Zakochałem się w futsalu

23.05.18Utworzono
/uploads/assets/1086/Wiśniewski2.jpg
Rozmowa z Markiem Wiśniewskim, fanatykiem futsalu, koordynatorem Juventusu Toruń.

- Jesteś Markiem Wiśniewskim. Pasjonatem futsalu. W jaki jeszcze sposób mógłbyś się przedstawić tym, którzy nie wiedzą kim jesteś?

- W tej chwili jestem członkiem komisji dyscyplinarnej futsalu. Wcześniej byłem wiceprezesem i założycielem klubu Marwit, prezesem i założycielem FC Toruń, przez chwilę byłem także w Lubawie i Chojnicach. Futsal to jest moja krew parafrazując piosenkę Budki Suflera. Futsalowi nie odmawiam.

 

- Posiadasz wiedzę i doświadczenie. Powiedz, czy kluby wiedzą co to jest marketing?

- Parę klubów na pewno. Możemy mówić o BTS Rekord Bielsko-Biała, FC Toruń, Red Dragons Pniewy. Dopóki futsal nie będzie dyscypliną olimpijską, zawsze będzie po macoszemu traktowany i tu jest największy problem. To powoduje, że dla szkół nie jesteśmy dyscypliną punktowaną i przez to na starcie przegrywamy. Mogę powiedzieć na przykładzie miasta Toruń, które funduje stypendia wielu dyscyplinom, ale niestety futsal do tego grona się nie zalicza. Z kolei w Chojnicach już tak.

 

- Czego w takim razie brakuje byśmy mogli futsal oglądać na igrzyskach?

- Nie widzę tego dobrze, bo przecież ostatnie Igrzyska mieliśmy w Brazylii, kolebce futsalu. To kraj matka tej dyscypliny, a i tak futsalu nie było w programie. Mogę natomiast powiedzieć, że dobrze się dzieje w Europie. Została nam tylko jedna federacja, która jest bardzo mocna piłkarsko, a nie uczestniczy w futsalu, czyli Niemcy. Dopóki oni nie wejdą mocniej w dyscyplinę, to sytuacja się nie zmieni. Kiedy Niemcy dołączą do nas, wtedy cała Europa będzie w grze. Jeszcze niedawno podobnie było z Francją, która nie była zbytnio zainteresowana, a co teraz robią w futsalu, to wiemy. Na pewno idziemy ku dobremu.

 

- Popularność futsalu to także praca u podstaw, czy dzieciaki garną się do gry w hali?

- W Polsce jest odwrotnie, niż w całej Europie, czyli najpierw boisko, potem futsal. Niektórzy trenerzy powyżej 60 roku życia wciąż uważają grę w hali za niszczenie organizmu. Pamiętam jak lata temu rozmawialiśmy ze szkoleniowcami, by w okresie zimowym udostępniać nam zawodników do treningów w hali i spotykaliśmy się z oporem w obawie przed uszczerbkiem na zdrowiu. Na całym świecie piłkarskim dzieci zaczynają właśnie od futsalu. Problem jeszcze jest taki, że młodzi zawodnicy w wieku powyżej 16 lat uważają, że będą piłkarzami na boisku, a futsal nie przyniesie im pieniędzy. Zawodnicy, którzy grają półzawodowo czy amatorsko, nie zarabiają dużych pieniędzy, bo jaką stawkę mogą zarobić? 4000 złotych. Obcokrajowcy mogą liczyć na 1000-1500 dolarów. Można się utrzymać, ale kokosów z tego nie będzie, by myśleć o odkładaniu pieniędzy na przyszłość.

 

- Z tego co mówisz, jest potrzebna rozmowa z PZPN. Może kampania informacyjna dotycząca futsalu, jako dyscypliny która nie szkodzi, a jak pokazują przykłady, może pomóc w rozwoju zawodnika?

- Mamy fajnego chłopaka - Kuba Piotrowski. Zaczynał w futsalu. Pamiętam jak zaczynał jako malutki chłopiec. Jego brat Bartosz był wyśmienitym bramkarzem w hali. Obaj zdecydowali się na grę na trawie. Zawsze mówiłem, że PZPN może nam bardzo pomóc, na przykład w znalezieniu drogi do ogólnodostępnej telewizji. Za tym pójdzie większa oglądalność i pieniądze od sponsorów. Obecnie w futsalu mamy fanatyków tej dyscypliny. Sponsorzy dają pieniądze nie dlatego, że widzą w tym korzyści materialne, tylko po prostu robią to z pasji. Bardzo dobrze, że zainteresował się nami Sportklub Polska, ale niestety nie jest to stacja tak powszechna, że znajduje się w każdym domu.

 

- W obecnych czasach, przy użyciu dostępnych możliwości, jaką droga powinny podążać nasze kluby?

- Najważniejsze, by nie opierać się tylko na jednej nodze. Już wyjaśniam, co mam na myśli. Często kluby polegają tylko na jednym sponsorze. To powoduje ryzyko, że wycofanie się takiego sponsora przyczynia się do wycofania z rozgrywek zespołu, a w przeszłości mieliśmy wiele takich sytuacji z udziałem mistrzów i medalistów mistrzostw Polski. Druga rzecz to szkolenie młodzieży. Dobrymi przykładami tutaj są Rekord, Pniewy i Gwiazda. Jeśli przekonamy dzieci do uprawiania tej dyscypliny, tylko na tym skorzystamy.

 

- Skąd u Ciebie taka pasja do tej dyscypliny?

- W 1999 roku poszedłem na mecz w Toruniu i zakochałem się w futsalu. To jest coś pięknego. Na meczach nie można ziewać. Jest bez przerwy gra, strzały, gra kontaktowa, parady bramkarzy, adrenalina rośnie z każdą sekundą, czego nie można powiedzieć o grze na trawie.

 

- Mówimy o tym, co obecnie należy zrobić, ale cofnijmy się nieco i powiedz czym możemy się pochwalić na przestrzeni ostatnich kilku lat?

- Najważniejszym sukcesem jest występ naszej reprezentacji na międzynarodowej imprezie. Nie dość, że awansowaliśmy na mistrzostwa Europy, to jeszcze pokazaliśmy się tam z dobrej strony. Może punktowo nie było rewelacji, ale gra podobała się kibicom. Cieszy fakt, że zespoły które awansują, nie są jednorocznymi przygodami, więc w tym aspekcie dzieje się coś dobrego.

 

- Mówiliśmy o przeszłości i teraźniejszości. Co Twoim zdaniem wydarzy się w przeciągu najbliższych lat?

- Tak jak jestem w życiu optymistą, zwłaszcza przez ostatnie tygodnie muszę być optymistą, to jeśli chodzi o nasz ukochany futsal, takiego wielkiego entuzjazmu nie mam. Oczywiście będziemy szli do przodu, ale nie przewiduję ogromnego postępu.

 

- Czyli raczej małe kroczki, niż skoki?

- Dokładnie.

 

- Ale jednak kroczek, to wciąż jest droga naprzód.

- Oczywiście. Najgorsze jest stanie w miejscu, bo kto stoi w miejscu ten się cofa. Pamiętam futsal w 2005 roku, kiedy zakładałem klub. To był amatorski świat. Teraz widać, że mamy do czynienia z czymś dużo większym.

 

Rozmawiał: Marcin Dworzyński
Fot. Archiwum prywatne