Jedno co jest pewne, to to, że Polska jest bezwzględnym faworytem tego spotkania i każdy bilans, niż dwa zwycięstwa, będzie można odebrać jako porażkę.
Niemniej jednak paradoksalnie dużym plusem naszych najbliższych rywali, a jednocześnie wadą dla nas, może być odwołanie poprzednich spotkań Norwegów z Czechami. Dlaczego?
Ostatnie spotkanie reprezentacja Norwegii rozegrała 1 lutego 2020 roku z Macedonią Północną i podobnie jak Polacy przed meczami z Portugalią, będą mogli oni posiadać pewnego rodzaju element zaskoczenia.
Patrząc jednak obiektywnie, powinien być to jedyny argument dający szanse Norwegom, który i tak nie powinien być dla nas żadną wymówką. Większość kadrowiczów tego kraju gra w rodzimej lidze, o której sile może świadczyć fakt, iż jej mistrz znajdował się na podobnym poziomie w rankingu UEFA, jak Swansea Univeristy, które Rekord ograł aż 6:0. Jedynym wyjątkiem jest tu 37-letni bramkarz, Kenneth Rakvaag, który niedawno przeniósł się do czeskiej Sparty Praga.
I choć oczywiście nie należy lekceważyć żadnego rywala, bo byłoby to coś najgorszego, co moglibyśmy zrobić, to pytanie nie powinno brzmieć: „Czy wygramy?”, ale „Ile wygramy?” W obliczu dwóch walkowerów dla reprezentacji Czech oraz w przypadku gdyby udało im się zremisować z Portugalią, duże znaczenie może mieć bowiem bilans bramkowy.
Czy w Łodzi obejrzymy zatem grad goli? O tym przekonamy się już w piątek o godzinie 13.50. Transmisja tego spotkania będzie dostępna na TVP Sport oraz na sport.tvp.pl.
Autor: Łukasz Leski
Fot. Łączy nas piłka