Czerwone Smoki bez szans

02.04.24Utworzono
/uploads/assets/5757/434947011_893072499496597_3306912861158859920_n.jpg
Jesteśmy w takim momencie sezonu, że każdy mecz jest ważny, a jego wynik może zmienić pozycję w tabeli. Przedostatnią kolejkę rozpoczął pojedynek dręczonego kontuzjami Rekordu Bielsko-Biała oraz walczącego o wszystko zespołu Red Dragons Pniewy.

Pierwsze czterdzieści sekund wtorkowego meczu, zwiększyło apetyt na dalszy pojedynek.  Z reguły mocno ofensywny, w szczególności na własnym parkiecie, Rekord grał dosyć zachowawczo i z wycofaniem na własną połowę. To nie oznaczało, że gospodarze nie tworzyli akcji podbramkowych. Łukasz Błaszczyk szybko pokazał swoją klasę zatrzymując nacierającego z prawej strony Seidlera. Faul Hołego, a następnie stały fragment gry podyktowany przez sędziów, spowodował, że Rekordziści otrzymali szansę na zdobycie gola. I tak oto mocny strzał Taras Korolyshyn w krótki słupek otworzył wynik meczu. Bramkarz gości miał co prawda piłkę na rękach, ale siła uderzenia była zbyt duża.

 

Wypracowana akcja bielszczan nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Tomasz Lutecki znajdujący się w polu karnym, nie zdołał pokonać Błaszczyka. Wątpliwości nie było kilka sekund później. Jak zaczarowani stanęli gracze z Pniew. Ponadto zawodnicy skupili się w obronie na Luteckim, a niedopilnowali ustawionego na pozycji Gustavo Henrique, który otrzymał podanie z rzutu rożnego od Matheusa Ferreiry. Rezultatem 2:0 zakończyła się pierwsza połowa.

 

Początek drugiej części meczu nie przyniósł zmiany wyniku. Nie dziwił zatem fakt, że wielkopolanie szybko wyszli pięcioma zawodnikami w polu. Zielony trykot przywdział Piotr Błaszyk.

 

Trzecia bramka to futsalowy majstersztyk. Podanie Rakicia trafiło do Artura Popławskiego, który technicznym strzałem z lewej strony i bardzo ciasnego kąta trafił  w samo okienko bramki. Wyśmienitą szansę chwilę później miał  Yvaaldo Gomes, ale do szczęścia zabrakło najważniejszego, pokonania Bartłomieja Nawrata.

 

Gracze trenera Lopeza zafundowali kibicom strzelecki pokaz. Tym razem stały fragment gry atomowym strzałem wykończył Matheus Ferreira. Trener Frajtag zdecydował się rotować lotnym bramkarzem. Na ostatnie minuty pojedynku w tę rolę wcielał się także Siuda. Dominacja gospodarzy trwała w najlepsze. Cegiełkę do zwycięstwa dołożył Stefan Rakić, trafiając chyba jeszcze piękniejszego gola niż poprzednie.


REKORD BIELSKO-BIAŁA – RED DRAGONS PNIEWY 5:0 (2:0)

Bramki: Taras Korolyshyn 6, Gustavo Henrique 12, Artur Popławski 30, Matheus Ferreira 32, Stefan Rakić 38


Fot. B. Barański