Bez zwycięstwa w pierwszym spotkaniu Elite Round

15.09.23Utworzono
/uploads/assets/5277/377149346_268864035974394_7582068656545568726_n.jpg
Wszystkie drogi do Uzbekistanu prowadzą przez… Koszalin. W piątek rozpoczął się ostatni etap walki o Mistrzostwa Świata 2024. Polska w pierwszym meczu Elite Round eliminacji do mundialu podejmowała Serbię. Górą w tym pojedynku byli rywale.

Trener Błażej Kroczyński w wyjściowej czwórce postawił na: Zastawnika, Luteckiego, Mrowca, Kriezela i Kałużę w bramce. W serbskich barwach na parkiet jako pierwsi wyszli: Vulić (bramkarz), Rosić, Ramić, Janjić i dobrze znany polskim kibicom Rakić, czyli podstawowy zawodnik Rekordu Bielsko-Biała.

 

Selekcjoner Reprezentacji Polski nie bał się również postawić na… młodość, bowiem w drugiej czwórce grali: Surmiak, Madziąg, Sendlewski – najlepszy młodzieżowiec zeszłego sezonu oraz absolutny debiutant Sebastian Szadurski.

 

Początek meczu był dosyć wyrównany. Szybko sprawdzeni pomiędzy słupkami zostali obaj bramkarze. Serbowie wyszli na prowadzenie w 7. minucie. Rosić posłał diagonalne podanie, gdzie na dłuższym słupku czekał Nikola Matijević.

 

Niewiele zabrakło, a duet Zastawnik-Kriezel doprowadziłby do wyrównania. Ten pierwszy świetnie zamarkował podanie czym zmylił rywali i podał do nabiegającego kapitana Reprezentacji Polski. Czujni w obronie byli jednak rywale. Gdy już wydawało się, że Biało-Czerwoni są bliscy zdobycia bramki to Serbowie zadali drugi, celny cios. Kontrę rozpoczął Rakić, a sfinalizował ją Strahinja Petrov.

 

Wejście Michała Kubika w drugiej połowie to konsekwencja zdarzeń z pierwszej części meczu. To właśnie ten zawodnik świetnie spisywał się w obronie, wybijając zagrażające piłki. O dobrej postawie w defensywie nie mogli powiedzieć goście, którzy na nasze szczęście nie dopilnowali Tomasza Luteckiego. Zawodnik z lewej strony naprowadzał piłkę i gdy znajdował się na wprost bramki oddał sprytny, a co najważniejsze celny strzał.

 

To były dobre minuty Michała Kałuży, który raz po raz popisywał się odważnymi wyjściami, kreującymi akcje. Ponadto bramkarz Reprezentacji Polski obronił między innymi groźny strzał Dorde Rosicia.

 

Tak jak w pierwszej części piątkowego pojedynku, tak i w drugiej, Biało-Czerwoni w szybkim tempie uzbierali przewinienia. Na niecałe dziesięć minut przed końcowym gwizdkiem mieli już ich cztery, w porównaniu do tylko dwóch fauli rywali.

 

W 34. minucie chyba wszyscy w Koszalinie i przed telewizorami złapali się za głowy. Piłkę z rzutu rożnego wybijał Madziąg i prostopadłym podaniem minął rywali. Na dalszym słupku czekał Leszczak, który minimalnie uderzył przy lewym słupku. Była to jedna z najlepszym i najdogodniejszych sytuacji. Można tylko żałować, że niewykorzystana.

 

Biało-Czerwoni wciąż wierzyli w odmienienie losów spotkania co pokazywali na parkiecie. W ostatnich minutach przeprowadzili prawdziwe natarcie na bramkę rywali. Najpierw niesygnalizowany i mocny strzał oddał Kacper Sendlewski, a później Mikołaj Zastawnik wypracował sobie pozycję, oddając piłkę do jeszcze lepiej ustawionego Kriezela. Czujny w bramce był jednak Jakov Vulić. Chwilę później w głównej roli ponownie zobaczyliśmy futsalistę Rekordu Bielsko-Biała. Zawodnik nie zdołał jednak trafić z bardzo ostrego kąta.

 

Dosłownie na ostatnie 100 sekund trener Korczyński zastosował zabieg z lotnym bramkarzem, a został nim Michał Kubik. Niestety mecz padł łupem naszych rywali. O ile pierwsza połowa była zdecydowanie lepsza w ich wykonaniu, o tyle w drugiej Biało-Czerwoni walczyli jak równi z równym.

 

Statystyka bezpośrednich spotkań pozostanie wciąż na korzyść Serbów, którzy dopisali dziesiąte zwycięstwo. W Elite Round zmierzymy się jeszcze z Ukrainą i Belgią o jedno miejsce premiowane bezpośrednio awansem na Mistrzostwa Świata. Na mundial awans można też wywalczyć poprzez zajęcie drugiej pozycji.


POLSKA – SERBIA 1:2 (0:2)

Bramki: Tomasz Lutecki 21 - Nikola Matijević 7, Strahinja Petrov 12


Fot. Łączy nas piłka