Clearex uziemił Orła

20.11.18Utworzono
/uploads/assets/1431/orzel-radosc.jpg
To była momentami walka na śmierć i życie, a nikt nie chciał brać jeńców. To określenie dobrze obrazuje telewizyjne starcia Clearexu Chorzów z Acaną Orłem Jelcz-Laskowice. Obydwa zespoły stworzyły ciekawe widowisko, w którym nie brakowało emocji, walki o każdy metr parkietu oraz nietuzinkowych akcji.

- Ten mecz kosztował nas sporo sił i zdrowia – powiedział zaraz po końcowej syrenie kapitan Clearexu, Szymon Łuszczek. - Parkiet momentami kipiał od emocji. Jednak nie mogło być inaczej, skoro spotkały się dwa zespoły głodne zwycięstwa. My od pierwszych sekund, tradycyjnie postawiliśmy na wysoki pressing. Niektórzy żartują, że to jest taki chaotyczny pressing, ale najważniejsze, że zdał egzamin. Bardzo cieszymy się z tych trzech punktów zdobytych z tak wymagającym rywalem.

 

Podopieczni Mirosława Miozgi zasłużenie pokonali w hicie 8. kolejki Futsal Ekstraklasy rewelacyjnego beniaminka aż 5:1 i awansowali do górnej połówki tabeli. Trener zespołu z Dolnego Śląska, Jesus Lopez Garcia nie ukrywał, że jego zawodnicy zostali w pierwszej odsłonie zmieceni z powierzchni ziemi.

 

- Clearex w ciągu 15 minut nas zniszczył - mówił szkoleniowiec. - Byli agresywni, wygrywali pojedynki jeden na jeden i nie potrafiliśmy się przeciwstawić ich wysokiemu pressingowi. Długo mieliśmy problem z konstruowaniem akcji ofensywnych, precyzja też nie była naszą mocną stroną. Nie mieliśmy zbyt wielu argumentów w tej potyczce, żeby odwrócić jej losy – podsumował.

 

Dla obu drużyn to był swoisty egzamin dojrzałości. Chorzowianie po wpadkach u siebie z AZS UG Gdańsk i Słonecznym Stokiem Białystok chcieli się odbudować i potwierdzić swoje wysokie aspiracje. Orzeł w przypadku wygranej mógł zostać chociaż na chwilę wiceliderem.

 

- Ten mecz nam nie wyszedł – ocenił golkiper Orła, Maciej Foltyn. - Popełniliśmy proste błędy pod własną bramką, bo na siłę chcieliśmy grać jak najwięcej piłką, a może czasem lepiej było po prostu wybić ją w aut i ustawić od nowa obronne szyki. Brakuje nam jeszcze doświadczenia. Wygraliśmy pierwsze mecze, ale to nie były przekonywujące zwycięstwa. Mamy spory potencjał, niezłych zawodników, jednak łatwiej gra nam się z drużynami, które grają bardziej futsalowo, więcej piłką po ziemi. Natomiast, jeżeli ktoś gra sporo górą, to pojawia się
problem. Nad tym musimy jeszcze popracować.

 

- Jestem bardzo zadowolony z postawy swojego zespołu - – stwierdził trener Clearexu, Mirosław Miozga. - Od 1 do 40 minuty graliśmy tak jak sobie założyliśmy. Serce mocniej zabiło mi jedynie w 29. minucie, kiedy przeciwnik zdobył gola, grając z wycofanym golkiperem (na zdjęciu ten moment - dop. red.). W starciu ze Słonecznym Stokiem mieliśmy z tym problem, ale dzisiaj perfekcyjnie przesuwaliśmy się w defensywie i nie pozwoliliśmy na zbyt wiele rywalowi. To był doskonały mecz na przełamanie.

 

Kontuzją okupił poniedziałkową potyczkę futsalista Acany Orła Henry Hatakeyama. Brazylijczyk o japońskich korzeniach po zderzeniu z własnym golkiperem najprawdopodobniej doznał urazu stawu skokowego i karetką został zabrany do szpitala.

 

- To dla nas dodatkowy cios. Nie mamy szerokiej kadry. Każdy zawodnik, który wypada z podstawowego składu to dla nas spory problem. A warto pamiętać o tym, że dopiero w drugiej połowie grudnia będzie mógł wznowić treningi Sebastian Wojciechowski. Trzymam kciuki, żeby Henry mógł zagrać już za tydzień – dodał Lopez Garcia.

 

Tekst: Rafał Szlaga
Zdj. Jarosław Frąckowiak / Acana Orzeł Jelcz-Laskowice