniałem, chyba wykorzystaliśmy na początku dobrze rolę beniaminka. Nagromadziliśmy w pierwszej fazie rozgrywek tyle punktów, że finalnie pozwoliło nam to na spokojne utrzymanie. A faza play-off? Ona pozostała w sferze naszych marzeń.
Czy zatem dwunasta pozycja na koniec sezonu to rozczarowanie, a może mimo wszystko spełnienie podstawowych celów, które sobie stawialiście?
Dwunaste miejsce ma słodko-gorzki smak. Z jednej strony podstawowy cel, czyli utrzymanie się na poziomie ekstraklasy został zrealizowany, z drugiej zaś po porażce bodajże w ósmej kolejce u siebie z Wilanowem, który notabene był wtedy w lidze na ostatniej pozycji, nie otrząsnęliśmy się już do końca sezonu z przysłowiowego letargu. Pewnie, były przebłyski jak wygrana w rundzie rewanżowej z Jagiellonią. Ale "jedna jaskółka wiosny nie czyni". Po meczu z Wilanowem graliśmy źle, bojaźliwie, bez wiary we własne możliwości. Zabrakło lidera, który "popchnąłby" tą drużynę dalej, pozwolił swoją postawą na parkiecie wykrzesać wśród pozostałych zawodników dodatkowe pokłady energii i umiejętności.
Jak Pan osobiście oceni sezon 2022/23? Czy wynik któregoś z zespołów był dla Pana zaskoczeniem?
Cały sezon oceniam bardzo pozytywnie. Emocje były do samego końca. I to te w walce o Mistrzostwo Polski, jak i te o utrzymanie w lidze. Wiele klubów dąży do szeroko pojętej profesjonalizacji swoich drużyn, coraz więcej w naszej lidze jest jakościowych zawodników. Nasza ekstraklasa stała się też rozpoznawalna w Europie. Jest coraz bardziej atrakcyjna, coraz więcej zawodników chce u nas grać. Wiem to z doświadczenia po ilości odebranych w ostatnim czasie maili i telefonów od agentów i samych zawodników z zagranicy, którzy deklarują chęć wzmocnienia mojego zespołu. Jeżeli chodzi o zaskoczenie, to spodziewałem się bardziej wyrównanego finału, a on skończył się w trzech meczach bez większej historii.
Wakacje to gorący sezon transferowy, chociaż oczywiście pewne ruchy dogadywane są jeszcze wcześniej. Na ten moment znamy przede wszystkim zawodników, którzy odeszli: Piotr Matras, Dani Blanco, Milinton Tijerino, Marcin Czech, Andrzej Musiał, Bartłomiej Piórkowski. Przyzna Pan, że to sporo nazwisk. Czy będzie więcej pożegnań?
Rzeczywiście ma Pani rację. Tak zwany "sezon ogórkowy" to odpoczynek dla zawodników i wytężona praca działaczy. Nie inaczej jest u nas. Co do samych odejść reprezentantów mojego klubu, to z Danim Blanco, Milintonem Tijerino, Marcinem Czechem i Andrzejem Musiałem rozwiązaliśmy umowy za porozumieniem stron. Przyczyny takiej postaci rzeczy były różne: praca zawodowa, kwestie rodzinne, inne wyzwania itp. Bartek Piórkowski był u nas na półrocznym wypożyczeniu i po wypełnieniu warunków umowy wrócił do Piasta Gliwice. Z dalszej kontynuacji przygody w naszym klubie zrezygnował Mateusz Waryłkiewicz. Najbardziej boli odejście Piotra Matrasa, kapitana, pomimo młodego wieku ikony naszego klubu. Nie boli samo odejście - zawodnik jest ambitny, chce się rozwijać, walczyć o jak najwyższe cele. Boli forma, w moim odczuciu daleka od przyjętych zasad prawidłowej współpracy pomiędzy tożsamymi podmiotami... Więcej odejść zawodników z naszego klubu nie przewiduję.
Na razie ogłosiliście przybycie, a tak właściwie powrót Sebastiana Leszczaka, bowiem były zawodnik Rekordu Bielsko-Biała występował w Waszym klubie w sezonach 2013/2014 oraz 2014/2015. Skąd taki ruch?
Skąd taki ruch? Hmm, chętnie wyjaśnię. Jeżeli chodzi o stanowisko i decyzję klubu w kwestii zatrudnienia Leszczaka, to nie muszę nikogo przekonywać, że pozyskanie reprezentanta Polski i to takiego co się zowie, jest wartością samą w sobie. Poinformuję tutaj również, że Sebastian jest futsalowym, wychowankiem naszego klubu. Warto także dodać, że w roku 2012 prowadzona przeze mnie młodzieżowa drużyna U-20, nieistniejącego już klubu o nazwie Sprinter Kłaj zajęła w rozgrywanych w Białymstoku Młodzieżowych Mistrzostwach Polski w futsalu do lat 20 czwarte miejsce, a Sebastian w tym turnieju został "królem strzelców". To właśnie na zrębach małego uczniowskiego podmiotu sportowego spod Bochni rodziły się w 2007 roku podwaliny obecnego klubu, który występuje na parkietach ekstraklasy. Cóż, można powiedzieć, że tak dla nas jak i dla Sebastiana historia zatoczyła koło.
Ilu nowych fustalistów zobaczymy w Waszych barwach? Czy szykujecie przysłowiową “bombę” transferową?
Jak Pani słusznie zauważyła ubytki kadrowe drużyny są znaczne. Doszliśmy w klubie do wniosku, że postawa obecnej kadry zespołu od wspomnianego meczu z Wilanowem spowodowała, że bardzo mocno zaczęliśmy się obawiać o prolongatę ligowego bytu w nadchodzącym sezonie. Stąd z różnych przyczyn sportowych i pozasportowych pożegnania z zawodnikami występującymi u nas dotychczas. Oprócz wspomnianego Leszczaka do zespołu dołączy jeszcze trzech, w mojej ocenie bardzo dobrych, topowych zawodników oraz na pewno grupa juniorów z rocznika 2005 i 2006, która ma za zadanie nauczenia się arkan futsalu i zaatakowania miejsca w kadrze w najbliższym czasie. Ta grupa "młodych", to też podwaliny pod budowanie drużyny U-19, która mam nadzieję wystąpi w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów, której utworzenie planuje PZPN.
Kto w przyszłym sezonie poprowadzi zespół? W wywiadzie, który można znaleźć na Waszej stronie, mówił Pan o zagranicznym trenerze.
Mogę potwierdzić, że drużynę w przyszłym sezonie poprowadzi zagraniczny trener. Jednak dopóki uzgadniane są ostatnie szczegóły dotyczące podpisania kontraktu, nazwiska trenera oraz jego narodowości w tym momencie nie zdradzę.
W tym samym wywiadzie, wspomniał Pan, że cel zespołu został określony już w zeszłym roku. Czy zatem tylko utrzymanie w FOGO Futsal Ekstraklasie będzie zadaniem zawodników i trenera? Co dokładnie zakłada Wasz pięcioletni plan rozwoju?
Głównym zadaniem mojej drużyny w nadchodzącym sezonie będzie utrzymanie w ekstraklasie. Jak już wspomniałem na początku, drugi sezon jest z reguły najcięższy o czym boleśnie przekonała się na przykład Legia Warszawa. Ale w nadchodzącym sezonie ja jako prezes oraz ludzie pracujący w klubie, chcemy zobaczyć progres drużyny, chcemy pokazać swoje DNA, chcemy, żeby Bochnia budowała swoją sportową i futsalową markę. Co zakłada plan pięcioletni? Dałem sobie czas pięciu lat na to, żeby zawalczyć o zdobycie Mistrzostwa Polski. Ale do tego potrzebna jest nie tylko forma sportowa zawodników, ale również daleko idący rozwój organizacyjny klubu, to też stabilizacja finansowa, która da "wolność' doboru kadry. Uważam, że stawianie sobie wysokich celów sportowych i organizacyjnych jest elementem niezbędnym w zarządzaniu klubem. Nie raz już podkreślałem, jak to mawiała Eleanor Roosevelt, była "Pierwsza Dama" Stanów Zjednoczonych: przyszłość należy do tych, którzy wierzą w piękno swoich marzeń!
Na koniec Pani Redaktor chciałbym życzyć wszystkim osobom związanym z klubami Fogo Futsal Ekstraklasy, miłego, udanego i spokojnego wypoczynku letniego. A po nim, wróćmy wszyscy do swoich obowiązków ze zdwojoną energią i zróbmy wszystko, żeby nasz rodzimy futsal w zbliżającym się sezonie stał na jeszcze wyższym poziomie niż dotychczas.
Fot. Tomasz Stodolny