Ambitna Jagiellonia to wciąż za mało

27.01.24Utworzono
/uploads/assets/5599/R6__3285.jpg
Widzew Łódź przyjechał do Białegostoku. Na papierze to oni byli faworytami, parkiet jednak zweryfikował ich zamiary. Co prawda jest wygrana, ale okupiona dużą pracą i wysiłkiem. Jagiellonia postawiła się wyżej rozstawionym rywalom.

Piekielnie szybkie otwarcie zaliczyli łodzianie. Już w pierwszej minucie za sprawą Miłosza Krzempka wyszli na prowadzenie. Rozproszona defensywa nie zdołała uchronić się od straty kolejnego gola. Jego autorem najlepszy strzelec w historii FOGO Futsal Ekstraklasy, Daniel Krawczyk. Goście rozgrywali ten mecz pod swoje dyktando, gospodarzom bardzo trudno było się do niego dostosować.

 

Faworyt nie ustrzegł się błędów, a to było szansą dla białostoczan. Z dosyć nietypowej sytuacji Jakub Kozłowski pokonał Dariusza Słowińskiego. Po drugiej stronie parkietu kilkoma dobrymi interwencjami pomiędzy słupkami popisał się Kamil Ulman. Gdyby nie jego postawa wynik mógłby być zupełnie inny, oczywiście na niekorzyść jego drużyny. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:2.

 

Gospodarze trochę liczyli na szczęście i okazje. Wiedzieli, że ryzyko w ofensywie będzie zarazem ryzykiem w defensywie. O ile przed rozpoczęciem spotkania można było spodziewać się dominacji podopiecznych trenera Marcina Stanisławskiego to tej nie było do końca widać. Nie można powiedzieć, że zawodnicy nie podejmowali prób, po prostu brakowało celności.

 

Minuty upływały, a wynik pozostawał bez zmian. Szansę miał gracz popularnej Jagi. Z lewej strony próbował główką pokonać Słowińskiego. Przed dogodną sytuacją stanął Łabieniec, który praktycznie wypracował sobie sytuację sam na sam z bramkarzem.

 

Kamil Ulman wyrastał na bohatera swojej drużyny. Wydawało się, że dosłownie czyta wszystkie zamiary rywali. Tak było między innymi podczas strzału Hugo Freitasa. Ten zawodnik nie miał swojego dnia, ponieważ i kolejnej sytuacji nie zdołał wykorzystać i piłka zamiast w bramkę trafiła w przeciwnika.

 

Próby, próby i jeszcze raz próby gości w końcu przyniosły zamierzony skutek. Willy May znany z dobrej gry tyłem do bramki, otrzymał podanie, szybko się obrócił i praktycznie bez podniesienia głowy pokonał bramkarza białostoczan. Na trochę ponad pięć minut do końca pojedynku, gospodarze mieli już cztery przewinienia na swoim koncie, chwilę później

 

Jakub Kozłowski starał się wziąć ciężar gry na swoje barki. Minął dwóch rywali i z bardzo ostrego kąta oddał trudny, ale co najważniejsze skuteczny strzał. Ostatecznie Widzew Łódź wraca z kompletem punktów.


JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – WIDZEW ŁÓDŹ 2:3 (1:2)

Bramki: Jakub Kozłowski 13, 37 - Milosz Krzempek 1, Daniel Krawczyk 5, Willy May 35