Gatta złapała właściwy rytm

17.01.19Utworzono
/uploads/assets/1563/50268315_2032495893502665_6687893129372106752_n.jpg
Jedni postawili na nich krzyżyk już po kilku kolejkach. Drudzy przepowiadali naturalny zmierzch futsalowych bogów, z Danielem Krawczykiem i Mariuszem Milewskim na czele, jeszcze przed startem rozgrywek. Początek tego sezonu w ich wykonaniu nie był udany. Jednak po wygranej z Rekordem Bielsko-Biała i FC Toruń znowu zaczęli być postrzegani jak pretendenci do zdobycia medalu.

- Wcześniej często prześladowały nas demony z przeszłości - powiedział Marcin Stanisławski, szkoleniowiec Gatty. - W wielu spotkaniach prowadziliśmy grę, stwarzaliśmy sytuację, ale jedna stracona bramka powodowała, że sytuacja na boisku odwracała się o 360 stopni. W dwóch ostatnich potyczkach w naszych poczynaniach było sporo jakości. Powiedziałem chłopakom, żeby nie patrzyli na nasze miejsce w tabeli, bo ono jest jak na razie zbyt niskie jak na nasze umiejętności oraz możliwości.

 

Prawdziwą ostoją defensywy jest doświadczony i niezmordowany Dariusz Słowiński. Pierwszą czwórkę tworzą zawodnicy, którzy w najwyższej klasie rozgrywkowej mają rozegranych setki spotkań. Druga formacja to już jednak mieszanka młodości ze sporą dawką rutyny. Rolę mentora pełni popularny „Miles”.

 

- W pierwszej rundzie było zbyt dużo zmian i szukaliśmy cały czas tego optymalnego ustawienia - dodał Stanisławski. - Był jeszcze z nami Julian Gorbatyj, więc w przypadku kontuzji trzeba było dokonywać rotacji w składzie. Mamy teraz dobry balans w zespole pomiędzy doświadczeniem, a młodością. Na prawdziwego profesora wyrasta 38-letni Milewski, który na boisku przeżywa swoją drugą młodość. W szatni też panuje dobra atmosfera i ma to przełożenie na parkiet.

 

Najskuteczniejszym graczem aktualnych wicemistrzów Polski jest Arkadiusz Szypczyński. 24-latek w ostatnim ligowym spotkaniu z Pomarańczowo-Czarnymi dwukrotnie trafił do siatki i ma już na swoim koncie 11 zdobytych goli w tym sezonie Futsal Ekstraklasa. O koronie króla strzelców raczej nie myśli, ale jego strzeleckie popisy budzą coraz większy podziw. Jeżeli nie spuści z tonu to rozgrywki może zakończyć z ponad 20 zdobytymi bramkami.

 

- Dobrze czuję się na parkiecie, ponieważ omijają mnie kontuzje - rzekł Szypczyński. - Wcześniej bywało z tym różnie. Przed rokiem długo zmagałem się z urazem mięśnia przywodziciela. Coraz lepiej funkcjonuje nasza czwórka, której prawdziwym mentorem jest doświadczony Mariusz Milewski. Piłka szuka mnie w polu karnym, bramki wpadają, więc trudno nie być zadowolonym – uśmiecha się Szypczyński.

 

Największą bolączką zespołu z województwa łódzkiego jest gra na wyjazdach. Gatta w obecnej kampanii tylko dwukrotnie sięgała po zwycięstwo na obcym terenie. W dodatku straciła aż 22 gole! To najgorszy wynik spośród wszystkich zespołów z czołowej piątki.

 

- Rozmawiamy o tym dużo. Te wyjazdy od dwóch lat nam nie leżą. W mistrzowskim sezonie przed kilkoma laty lepiej punktowaliśmy na wyjeździe niż u siebie. Ważne jest to, co mamy w głowach, w sercach i determinacja, bo jakości na pewno nam nie brakuje. Cały czas dbamy o ducha tego zespołu, o ten tak zwany „team spirit”, bo to jest w futsalu bardzo ważne. Wygraliśmy na gorącym terenie w Toruniu, ale nie popadamy w hurraoptymizm. Przed nami z Pucharem Polski jeszcze 19 spotkań i musimy szukać stabilizacji, bo ona charakteryzuje klasowe zespoły – zakończył trener.

 

Zduńskowolanie mają sporą szansę na przedłużenie zwycięskiej passy i marsz w górę tabeli. W 13. kolejce zmierzą się przed własną publicznością z ligowym outsiderem, Pogonią'04 Szczecin. Portowcy jeszcze nie wygrali meczu na wyjeździe, natomiast Kocury w swojej twierdzy rzadko tracą punkty. Każdy inny wynik niż pewne zwycięstwo gospodarzy będzie trzeba uznać za sporą niespodziankę.

 

Tekst: Rafał Szlaga
Zdj. Gatta Zduńska Wola