Co to była za końcówka!

29.11.23Utworzono
/uploads/assets/5466/405047121_858608916269895_6210385716935171865_n.jpg
Ten mecz już przeszedł do historii. Lubawianie w swoim pierwszym meczu Elite Round Ligi Mistrzów pokonali ukraiński HIT Kijów. Mistrzowie Polski do trzydziestej szóstej minuty przegrywali 1:4, ale w imponujący sposób zdołali odmienić losy pojedynku.

Trener Dawid Grubalski postawił na następujący, wyjściowy skład: Claudinho, Pedrinho, Raszkowski, Kriezel i w bramce Victor Lopez. Pierwsze minuty były bardzo wyrównane i nie można było wskazać żadnego faworyta. Obie drużyny kreowały akcje, jednak nie były one dużym zagrożeniem dla bramkarzy. Serca zabiły mocniej podczas jednego z rzutów wolnych, szczególnie, że piłka została ustawiona blisko pola karnego. Na szczęście na posterunku był Adriano, który popisał się dobrą obroną. Niestety po niecałych pięciu minutach lubawianie mieli już cztery faule, co jak wiadomo mogło mieć wpływ na bezpieczniejszą grę.

 

Zawodnicy z Kijowa w 7. minucie przechytrzyli defensywę polskiej drużyny, która w tej akcji nie dość, że była ustawiona dosyć wysoko to w jednej linii. Zauważył to Yevgen Siryi, który posłał prostopadłe podanie do Yevhenii Zhuka. Ten znalazł się w idealnej sytuacji sam na sam z bramkarzem i nie miał problemów z pokonaniem Victora Lopeza.

 

Pedrinho, czyli człowiek od zadań specjalnych doprowadził do wyczekiwanego wyrównania. Zapracowała na to cała drużyna, razem z asystującym mu Claudinho. Szczęście sprzyjało Mistrzom Polski. Pomimo zwiększonego natarcia na ich bramkę i wielu oddanych strzałów, te zatrzymywały się na słupkach. Jedno z takich uderzeń trafiło w poprzeczkę, a piłka szybko spadła w dół, w stronę parkietu. Mogło się nawet wydawać, że piłka swoim obwodem minęła linię bramkową, ale sędzia stał odpowiednio blisko i nie uznał ewentualnego gola.

 

Druga bramka dla ukraińskiej drużyny padła trochę z przypadku. Piłkę z bardzo ciasnego kąta, prawie wręcz końca boiska uderzał Danyil Abakshyn. Futbolówka możliwe, że nawet po rykoszecie nabrała dziwnej rotacji i zaskoczyła Victora Lopeza. Bramkarz na szczęście dobrze interweniował po innej indywidualnej akcji Zhuka, bo ten miał duży apetyt na podwyższenie swojego dorobku.

 

„Hitowe” otwarcie Ukraińców na początek drugiej połowy. Ci najpierw stworzyli zagrożenie, wychodząc z kontrą i wypracowując sobie stały fragment gry, a następnie właśnie z rzutu rożnego zdobywając gola. Piłkę w rogu ustawił Volodymyr Ponochovnyi, idealnie dośrodkowując do Yevgena Siryia, który oddał potężny wręcz strzał. Przeciwnicy poszli za ciosem, podwyższając wynik na 4:1. Pokazali jak skutecznie wykonać kontratak, a bohaterem tej akcji ponownie został Danyil Abakshyn.

 

Co to była za końcowa! 11 sekund wystarczyło podopiecznym trenera Grubalskiego do zdobycia, nie jednej, a aż dwóch bramek! Sygnał do ataku dał dobrze znany z polskich parkietów duet Pedrinho-Raszkowski. Ten pierwszy idealnie odnalazł swojego kolegę poprzez podanie przez całe boisko, ten drugi zachował dużo zimnej krwi, strzelając lobem gla na 2:4. Emocje nie zdążyły opaść, a tu Kaniewski przejął piłkę, pomknął na bramkę rywali, podał do Sendlewskiego, ten znów odegrał do kapitana drużyny, który w ekwilibrystyczny sposób skierował piłkę pomiędzy słupki.

 

Tego co stało się dalej, nikt się nie spodziewał. Do remisu doprowadził Claudinho i nadzieje chyba wszystkich polskich kibiców futsalu odżyły na nowo. Na dwie minuty przed końcem gola na wagę zwycięstwa zdobył Pedrinho. Gdy wydawało się, że piłkę złapał bramkarz przeciwników, to Czarodziej z kraju kawy, zdołał wybić mu futbolówkę. Prowadzenie lubawian stało się faktem. Na odpowiedź Ukraińców nie trzeba było długo czekać. Ihor Cherniavskyi doprowadził do wyrównania.

 

To był pojedynek tylko dla osób o mocnych nerwach. Paweł Kaniewski w indywidualnej akcji lewą stroną zapewnił zwycięstwo polskiej drużynie w pierwszym meczu Elite Round!


FC HIT – KSC LUBAWA 5:6 (2:1)

Bramki: Yevhenii Zhuk 7, Danyil Abakshyn 17, 33, Yevgen Siryi  21, Ihor Cherniavskyi 39  – Pedrinho 11, 38, Jakub Raszkowski 37, Paweł Kaniewski 37, Claudinho 38, Paweł Kaniewski 40


Fot. Paweł Jakubowski