Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Z drugiego planu #8 - AZS UW Wilanów

02.12.20Utworzono
/uploads/assets/2825/78473077_10156516794347073_8476644302603157504_o.jpg
Z zespołem związał się w trakcie turnieju Młodzieżowych Mistrzostw Polski, a jego cichym marzeniem jest zrobienie uprawnień trenerskich. O tym dlaczego czasem woli nie wchodzić do szatni oraz czemu awans do STATSCORE Futsal Ekstraklasy nie był najlepszym momentem w trakcie jego pracy opowiedział nam Roman Kostrzewa, kierownik AZS UW Wilanów.

Od kiedy jest Pan kierownikiem AZS UW Wilanów?

 

Od listopada 2019 roku.

 

W jaki sposób związał się Pan z zespołem?

 

To była przygoda na Młodzieżowych Mistrzostwach Polski U18. Nasza drużyna młodzieżowców z Drukarza Warszawa występowała wtedy pod szyldem Uniwersytetu Warszawskiego i w ten sposób związałem się z drużyną AZS-u, będąc już wcześniej kierownikiem wspomnianego Drukarza

 

Łatwo jest wejść do sportowej szatni komuś z zewnątrz?

 

Wymaga to na pewno sporo czasu i samej znajomości tematu szatni sportowej. Trzeba się z nią zapoznać i z pewnością nie jest to miejsce, w którym ktoś się może znaleźć przez przypadek.

 

Jakie cechy powinien mieć dobry kierownik?

 

To jest sprawa dosyć złożona. Kierownik powinien być pewnego rodzaju przekaźnikiem między trenerem i zawodnikami. Musi trzymać rękę na pulsie, załatwiać wiele różnych spraw, którzy potrzebują jego zawodnicy, ale potrafić rozładować występujące napięcia. Można powiedzieć, że musi być jednocześnie ojcem i kolegą.

 

Jakie charaktery dominują w szatni AZS UW Wilanów?

 

Myślę, że tak jak wszędzie. Są ludzie którzy lubią żartować, ale są i tacy, którzy bardziej zamykają się w sobie. Każdy inaczej przeżywa porażki, każdy inaczej cieszy się zwycięstw. Można powiedzieć, że jest to taka zbiór wielu bardzo różnych osób.

 

Co należy do pańskich obowiązków w dniu meczowym?

 

To zależy czy jest to mecz domowy czy wyjazdowy. Wiele czynności oczywiście się powtarza. W obu przypadkach należy skontaktować się z kierownikiem drużyny przeciwnej, w celu ustalenia strojów, w których oba zespoły wystąpią. W przypadku spotkania domowego trzeba załatwić też służby medyczne, ochronę, dobre połącznie z Internetem, spikera, przygotować boisko i obie szatnie. Kiedy mecz odbywa się zaś na wyjeździe, to tu dochodzi chociażby kwestia transportu i posiłków, więc na nudę na pewno nie mogę narzekać.

 

Czy była jakaś sytuacja, która w dniu meczowym zaskoczyła Pana, a która nie miała prawa się zdarzyć?

 

Jestem chyba szczęśliwym  kierownikiem, bo do tej pory nie było jeszcze takich sytuacji.

 

Najlepszy moment pracy?

 

Myślę, że nasze niespodziewane zwycięstwo z FC Toruń. Nie będzie to awans do STATSCORE Futsal Ekstraklasy, bo z nim zdążyliśmy okrzepnąć, mogliśmy się go spodziewać, ponieważ to był proces, a tej wygranej nie spodziewał się chyba nikt.

 

Czy są takie chwile, w których woli Pan nie wchodzić do szatni?

 

Bywają takie momenty. Zostawiam to wtedy świadomie trenerowi. Uważam bowiem, że jeśli dwie armaty by wybuchły w szatni, to z pewnością byłaby to o jedna armata za dużo.

 

Czy kierownik będąc blisko drużyny, przygotowań, odpraw, byłby w stanie, w sytuacji awaryjnej, w jakikolwiek sposób zastąpić trenera?

 

Wolałbym nie, ponieważ nie mam takich uprawnień, aczkolwiek moim cichym marzeniem jest ich zrobienie. Myślę natomiast, że mamy sporo zawodników, którzy mogą zastąpić trenera, co pokazało chociażby ostatnie spotkanie.

 

Czy zgodzi się Pan z tezą, że kierownik zespołu jest w pewien sposób historią klubu? Bo o ile trenerzy/sztab mogą się zmieniać, tak funkcja kierownika nie podlega aż takiej rotacji?

 

W wielu klubach można by tak było to ocenić. Ja jestem jeszcze zbyt krótko w drużynie, ale zgodzę się, że stanowisko to jest dość uniwersalne, nie podlegające częstym zmianom.

 

Najlepszą szatnię ma AZS UW Wilanów bo: robimy to co lubimy robić.


Rozmawiał: Łukasz Leski

Fot. archiwum prywatne