Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Constract i Rekord bliżej finału

30.03.22Utworzono
/uploads/assets/4123/264687426_311146311016161_6031446213093770540_n.jpg
Constract Lubawa oraz Rekord Bielsko-Biała wygrali pierwsze mecze półfinałowe Pucharu Polski. W obu przypadkach padł rezultat 5:3. Spotkania rewanżowe już 20 kwietnia.

W Lubawie teoretycznym faworytem byli gracze Constractu. Wicemistrzowie Polski oraz gospodarze meczu po ostatnim pewnym zwycięstwie 6:1 z Dremanem Opole Komprachcice pozostali w grze o złoty medal i do starcia z Red Dragons mogli z pewnością podejść z większą pewnością siebie.

Dla pniewian Puchar Polski jest jednak jak święto. Czerwone Smoki jako obrońcy trofeum nie przegrały w tych rozgrywkach od dwunastu spotkań. Tym samym stoją przed wielką szansą nie tylko na ponowne zdobycie pucharu, ale i przebicie innej długiej serii. W latach 2018-2020 Rekord Bielsko-Biała zanotował aż piętnaście spotkań bez porażki z rzędu w Pucharze Polski, ulegając dopiero, a jakże, Constractowi Lubawa.

Do tego, aby dwunastkę zamienić na trzynastkę sygnał dał Mateusz Kostecki. Pivot pniewian przejął piłkę, zrobił kilka kroków w kierunku bramki lubawian i huknął z dystansu, a piłka odbijając się lewego słupka wleciała wprost do siatki.

Radość nie potrwała jednak zbyt długo. Już w 6. minucie Deco zagrał z rzutu rożnego do Luana, znajdującego się po drugiej stronie boiska, ten wstrzelił piłkę w pole karne, a tam dobrze odnalazł się Kacper Sendlewski, który doprowadził do remisu. Jakby tego było zaraz potem dał znać o sobie Jakub Raszkowski. Najlepszy strzelec STATSCORE Futsal Ekstraklasy po otrzymaniu futsalówki od Pawła Kaniewskiego w niewytłumaczalny sposób minął trzech graczy Red Dragons, następnie to samo zrobił z Łukaszem Błaszczykiem i mając już przed sobą pustą bramkę nie pozostało mu nic innego jak trafić na 2:1.

Przyjezdni nie spuścili jednak głów i choć to Konstruktorzy prowadzili grę, to Red Dragons potrafili wykorzystać swoje okazje. Tak było chociażby, gdy błąd w rozegraniu Pedrinho wykorzystał Oskar Stankowiak, przechodząc natychmiastowo do kontry i strzałem na dalszy słupek dając swojej drużynie ponownie remis.

Prowadzenie gracze Łukasza Frajataga odzyskali natomiast po przerwie. Dobrze znaną z ligowych parkietów długą piłkę w kierunku Piotra Błaszyka rzucił Błaszczyk. Pivot pniewian sugerując zaś jedynie wyskok do główki zrobił to na tyle dobrze, że skaczący do złapania piłki Costinha popełnił fatalny błąd, przez co wypuścił z rąk lecącą w kierunku bramki futsalówkę.

Pomyłkę kolegi z drużyny naprawił jednak Pedrinho, który skutecznie wykończył z lewej strony kontrę wyprowadzoną przez Tomasz Kriezela. Chwilę potem na listę strzelców wpisał się zaś Paweł Kaniewski po ładnej asyście Bartłomieja Piórkowskiego i prowadzenie znów było w rękach gospodarzy.

Na to trafienie odpowiedzi ze strony gości już nie było, a wręcz przeciwnie nawet. Z prawego skrzydła do znajdującego się na środku Luana zagrał Sendlewski, a Brazylijczyk najpierw minął Adriana Skrzypka, a następnie uderzył pod poprzeczkę i było już 5:3.

Na to Czerwone Smoki zareagowały wycofaniem bramkarza, ale trudno powiedzieć, aby chciały w ten sposób odrobić straty, bo też pniewianie wymieniali piłkę głównie przy środkowej linii, co nie miało już wpływy na wynik.

Constract Lubawa wygrał 5:3 i przed rewanżem w Pniewach stoi w uprzywilejowanej pozycji do tego, aby awansować do wielkiego finału. Dla Red Dragons oznacza to z kolei koniec pięknej serii meczów bez porażki oraz bardzo trudne zadanie, aby ponownie zawalczyć o końcowe trofeum.


CONSTRACT LUBAWA – RED DRAGONS PNIEWY 5:3 (2:2)

Bramki: Kacper Sendlewski (6), Jakub Raszkowski (9), Pedrinho (31), Paweł Kaniewski (32), Luan (37) – Mateusz Kostecki (4), Oskar Stankowiak (15), Costinha (28 s.)

CONSTRACT: Costinha (Jakub Kornat) – Paweł Kaniewski, Pedrinho, Tomasz Kriezel, Jakub Raszkowski, Kacper Sendlewski, Deco, Bartłomiej Piórkowski, Ixemad Gonzalez, Paweł Ossowski, Luan, Lucas, Janusz Okuniewski.

RED DRAGONS: Łukasz Błaszczyk – Mykyta Storozhuk, Mateusz Kostecki, Adrian Skrzypek, Michał Roj, Maksym Pautiak, Oskar Stankowiak, Gracjan Miałkas, Bartłomiej Gładyszewski, Piotr Błaszyk.


Po awansie Gredaru Fit-Morning Brzeg do półfinału Pucharu Polski z pewnością można było powiedzieć, że jego spotkanie z Rekordem Bielsko-Biała będzie jednym z najważniejszych w całej historii klubu. Gracze z Opolszczyzny nigdy wcześniej nie zaszli bowiem tak daleko w tych rozgrywkach, a jakby tego było mało, stali przed szansą wyeliminowania aktualnych mistrzów Polski.

Mimo całej tej historycznej otoczki, faworytem pozostawał jednak Rekord, dla którego w razie ligowych niepowodzeń, Puchar Polski może być małą nagrodą pocieszenia. Rekordziści też wydawali się już zostawiać powoli swoje problemy za sobą, a nawet jeśli takie jeszcze są, to też nie rywalizowali oni z zespołem z tak wysokiej półki, aby powinno to wpłynąć negatywnie dla nich na końcowy rezultat.

Teoria jednak swoje, a boisko swoje, bo też mało osób mogło się raczej spodziewać, że to gospodarze otworzą wynik spotkania. Z głębi pola na prawe skrzydło od Jana Rojka podanie dostał Kacper Kędra. Młody zawodnik gospodarzy poczekał mądrze na swojego kolegę z zespołu aż ten wbiegnie w pole karne, dzięki czemu chwilę potem mógł się cieszyć z jego bramki, własnej asysty oraz sensacyjnego prowadzenia.

To chyba jeszcze bardziej niespodziewanie podwyższył Damian Makowski. Młodego gracza brzeżan dalekim podaniem obsłużył Maciej Foltyn, a ten tylko dziubnął tylko piłkę, co całkowicie zmyliło stojącego między słupkami Iwanka.

Rekordzistom kontakt udało się złapać dopiero po zmianie stron. Strzał zza pola karnego oddał Matheus Ferreira, piłka odbiła się jeszcze przy prawym słupku od Pawła Budniaka, a tym samym wtoczyła się do bramki Macieja Foltyna. I jak się okazało był to dopiero początek odrabiana zmian. Zaraz potem swoich sił ponownie spróbował bowiem Matheus i tym razem już bez niczyjej pomocy pokonał silnym uderzeniem Foltyna. Momentalnie to samo zrobił też Budniak i po rykoszecie tym razem od Kamila Surmiaka i z wyniku 2:0 zrobiło nam się 2:3.

Prowadzenie Rekordu podwyższył z kolei Stefan Rakić. Serb zagrał dwójkową akcję z Surmiakiem, kompletnie oszukując zarówno defensywę Gredaru Fit-Morning, jak i Macieja Foltyna.

Brzeżanom co prawda udało się jeszcze zmniejszyć straty za sprawą gola Kędry, ale momentalnie odpowiedział na to Rakić i to Rekord ostatecznie schodził z parkiet z dwubramkową zaliczką przed rewanżem w Bielsku-Białej.

Sensacji zatem nie było, ale Gredar Fit-Morning pokazał się z bardzo dobrej strony i zawiesił bielszczanom poprzeczkę godną półfinału Pucharu Polski.


GREDAR FIT-MORNING BRZEG – REKORD BIELSKO-BIAŁA 3:5 (2:0)

Bramki: Jan Rojek, Damian Makowski (19), Kacper Kędra – Paweł Budniak (23), Matheus Ferreira (26), Kamil Surmiak (26), Stefan Rakić (34)

GREDAR FIT-MORNING: Maciej Foltyn (Szymon Konieczny) – Jan Rojek, Dawid Witek, Kamil Kucharski, Kacper Kędra – Paweł Synowiec, Darius Nastai, Viacheslav Kozhemiaka, Damian Makowski, Robert Babijczuk.

REKORD: Krzysztof Iwanek (Bartłomiej Nawrat) – Mikołaj Zastawnik, Matheus Ferreira, Stefan Rakić, Michał Marek – Michał Kubik, Kamil Surmiak, Łukasz Biel, Artur Popławski, Paweł Budniak, Sebastian Leszczak.


Autor: Łukasz Leski

Fot. Paweł Jakubowski