Sobota16.11.2024, 16:00
Sobota16.11.2024, 16:00
Sobota16.11.2024, 18:00
Niedziela17.11.2024, 16:00
Niedziela17.11.2024, 17:00
Niedziela17.11.2024, 17:30
Oglądaj spotkanie na platformie
Niedziela17.11.2024, 18:00
Niedziela17.11.2024, 19:00
Pierwszą poważną sytuację sprawili sobie miejscowi. Naprzeciwko Bartłomieja Nawrata stanął Przypis, ale górą był bardziej doświadczony zawodnik. Długi bronili się podopieczni trenera Żebrowskiego, a duża w tym zasługa Kamila Naparło. W 6. minucie musieli jednak skapitulować. Paweł Budniak zatańczył z piłką, udowadniając, że przezwisko „Magic” nie jest przypadkowe. Futsalista podał do Popławskiego, a ten dośrodkował w pole karne. Tam czekał już Mikołaj Zastawnik, który zmienił lot piłki i skierował ją prosto do bramki.
Błąd Rekordzistów rywale wykorzystali w najlepszy możliwy sposób, czyli wyrównując wynik meczu. Sędziowie podyktowali rzut wolny pośredni, przy czym piłka została ustawiona bardzo blisko, bo na szóstym metrze. Bartłomiej Nawrat próbował jak najlepiej ustawić w obronie swoich kolegów, jednak „pomarańczowo-czarni” dobrze rozegrali stały fragment gry. Akcję zakończył Patryk Szczepaniak.
Stefan Rakić popisał się niezwykłym sprytem. Najpierw zwiódł Krzysztofa Elsnera, a później próbował przelobować Naparło. Piłka jednak niefortunnie odbiła się od bramkarza i wpadła z wysokości tuż przy poprzeczce. Gospodarze nie zdołali wybić futbolówki z linii bramkowej.
Po faulu zapisanym na koncie Szczepaniaka, sędziowie podyktowali rzut wolny z około dziesiątego metra. Rekordziści postanowili rozegrać ten stały fragment gry w kombinacyjny sposób. Matheus Ferreira podał do Stefana Rakicia, który tym razem nie zdołał pokonać bramkarza. Przypadkowa akcja mogła dać podwyższenie wyniku. Do piłki „dopadł” Popławski i próbował technicznego uderzenia. Nikt nie spodziewał się, że będzie ono zbliżało się w światło bramki, a tym bardziej, że minimalnie minie słupek.
Całą pierwszą połowę na zdobycie bramki pracował Daniel Gallego Garcia, wtedy mu się nie udało. Dokonał tego w drugiej części meczu. W indywidualnej akcji musiał zmierzyć się z Pawłem Budniakiem, co wcale nie było łatwą sprawą. Po twardej i siłowej grze, zdołał obrócić się z piłką i oddać celny strzał. To oznaczało, że wszystko rozpoczęło się na nowo.
Znowu kibice mogli oglądać akcje gości i stwarzane przez nich sytuacje bramkowe. W tym wszystkim brakowało jednak wykończenia. Do czasu, bo za sprawą Matheusa Ferreiry Rekord znów wyszedł na prowadzenie. Zawodnik z numerem 7 świetnie wykończył stały fragment gry, a jego strzał zerwał przysłowiową pajęczynę.
Zastawnik balansem ciała zmylił rywali i wychodząc do kontry podał do Surmiaka. Tego nie zdążył zaasekurować Patryk Szczepaniak, co okazało się kosztowne w skutkach. Nie było to szczęśliwe popołudnie Remigiusza Spychalskiego. Po stałym fragmencie, piłkę dośrodkowywał Surmiak, a tam pechowo interweniował wspomniany Spychalski, który skierował strzał prosto do swojej bramki.
Na 3. minuty do końca zabrzmiał gwizdek informujący o pięciu przewinieniach na koncie przyjezdnych. W tym wypadku trener Żebrowski zdecydował się na grę z lotnym bramkarzem. Piłkę zdołał przejąć Rakić i uderzył na pustą bramkę. To oznaczało bramkę numer sześć dla Rekordu Bielsko-Biała. Teraz rywalizacja przeniesie się do "Cygańskiego Lasu". Tam na futsalistów FC Reiter Toruń będzie czekało jeszcze większe wyznanie.
FC REITER TORUŃ – REKORD BIELSKO – BIAŁA 2:6 (1:2)
Bramki: Patryk Szczepaniak 12, Daniel Gallego Garcia 24 - Mikołaj Zastawnik 6, Stefan Rakić 13, 38, Matheus Ferreira 30, Kamil Surmiak 31, Remigiusz Spychalski 33 s,