Różne drogi do finału prowadzą

22.04.21Utworzono
/uploads/assets/3325/50982018218_f0b158333e_c.jpg
Wiemy już, że w finale tegorocznego Pucharu Polski zmierzą się zespoły Red Dragons Pniewy i Piasta Gliwice. Jakie drogi zaprowadziły obie drużyny do tego etapu rozgrywek? I ile brakowało, aby skład finału wyglądał zupełnie inaczej?

Jako pierwsi do finału awansowali zawodnicy gliwickiego Piasta, którzy w finale wystąpić wcale nie musieli. Bo choć droga do tego wielkiego dwumeczu prowadziła przez zespoły na różnym poziomie, to odpaść mogli z teoretycznie prostszymi rywalami.

W 1.rundzie trafili bowiem na Acanę Orła Jelcz-Laskowice, który mimo osłabień, dość sensacyjnie prowadził 1:0. I choć Piastunki zdołały wyrównać, to przez dłuższy czas zanosiło się na dogrywkę. O wyniku w końcówce spotkania przesądził jednak ten, który do spotkań z Orłami ma wyjątkowe szczęście – Rodrigo Dasaiev, dzięki czemu gliwiczanie mogli cieszyć się z awansu.

Finału jednak by nie było, gdyby nie świetna postawa w bramce Łukasza Bogdziewicza. W starciu z AZS-em UŚ Katowice, Piast przegrywał już 0:2. Zawodnikom Orlando Duarte szybko udało się jednak doprowadzić do dogrywki, która ostatecznie nie dała rozwiązania, a to oznaczało jedno – rzuty karne.

W tych bohaterem był wspomniany Bogdziewicz, który na cztery rzuty karne obronił aż trzy, czym bardzo się przyczynił do dzisiejszego sukcesu Piasta.

Mistrzowie odrabiania strat

Zupełnie inną drogę ku finałowi obrali z kolei pniewianie, którzy w każdym spotkaniu byli zmuszeni do gonienia wyniku.

1/32 finału: Prowadzenie TAF Toruń 2:1, ostateczny wynik 2:3.

1/16 finału: Prowadzenie Podkowa Teqball Club 1:0, 2:1, 3:2, ostateczny wynik 3:5.

1/8 finału: Prowadzenie Red Devils Chojnice 1:0, ostateczny wynik 2:6.

1/4 finału: Prowadzenie Constractu Lubawa 2:0, ostateczny wynik 2:5 [dogr.].

1/2 finału (pierwszy mecz): Prowadzenie Teamu Lębork 1:0, ostateczny wynik 4:6.

Decydujące spotkanie przebiło jednak wszystkie poprzednie. Pniewianie przegrywający jeszcze w 35. minucie 0:4 postawili wszystko na jedną kartę, grając z wycofanym bramkarzem. W wielu lęborskich domach i mieszkaniach wyciągane już były zapewne szampany, ale wtedy sygnał do ataku dał Adrian Skrzypek.

Gracze Łukasza Frajtaga potrzebowali zatem jeszcze dwóch bramek. Komentujący równoległe spotkania Clearexu z Piastem Miłosz Kocot mówił przy stanie 3:0, że wynik nie jest jeszcze przesądzony, bowiem Red Dragons świetnie grają w przewadze. I nie mylił się.

Do bramki Skrzypka, pniewianie dołożyli kolejne dwa trafienia po grze w przewadze, a całość przypieczętował ten, który odrabianie strat rozpoczął – Skrzypek. Tym samym awans Red Dragons do finału stał się faktem. I pomyśleć, co by było gdyby w Toruniu z TAF-em nie udało się odrobić strat.

Takich „przypadków” było zresztą więcej. We wczorajszym półfinale wcale nie musieliśmy oglądać Teamu Lębork. Warto pamiętać bowiem, że lęborczanie już w pierwszej rundzie, w meczu z GI Malepszy Futsal Leszno musieli podejść do serii rzutów karnych, w której świetnie spisał się Rafał Łapigrowski.

Podobnie było w derbach Warszawy. Kto wie, co by było gdyby nie AZS UW DARKOMP Wilanów awansował w rzutach karnych, ale Legia Warszawa. Czy skład finału byłby dziś taki sam? Tego już się oczywiście nie dowiemy, ale obu finalistom należą się ogromne gratulacje, bo też wspomniany „przypadek” wcale nim nie był. Te o ostatecznym wyniku w końcu nie decydują.  


Autor: Łukasz Leski

Fot. Michał Duśko