Sobota16.11.2024, 16:00
Sobota16.11.2024, 16:00
Sobota16.11.2024, 18:00
Niedziela17.11.2024, 16:00
Niedziela17.11.2024, 17:00
Niedziela17.11.2024, 17:30
Oglądaj spotkanie na platformie
Niedziela17.11.2024, 18:00
Niedziela17.11.2024, 19:00
Beniaminek kontra wicemistrz Polski. Hala w Sierakowicach wypełniona została do ostatniego miejsca. Faworytem spotkania byli oczywiście goście, ale podopieczni Michała Kocota chcieli się przeciwstawić utytułowanemu rywalowi.
Rekord szybko otworzył wynik spotkania. Paweł Budniak sprytnie zmieścił piłkę w siatce po rzucie rożnym. To był jedna z pierwszych akcji zawodników Chusa Lopeza, dzięki czemu zyskali więcej spokoju w późniejszych minutach.
Obraz gry nie zmieniał się i pozostawaliśmy na połowie We-Metu. Gospodarzom ciężko było tworzyć sobie sytuacje, bowiem na niewiele pozwalali im gracze Rekordu. Beniaminek wprawdzie uderzył w pewnym momencie w słupek, ale to Rekord bliższy był podwyższenia. Na sześć minut przed końcem pierwszej połowy We-Met miał na swoim koncie pięć przewinień i musiał mieć się bardziej na baczności w grze obronnej.
W końcówce pierwszej odsłony doszło do kuriozalnego trafienia. Jakub Kornat próbował wybić piłkę z własnej bramki. Sprytem wykazał się Mikołaj Zastawnik, który zablokował uderzenie i skierował futsalówkę do siatki podwyższając prowadzenie Rekordu.
Kiedy wydawało się, że wynikiem 2:0 dla gości zakończy się pierwsze dwadzieścia minut, to do głosu doszli gospodarze. Piękną akcję kilkupodaniową zakończył Milinton Tijerino. Kostarykanin został świetnie obsłużony przez Brayana Merę.
Po zmianie stron bliscy doprowadzenia byli gospodarze. Niemal kopia akcji bramkowej mogła dać We-Metowi bramkę. Mera zachował się jednak zbyt altruistycznie, bowiem sam powinien zdecydować się na uderzenie. Zamiast tego podawał się Tijerino, a jego strzał obronił Krzysztof Iwanek.
Rekord zdawał sobie sprawę, że utrzymywanie jednobramkowego prowadzenia jest zbyt ryzykowne, dlatego cały czas naciskał rywali i w ataku pozycyjnym szukał kolejnego trafienia. Gospodarze jednak nie zamierzali się poddawać i co jakiś czas szukali swoich szans w kontrze. Całkiem sporo pracy w drugiej odsłonie miał Patryk Labuda, który zameldował się w bramce We-Metu po zmianie stron.
Z czasem gospodarze coraz lepiej radzili sobie na parkiecie. Efektem tego była akcja Tijerino w trzydziestej pierwszej minucie. Gracz We-Metu wstrzelił piłkę w pole karne, gdzie najlepiej odnalazł się Mera doprowadzając do stanu 2:2.
Co ciekawe remis wywołał jeszcze więcej determinacji w grze gospodarzy. We-Met wyczuł swoją szansę na wywalczenie co najmniej remisu. Z dystansu próbował Mateusz Wesserling, dobrze radził sobie duet Mera - Tijerino. I w mało spodziewanym momencie to Rekord ponownie wyszedł na prowadzenie. Dał o sobie znać kunszt Michała Marka, który uderzył zza pola karnego na tyle celnie, że Laguda nie był w stanie skutecznie interweniować.
I to wyraźnie był okres lepszej gry Rekordu, który potrafili dokumentować bramkami. Drugi raz do siatki trafił Budniak po dobrej akcji lewą stroną. Od razu We-Met spróbował grą z lotnym bramkarzem na około trzy minuty przed końcowym gwizdkiem. Jednak nic więcej w meczu już się nie działo. Rekord był lepszy w meczu, ale We-Met w drugiej połowie pokazał, że można postawić się wicemistrzom Polski.
WE-MET FC KAMIENICA KRÓLEWSKA - REKORD BIELSKO-BIAŁA 2:4 (1:2)
Bramki: Milinton Tijerino 20, Brayan Mera 31 - Paweł Budniak 3, 37, Mikołaj Zastawnik 18, Michał Marek 35