Dominik Solecki. Stać nas na jeszcze więcej

27.09.17Utworzono
/uploads/assets/435/soleckiszefer.jpg
Jednym z bohaterów wtorkowego meczu był Dominik Solecki. Zdobył jedną z bramek, przy drugiej Rafał Franza zaliczył natomiast asystę i zapoczątkował całą akcję. - Cała drużyna pracowała na sukces. Jedziemy na mistrzostwa Europy – krzyczał po końcowej syrenie gracz beniaminka Lex Kancelarii Słomniki.

Wtorkowy mecz na pewno przejdzie do historii polskiego futsalu. Biało – czerwoni nie dość, że awansowali do finałowego turnieju, to jeszcze zafundowali swoim kibicom ogromny horror. Od prowadzenia 2:0, po czerwoną kartkę Rafała Franza i wynik 2:2, by ostatecznie wygrać i awansować, chociaż ostatnie sekundy również przyprawiały kibiców o zawał serca.

 

- Ile w końcu bramek strzeliliśmy – pytał po końcowej syrenie rozradowany Solecki. - Sześć, siedem? Skuteczność w niektórych momentach nas zawodziła, bo mieliśmy naprawdę multum sytuacji, ale najważniejsze, że to wystarczyło do wygrania i awansu. Sześć bramek to całkiem dobry wynik na poziomie reprezentacyjnym.

 

Wynik mógł być okazalszy, bo niemal każdy z naszych reprezentantów miał dogodną sytuację bramkową. Po końcowej syrenie nikt już jednak o tym nie pamiętał.

 

- Futsal to gra błędów, każdy je popełnia. Zarówno my popełnialiśmy, jak i nasi rywale. Po takich właśnie pomyłkach padają bramki. Chcieliśmy ten mecz jak najlepiej zacząć. Udało się, bo zdobyliśmy dwie bramki, potem jednak dwie straciliśmy. Byliśmy wytrwali do końca, wygraliśmy i jedziemy na mistrzostwa Europy – dodaje Solecki.

 

Najtrudniejszy moment we wtorkowym meczu nasza reprezentacja miała na początku drugiej połowy. Wtedy przy wyniku 2:2, już bez Rafała Franza, więcej z gry mieli nasi rywale.

 

- Nie zwątpiliśmy w końcowy sukces, ale początek meczu ułożył się pod nas, nie dobiliśmy rywali, a później sami straciliśmy dwie bramki. Takie momenty podcinają skrzydła. Porozmawialiśmy jednak w szatni, momentami było spokojnie, momentami gorąco i głośno. Wiedzieliśmy jednak, że stać nas na wygranie i strzelenie kolejnych goli. Było w drugiej połowie trochę nerwów, ale się udało – relacjonuje Solecki.

 

Według jednego z czołowych naszych reprezentantów koszaliński mecz to nie był bynajmniej najlepszy mecz kadry w ostatnim czasie.

 

- Wydaje mi się, że graliśmy lepsze mecze i stać nas na więcej. Interesowało nas od początku zwycięstwo dwoma golami, bo wiedzieliśmy, że Węgrzy coś strzelą, więc mieliśmy konkretny plan na to spotkanie – zdradza były gracz szczecińskiej Pogoni, który ma już konkretny plan na uczczenie awansu do Mistrzostw Europy. Myśli o tatuażu na okoliczność tego wydarzenia.

 

Tekst: Tadeusz Danisz

Fot. Artur Szefer/Pogoń'04 Szczecin