Faza play-off rozpoczęta!

09.05.23Utworzono
/uploads/assets/5047/R6__0549.jpg
Przyszła pora na pierwsze ćwierćfinałowe starcie w ramach fazy play-off, a w nim FC Reiter Toruń podejmował Rekord Bielsko-Biała. Gospodarze mieli do wykonania arcytrudne zadanie, bo musieli pokonać pierwszą drużynę rundy zasadniczej. Dodatkowo sprawy nie ułatwiał fakt, że za kartki pauzował Jefferson Ortiz.

Pierwszą poważną sytuację sprawili sobie miejscowi. Naprzeciwko Bartłomieja Nawrata stanął Przypis, ale górą był bardziej doświadczony zawodnik. Długi bronili się podopieczni trenera Żebrowskiego, a duża w tym zasługa Kamila Naparło. W 6. minucie musieli jednak skapitulować. Paweł Budniak zatańczył z piłką, udowadniając, że przezwisko „Magic” nie jest przypadkowe. Futsalista podał do Popławskiego, a ten dośrodkował w pole karne. Tam czekał już Mikołaj Zastawnik, który zmienił lot piłki i skierował ją prosto do bramki.  

 

Błąd Rekordzistów rywale wykorzystali w najlepszy możliwy sposób, czyli wyrównując wynik meczu. Sędziowie podyktowali rzut wolny pośredni, przy czym piłka została ustawiona bardzo blisko, bo na szóstym metrze. Bartłomiej Nawrat próbował jak najlepiej ustawić w obronie swoich kolegów, jednak „pomarańczowo-czarni” dobrze rozegrali stały fragment gry. Akcję zakończył Patryk Szczepaniak.

 

Stefan Rakić popisał się niezwykłym sprytem. Najpierw zwiódł Krzysztofa Elsnera, a później próbował przelobować Naparło. Piłka jednak niefortunnie odbiła się od bramkarza i wpadła z wysokości tuż przy poprzeczce. Gospodarze nie zdołali wybić futbolówki z linii bramkowej.

 

Po faulu zapisanym na koncie Szczepaniaka, sędziowie podyktowali rzut wolny z około dziesiątego metra. Rekordziści postanowili rozegrać ten stały fragment gry w kombinacyjny sposób. Matheus Ferreira podał do Stefana Rakicia, który tym razem nie zdołał pokonać bramkarza. Przypadkowa akcja mogła dać podwyższenie wyniku. Do piłki „dopadł” Popławski i próbował technicznego uderzenia. Nikt nie spodziewał się, że będzie ono zbliżało się w światło bramki, a tym bardziej, że minimalnie minie słupek.

 

Całą pierwszą połowę na zdobycie bramki pracował Daniel Gallego Garcia, wtedy mu się nie udało. Dokonał tego w drugiej części meczu. W indywidualnej akcji musiał zmierzyć się z Pawłem Budniakiem, co wcale nie było łatwą sprawą. Po twardej i siłowej grze, zdołał obrócić się z piłką i oddać celny strzał. To oznaczało, że wszystko rozpoczęło się na nowo.

 

Znowu kibice mogli oglądać akcje gości i stwarzane przez nich sytuacje bramkowe. W tym wszystkim brakowało jednak wykończenia. Do czasu, bo za sprawą Matheusa Ferreiry Rekord znów wyszedł na prowadzenie. Zawodnik z numerem 7 świetnie wykończył stały fragment gry, a jego strzał zerwał przysłowiową pajęczynę.

 

Zastawnik balansem ciała zmylił rywali i wychodząc do kontry podał do Surmiaka. Tego nie zdążył zaasekurować Patryk Szczepaniak, co okazało się kosztowne w skutkach. Nie było to szczęśliwe popołudnie Remigiusza Spychalskiego. Po stałym fragmencie, piłkę dośrodkowywał Surmiak, a tam pechowo interweniował wspomniany Spychalski, który skierował strzał prosto do swojej bramki.

 

Na 3. minuty do końca zabrzmiał gwizdek informujący o pięciu przewinieniach na koncie przyjezdnych. W tym wypadku trener Żebrowski zdecydował się na grę z lotnym bramkarzem. Piłkę zdołał przejąć Rakić i uderzył na pustą bramkę. To oznaczało bramkę numer sześć dla Rekordu Bielsko-Biała. Teraz rywalizacja przeniesie się do "Cygańskiego Lasu". Tam na futsalistów FC Reiter Toruń będzie czekało jeszcze większe wyznanie.


FC REITER TORUŃ – REKORD BIELSKO – BIAŁA 2:6 (1:2)

Bramki: Patryk Szczepaniak 12, Daniel Gallego Garcia 24 - Mikołaj Zastawnik 6, Stefan Rakić 13, 38, Matheus Ferreira 30, Kamil Surmiak 31, Remigiusz Spychalski 33 s,