Trzeba wygrać z Rosją? Nie. Trzeba wygrać ze Słowacją

22.01.22Utworzono
/uploads/assets/3932/polaki890.jpg
Nic się nie stało! Tak moglibyśmy napisać po porażce Polski 1:3 z Chorwacją w pierwszym meczu finałów mistrzostw Europy. Ale stało się i nie ma co tego ukrywać. Na szczęście nadzieja umiera ostatnia.

Najpierw o minusach.

 

W najważniejszym meczu od lat nie udało się. Szanse nie były zbyt duże, ale jednak były. I Polacy - paradoksalnie z perspektywy wyniku - potwierdzili, że te szanse mieli. W drugiej połowie zagrali dobrze, spychali Chorwatów do obrony, stwarzali okazje bramkowe. Zabrakło... No właśnie, czego? Szczęścia? Nie, nie zasłaniajmy się brakiem szczęścia. Zabrakło umiejętności kończenia akcji.

 

Gra naszej kadry opiera się na obronie. W pierwszej połowie meczu z Chorwacją obrona zawiodła. I atak potem nie zdołał odrobić straty. Pisaliśmy już, że nasza reprezentacja miewała problemy ze strzelaniem więcej, niż jednego gola w meczu - i w trzecim z rzędu starciu w mistrzostwach Europy w czterech ostatnich latach zakończyła mecz z tylko jednym trafieniem.

 

Po inauguracyjnej porażce można pisać "Walczymy do końca" - ale to jakby oczywistość. Na poważnym poziomie sportowym zawsze walczy się do końca. I biało-czerwoni walczyli.

 

I tyle o minusach. Można także analizować np. grę poszczególnych zawodników, ale to zostawmy trenerowi Błażejowi Korczyńskiemu. Jest bliżej drużyny, świetnie ją zna. Wyciągnie wnioski.

 

Teraz skupimy się na przyszłości.

 

Błędem byłoby myślenie: "Trzeba wygrać z Rosją". Nie. Najpierw trzeba wygrać ze Słowacją.

 

A to nie musi być łatwe. Skoro Holendrzy pokonali Ukrainę, a Finowie zremisowali z Włochami, to Słowacy mogą z nami nie przegrać - to byłoby mniejsze zaskoczenie, niż punkty Holendrów i Finów.

 

Mamy lepszy zespół, niż Słowacy, ale nie na tyle lepszy, abyśmy mogli wziąć na siebie atak pozycyjny, prowadzenie gry, a Słowakom zostawić kontry. Kluczem do sukcesu ze Słowakami będzie oczywiście nie narażenie się na kontry. Tak jak graliśmy z Czechami w eliminacjach. Jeżeli nie stracimy we wtorkowym meczu więcej, niż jednego gola - to wygramy. Ważne, aby nie trzeba było odrabiać strat. Rosjanie sobie z tym poradzili świetnie, ale my nie jesteśmy jeszcze zespołem tej klasy. Z naciskiem na słowo "jeszcze".

 

Zwycięstwa w mistrzostwach Europy jeszcze nie odnieśliśmy (remis i pięć porażek). Postępy można robić na dwa sposoby: metodą rewolucji lub ewolucji. Czyli: albo zmieniamy coś bardzo szybko, albo wolno. Na rewolucję nas nie stać. Musimy iść drogą ewolucji, czyli krok po kroku. Krokiem do przodu byłoby niewątpliwie pierwsze, historyczne, zwycięstwo w mistrzostwach Europy. Na tym trzeba się skupić przed spotkaniem ze Słowacją. A po nim będziemy myśleć o Rosjanach.

 

We wtorek zobaczymy znów polski zespół zdeterminowany w obronie. Tyle, że Słowacy nie strzelą nam trzech goli w pierwszej połowie. Jeżeli nie popełnimy katastrofalnych błędów w defensywie, będzie dobrze. Musi być. Polski futsal rozwija się - sama obecność w EURO to już za mało. Jeżeli nie możemy wygrać turnieju, to wygrywajmy na razie pojedyncze mecze. 21 lat temu zaczęliśmy EURO w Rosji od porażki 1:2 z Chorwacją. Teraz nasze późniejsze losy muszą być inne.

 

P.S. Rafał Głowiak i Martin Ypley - ci Panowie odgadli, że w meczu Polski z Chorwacją będzie 1:3. Szacuneczek.

 

Tekst: Krzysztof Dziedzic

Zdj. Łączy nas piłka