Piątek22.11.2024, 20:00
Sobota23.11.2024, 16:00
Sobota23.11.2024, 18:00
Niedziela24.11.2024, 16:00
Niedziela24.11.2024, 18:00
Niedziela24.11.2024, 18:00
Niedziela24.11.2024, 18:00
Absolwent prawa na Uniwersytecie Wrocławskim, a także Chicago-Kent College of Law. Członek Polskiego Towarzystwa Prawa Sportowego. Autor bloga „Prawą stroną”.
Rozmowa z mecenasem Jakubem Fornalikiem z kancelarii Fornalik Law, obsługującej m.in. spółkę Futsal Ekstraklasa.
- Czy aby zajmować się prawem sportowym trzeba znać się na sporcie, może konkretnych dyscyplinach czy nie jest to niezbędny warunek?
- Na pewno wiedza o sporcie jest bardzo pomocna. Żeby być dobrym i skutecznym prawnikiem, należy po prostu lubić to, co się robi. W momencie, gdy jest się pasjonatem sportu, pasja przechodzi na stronę zawodową. Nie mówiąc już o tym, że orientowanie się w bieżących wydarzeniach, tym, co dzieje się na rynkach, w sytuacjach klubów jest przydatne. Wiadomo wówczas, czego można spodziewać się po kontrahentach lub ich przeciwnikach.
- Jakiego rodzaju sprawy trafiają do pana najczęściej?
- Zdecydowana większość to jednak spory sądowe i arbitrażowe. Mówimy tutaj o sporach z udziałem zawodników, klubów, trenerów czy pośredników. Znaczna część naszych obowiązków to również obsługa umów. Powiem szczerze, że gdyby była większa świadomość prawna wymienionych podmiotów, a umowy byłyby sporządzane przy asyście prawnika sportowego, większości konfliktów udałoby się uniknąć. Bo jeśli dokument sporządza nawet najbardziej profesjonalny prawnik, ale nie zna specyfiki przepisów sportowych, niuansów z nimi związanych, często okazuje się, że nie wszystko jest tak, jak być powinno.
- A świadomość klientów rośnie z roku na rok?
- Wydaje się, że tak. Ja też stawiam sobie za cel zwiększanie tej świadomości, staram się na prowadzonym przeze mnie blogu przypominać na co trzeba zwracać uwagę. Co pewien czas spotykam się z osobami, od wielu, wielu lat działającymi w branży, pełniącymi poważne role, przy czym dopiero ode mnie dowiadują się rzeczy, o których do tej pory nie mieli pojęcia, a należy o nie zadbać, by nie popaść w kłopoty.
- Piłka nożna jest panu najbliższa? I czy rzeczywiście najwięcej jest przy niej pracy, wszak wydaje się być jedną z najbardziej sprofesjonalizowanych dyscyplin.
- Potwierdzam, że piłka nożna jest w czołówce, jeśli chodzi o marketing, a przede wszystkim miejsce w świadomości odbiorców. Natomiast mnie ona i związane z nią prawo są najbliższe – interesuję się nimi od lat. Fascynacja futbolem przechodzi u nas w rodzinie z pokolenia na pokolenie.
- Pomaga pan również spółce Futsal Ekstraklasa. Wcześniej wiedział pan jaka jest sytuacja polskiego futsalu?
- Ta współpraca była dla mnie od samego początku bardzo ciekawym i atrakcyjnym wyzwaniem. Wiem, że w futsalu drzemie ogromny potencjał, jest widowiskowy. W dalszym ciągu natomiast niedoceniany. Chcę nie tylko pomóc przy aspektach czysto prawniczych, ale też przy promocji, by futsal stawał się coraz popularniejszy.
- Pan na co dzień ma jeszcze czas, by pójść na mecz, zasiąść przed telewizorem i pokibicować?
- Na to czas musi się znaleźć. Natomiast tak jak większość osób zajmujących się zawodowo sportem, próbuję odszukać w nim czystą przyjemność, lecz nie zawsze się udaje, bo na wszystko patrzę pod kątem pracy. Dla przyjemności zatem oglądam… boks.
- Nie sposób nie zapytać na koniec o tatę, znanego szkoleniowca Waldemara Fornalika. Doradza pan mu przed podpisywaniem umów?
- Tak, oczywiście. To naturalne, że w rodzinie trzeba sobie pomagać. Ojciec jest moim pierwszym i najważniejszym klientem.
- Dziękuję za rozmowę.
Ewelina KOLANOWSKA