Dobrze naoliwiona maszyna

02.04.23Utworzono
/uploads/assets/4943/R6__0254.jpg
Dzisiejszy mecz pomiędzy Legią Warszawa, a Dremanem Opole Komprachcice mógł podobać się kibicom. Kapitalne obie połowy w wykonaniu gospodarzy zapewniły im zwycięstwo, a wynik pozwala na chwilę oddechu jeżeli chodzi o sytuację w tabeli. Trzeba przyznać, że dziewięć trafionych przez nich bramek to „skromny” wynik patrząc na liczbę sytuacji, które stworzyli sobie w niedzielnym pojedynku.

Wkroczyliśmy w taki moment sezonu, że każda zdobycz punktowa jest ważna dla każdej drużyny. Dodatkowe „oczko” dopisane do tabeli może wiele zmienić jeżeli chodzi o sytuację w fazie play-off, a także w kwestii utrzymania.

 

Pierwsze minuty można określić pojedynkiem goalkeeperów. Szybko dyspozycję Dawida Lacha sprawdzili warszawiacy. Trzeba przyznać, że bramkarzowi i jego drużynie towarzyszyło trochę szczęścia, bo w jednej z kolejnych akcji piłka po strzale trafiła w słupek.

 

Im dłużej trwał mecz tym bardziej zacięta stawała się rywalizacja. Idealna piłka z wyrzucona z rzutu rożnego przez Adama Grzyba trafiła prosto do Mariusza Milewskiego. Ten bez zastanowienia uderzył i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Dla Milewskiego to 10 bramka zdobyta w tym sezonie FOGO Futsal Ekstraklasy.

 

Zdaje się, że gospodarze wyszli na to spotkanie wyszli bez żadnych kompleksów. S.M.Maia Monteiro wywalczył piłkę na połowie gości, ograł ich defensywę, a następnie podał do Andre Luiza, który podwyższył na 2:0. Po przerwie na żądanie trenera Jarosława Patałucha, zdawało się, że zawodnicy z Opola wrócili do gry. Zaskakujący strzał Deyvissona, mógł przynieść kontaktowego gola. Na szczęście dla zgromadzonych w hali kibiców, Warszawski potwierdził swoją dobrą formę.

 

Sytuacja w dziewiątej i dziesiątej minucie zmieniała się w piorunującym tempie. S.M.Maia Monteiro podał idealnie do Davidsona Silvy i było już 3:0. Dosłownie chwilę później legioniści dołożyli kolejną bramkę. To zasługa zespołowej akcji i kompletnie zgubionej defensywy rywali. Już w pierwszej połowie Davidson Silva skompletował hat tricka. Dzisiaj każdy błąd w obronie był niezwykle kosztowny. Taka strata przydarzyła się Tomaszowi Czechowi, a piłkę szybko przejęli gospodarze. Akcję zakończył wspomniany Silva.

 

Przyjezdni pomimo sporej straty nie zamierzali odpuszczać. Prawą stroną zagrał Kucharski, a następnie oddał piekielnie mocny strzał. W tej sytuacji Warszawski był bezradny.

 

W drugiej połowie doszło do zmiany w bramce opolan. Dawida Lacha zastąpił Serghei Burduja. Przerwa pomogła przyjezdnym, którzy zaczęli stwarzać sobie sytuacje, których brakowało w pierwszej części pojedynku. Gdy wydywało się, że gra toczy się pod dyktando gości to miejscowi zawodnicy wyprowadzili skuteczną kontrę zakończoną przez przez Radosława Marcinkowskiego.

 

Kolejny własny błąd kosztował podpopiecznych trenera Jarosława Patałucha utratę bramki. Tym razem pomylił się Serghei Burduja. Bramkarz daleko wyszedł z piłką, ale ta została mu odebrana mniej więcej na środku parkietu. Do pustej bramki trafił najskuteczniejszy dzisiaj Davidson Silva. Pomimo dosyć wysokiej straty, goście stwarzali sobie sytuacje bramkowe. Jedną z nich wykończył Deyvisson.

 

Zagotowało się na parkiecie. Drugą żółtą kartkę obejrzał Kamil Kucharski, a to oznaczało, że zawodnik musiał opuścić boisko. Ponadto jego drużyna na osiem minut przed końcowym gwizdkiem miała na koncie pięć przewinień.

 

Osłabiony zespół gości nie dał rady powstrzymać rywali, którzy trafili bramkę numer osiem. Tym razem na listę strzelców wpisał się Rui Pinto. Chwilę później Mariusz Milewski nie wykorzystał przedłużonego rzutu karnego podyktowanego przez sędziów po szóstym faulu.

 

Dobra gra Denisa Blank poskutkowała zdobyciem gola. Jego podanie na bramkę zamienił Waldemar Sobota. Legia Warszawa była dzisiaj niczym dobrze naoliwiona maszyna. Knajdrowski do Marcinkowskiego i było już 9:3!

 

Tempo gry trochę zwolniło, ale nie oznaczało to, że nie padną jeszcze jakieś bramki. Goście próbowali zmniejszyć swoją i tak wysoką stratę. Tym razem dobrze uderzał Tomasz Czech, a piłkę tuż przy bramce dobił Vadym Ivanov. Gdy wydawało się, że jest już po meczu to Felipe Deyvisson ponownie zapisał się na liście strzelców.


LEGIA WARSZAWA – DREMAN OPOLE KOMPRACHCICE (9:5)

Bramki: Mariusz Milewski 5, Andre Luiz 8, Davidson Silva 9, 10, 15, 27, Radosław Marcinkowski 26, 36, Rui Pinto 33 - Kamil Kucharski 16, Felipe Deyvisson 28, 40, Waldemar Sobota 34, Vadym Ivanov 38