Beniaminek górą w Pniewach

11.11.17Utworzono
/uploads/assets/561/bia24pl.jpeg
Kolejną wyjazdową wiktorię zanotowali gracze beniaminka z Białegostoku. Po wygranej w Chorzowie i w Katowicach tym razem okazali się lepsi od Red Dragons Pniewy. W Wielkopolsce wygrali 9:4.

 

Sobotnie spotkanie przypominało trochę mecz Gatty z AZS UŚ Katowice. Tym razem jednak goście zaczęli trafiać od pierwszych sekund. Po trzech minutach prowadzili 2:0. Najpierw Vitalij Lisnychenko, a następnie Mateusz Lisowski i sytuacja gospodarzy już na samym początku spotkania stała się bardzo trudna. Odpowiedział co prawda po rzucie wolnym Adrian Skrzypek, ale raz jeszcze trafił Lisnychenko. Goście w pierwszej połowie utrzymali dwubramkowe prowadzenie, bo na gol Piotra Błaszyka odpowiedział Marcin Firańczyk.

 

Białostoczanie schodzili do szatni z dwubramkowym prowadzeniem, ale kolejny gol Błaszyka, już w drugiej połowie, przywrócił nadzieję gospodarzom. Skomplikował sytuację ekipie z Pniew jednak Mateusz Łukaszewicz. W 35. minucie w ciągu 23 sekund zdobył dwie bramki, a szturm gospodarzy zakończył się już jedynie trafieniem Błaszyka. Zamienił on na bramkę przedłużony rzut karny. Goście natomiast w końcówce nie pudłowali: najpierw Firańczyk, następnie Lisowski, a w samej końcówce Adrian Citko dopełnili sukces gości.

 

Pniewianie na własnym terenie kibiców nadal więc nie rozpieszczają. W tym sezonie po wygranych w Szczecinie i w Gdańsku przegrali już czwarte spotkanie przed własną publicznością. Jeszcze lepiej niż pniewianie na wyjazdach spisują się gracze z Białegostoku. Trzy wygrane na obcych parkietach powodują, że beniaminek na kolejne spotkanie będzie wyczekiwał na szóstym miejscu w tabeli.

 

- Niestety, to był nasz najgorszy występ, jeśli chodzi o defensywę, od czasu naszej gry w Futsal Ekstraklasie. Ciężko powiedzieć co było powodem, bo wyszliśmy na mecz zmotywowani, chcieliśmy wreszcie wygrać w swojej hali, dla tych wszystkich kibiców, którzy wspierają nas w każdym spotkaniu – mówi Adrian Skrzypek. - Naszym celem było przede wszystkim dobre ustawienie sobie meczu, a po 3 minutach przegrywaliśmy 0:2... Do tego za każdym razem, kiedy strzelaliśmy bramkę kontaktową, chwilę później oddawaliśmy ją przez jakiś indywidualny błąd, dlatego było nam coraz ciężej się z tego podnosić.

 

- Mecz trwał tak naprawdę do stanu 3:4. Mieliśmy swoje okazje by wyrównać, ale niestety to goście po raz kolejny w prosty sposób wykorzystali naszą słabszą dyspozycję w obronie i później już wpadało wszystko. Te najprostsze środki MOKS-u w ataku zupełnie na nas wystarczyły. Najbardziej oczywiście żal kibiców, hala znów wypełniona do ostatniego miejsca, a my nie potrafiliśmy podziękować dobrą grą. Staliśmy się niestety zbyt gościnni, ale sezon trwa i nie ma czasu na spuszczanie głowy w dół. Meczów do rozegrania jeszcze bardzo wiele i punktów trzeba szukać z każdym. Gratuluję drużynie z Białegostoku zwycięstwa, mam tylko nadzieję, że ten zimny prysznic był konieczny i wierzę, że już za tydzień w Zduńskiej Woli udowodnimy, że nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy nigdy "chłopcami do bicia" – podsumował strzelec pierwszej bramki dla Red Dragons w sobotnim spotkaniu.

 

Red Dragons Pniewy – MOKS Słoneczny Stok Białystok 4:9 (2:4)

Bramki: Błaszyk 3 (13, 26, 37), Skrzypek (8) – Lisnychenko 2 (2, 12), Lisowski 2 (3, 38), Firańczyk 2 (15, 37), Łukaszewicz 2 (35, 35), Citko (39)

foto: www.bia24.pl