Dawnych wspomnień czar

03.12.17Utworzono
/uploads/assets/609/zebroooo.jpg
Łukasz Żebrowski, Marcin Mikołajewicz i Nicolae Neagu – trener i dwaj futsaliści FC Toruń zagrali w piątek przeciwko Pogoni’04 Szczecin, drużynie z którą byli związani. - Każdy mecz, który gram przeciwko Pogoni, jest dla mnie na pewno czymś więcej, niż kolejnym spotkaniem w Futsal Ekstraklasie – przyznaje Mikolajewicz.

Najdłużej z Pogonią związany był Żebrowski. W Szczecinie się wychował, grał w Pogoni’04, trafił z niej do reprezentacji Polski. Potem został jej szkoleniowcem i – jak widać na zdjęciu – na koniec był noszony na rękach. Postanowił podjąć nowe wyzwanie i dziś realizuje się w Toruniu, ale zapewne jeszcze w jakiejś roli do Szczecina wróci.

 

Neagu był znacznie krócej, ale zapisał się w pamięci jako bramkarz, który może wygrać mecz. Niezwykle silny punkt drużyny.

 

Mikołajewicz spędził w Szczecinie cztery lata. W wygranym 7:1 starciu z Pogonią’04 strzelił aż cztery gole. - Wiele zawdzięczam temu klubowi i zawsze w moim sercu ten klub pozostanie – zapewnia Miki. - Piątkowe spotkanie miało jeszcze dodatkowy smaczek. Jak wiadomo mój przyjaciel, i w sumie rodzina, jest legendą tego klubu - i jako zawodnik i jako trener. Po dwóch ostatnich porażkach to był bardzo ważny mecz: i dla niego i dla nas. Dlatego cieszę się, że udało mi się strzelić tyle bramek i że zespół zagrał dobre zawody. Punkty, które były nam bardzo potrzebne, stały się faktem. Pogoni oczywiście życzę jak najlepiej, ale teraz jestem zawodnikiem FC Toruń i gram dla swojego miasta.

 

Mikołajewicz dzięki czterem golom w meczu z Pogonią’04 wskoczył do czołówki klasyfikacji strzelców.

 

- Cieszę się, jak dokładam cegiełkę to zwycięstw – mówi piwot FC Toruń i reprezentacji Polski. - I cieszę się, gdy sprawiamy radość naszym kibicom, którzy jak zawsze nas nie zawiedli i wypełnili halę. A w Futsal Ekstraklasie na mojej pozycji zawodnik z bramek żyje. Tym bardziej jestem w pełni zadowolony, jak je strzelam, bo to pozwala mieć nadzieję, że będziemy wygrywać.

 

Tekst: Krzysztof Dziedzic

Zdj. Głos Szczeciński