Piątek29.11.2024, 20:00
Sobota30.11.2024, 16:00
Sobota30.11.2024, 18:00
Sobota30.11.2024, 19:00
Niedziela01.12.2024, 17:00
Niedziela01.12.2024, 17:00
Niedziela01.12.2024, 18:00
- To już czwarte mistrzostwo z rzędu zdobyte przez Rekord. Jednak ten tytuł w dobie epidemii koronawirusa smakuje pewnie inaczej niż ten poprzedni. Fakt, że byliście najlepsi jest jednak niepodważalny, bo wystarczy spojrzeć na tabelę.
- Faktycznie to mistrzostwo smakuje trochę inaczej, ponieważ nie ma tak jak przed rokiem meczu kończącego cały sezon i uroczystości wręczenia medali. Szkoda, bo oprawa tego wydarzenia zawsze była wyjątkowa. Prezes Janusz Szymura sporą wagę przykłada od lat do tego wydarzenia. Niestety ligowe zmagania zakończyły się na 8. kolejek przed końcem i pozostał jakiś lekki sportowy niedosyt. Jednak nikt nie powinien mieć wątpliwości, że zasłużyliśmy na ten złoty medal. W każdym meczu graliśmy na 100-procent, udało nam się osiągnąć kilkunastopunktową przewagę po 18. kolejkach, więc raczej żaden prezes czy zawodnik nie odważy się podważyć zdobytego przez nas tytułu.
- Wiele osób już przed tym sezonem zawieszało wam medale na szyjach. W całe kampanii tylko raz powinęła wam się noga. I to w Katowicach na chwilę przed wyjazdem na turniej Ligi Mistrzów. Trudno jest w takim mistrzowskim zespole, skazywanym przez wszystkich na sukces, zachować odpowiednią mobilizację?
- Raczej nie było z tym problemów, ponieważ już przed startem tej kampanii wszyscy byliśmy świadomi, że wiele zespołów chce nam napsuć krwi, a kilka miało naprawdę wysokie aspiracje. Hasło bij mistrza było aktualne w każdej potyczce. Po serii zwycięstw i meczów bez porażki mieliśmy jakąś psychologiczną przewagę nad resztą stawki, ale o swoje musieliśmy walczyć na parkiecie. Zawodnicy zdawali sobie sprawę z tego, że nikt się przed nami nie położy. Może to slogan, ale dla nas każdy kolejny mecz był tym najważniejszym. Jedyna wpadka przydarzyła nam się w Katowicach. Dzisiaj już mogę powiedzieć na chłodno, że chyba wielu graczy było wtedy myślami przy turnieju UEFA Futsal Champions League. Spodziewaliśmy się trudnego meczu, bo hala w Szopienicach nam wybitnie nie leży, a AZS UŚ nie jest u siebie wygodnym rywalem. To była niefortunna porażka, ponieważ przegraliśmy w najważniejszym momencie sezonu. Ta przegrana sprawiła, że trochę mentalnie zjechaliśmy w dół i to na moment przed występem w europejskich pucharach.
- Clearex już w tym sezonie miał chrapkę na zdetronizowanie Rekordu. Wasze mecze dostarczały kibicom wielu emocji. Teraz Constract Lubawa chociażby wzmacniając się Tomaszem Kriezelem wyrasta a groźnego rywala. Cytując klasyka, liga będzie ciekawsza?
- Każdemu, komu leży na sercu futsal, chce, żeby nasza dyscyplina się rozwijała, a ciekawa liga może w tym pomóc. Każdy zespół przystępuje do rozgrywek, żeby walczyć o najwyższe laury. Tak też będzie z nami za kilka miesięcy, bo będziemy szukali sposobu na zdobycie piątego mistrzostwa z rzędu. O godnych rywali się nie martwię. Na pewno Clearex Chorzów jak co roku będzie mocny, a i w Lubawie apetyty po zdobyciu wicemistrzostwa zostały rozbudzone. Widać, że Constract zmierza w dobrym kierunku i projekt cały czas się rozwija. Na pewno będziemy musieli być jeszcze lepiej przygotowani, jeszcze lepiej grać, żeby powtórzyć sukces.
- Rekord mógł coś więcej ugrać w obecnej kampanii futsalowej Ligi Mistrzów? Nie ma co ukrywać, że rywale wydawali się w zasięgu, ale czegoś tam jednak zabrakło.
- Wiele rzeczy się złożyło na to, że z tej grupy nie udało nam się wyjść. Preludium to wpadka w Katowicach. Mieliśmy też małe problemy zdrowotne w zespole, o których się głośno nie mówiło. Jednak to nas nie tłumaczy. Celowaliśmy z formą właśnie na turniej Ligi Mistrzów, a może trzeba było już na początku sezonu złapać odpowiedni pułap i utrzymać dobrą dyspozycję aż do turnieju. Zastanawiamy się nad tym w sztabie szkoleniowym i nie będę ukrywał, że być może to właśnie zmienimy w nadchodzącej kampanii. Decyzja jeszcze nie została podjęta, bo ciągle czekamy na ogłoszenie terminów pierwszych ważnych meczów. Niewykluczone, że zanim ruszy liga zagramy jeszcze Final Four Pucharu Polski. Na pewno stać nas na więcej w UEFA Futsal Champions League. Zresztą w czeskim turnieju było wiele momentów, kiedy graliśmy lepiej od rywala, ale ostatecznie schodziliśmy z boiska pokonani. To jest też nauczka dla zawodników, żeby bardziej wierzyli w swoje umiejętności, bo zespół mamy naprawdę mocny. Czasem o wyniku w takich potyczkach decydują detale lub dyspozycja dnia. My pokazaliśmy, że stać nas na wygrywanie z dobrymi, europejskimi drużynami.
- Wiemy, że z Bielska-Białej odchodzi Oleksandr Bondar, a kadra zostanie nieco odmłodzona. Dyrektor Michał Szymura wspominał w jednym z wywiadów o wzmocnieniach z zagranicy. Kiedy możemy się ich spodziewać i jak kierunek będzie preferowany?
- Mogę jedynie zdradzić, że ten transfer jest przygotowywany już od dłuższego czasu. Zawodnik, który do nas dołączy powinien zastąpić w pewnym stopniu Oleksandra Bondara na parkiecie, więc liczę na to, że to będzie spore wzmocnienie. A wszyscy wiemy, jakim zawodnikiem jest Ukrainiec. Po pierwsze skutecznym, dobrze asystującym i jeszcze świetnie wpływającym na cały zespół. To profesjonalista w każdym calu. Niewykluczone, że nowym nabytkiem pochwalimy się już niebawem.
- Pana zespół strzelił w całym sezonie 116 bramek i stracił zaledwie 33 gole. 13 punktów przewagi nad wiceliderem. Aż 7 zawodników zdobyło przynajmniej 10 goli w tej kampanii. Co tutaj jeszcze można poprawić?
- Zawsze jest coś do poprawy. Możemy poprawić jeszcze grę w pressingu, lepiej spod niego wychodzić czy chociażby stałe fragmenty gry. Nadal będziemy ciężko pracować, pewne elementy powielać czy pewne rzeczy dokładać. Postaramy się udoskonalić dwa systemy, którymi gramy (3-1, 4:0). Tutaj też jest kilka elementów do korekty. Jest co robić, chociaż trzeba też powiedzieć, że w wielu momentach nasza gra wygląda prawie idealnie i dobrze się na to patrzy. Jesteśmy skuteczni, a w dodatku dobrze bronimy. Co w polskiej mentalności, kiedy się prowadzi wysoko, różnicą kilku goli rzadko się zdarza. W nasze poczynania rzadko wkrada się rozluźnienie i widać tego efekty, chociażby w lidze.
Zdjęcie: Paweł Mruczek (Rekord Bielsko-Biała)