Gol za golem sobotnim wieczorem

12.12.20Utworzono
/uploads/assets/2873/Rekord.png
Zmiana lidera, roszady w strefie spadkowej oraz prawdziwy grad bramek. Tak można podsumować to, co dziś mogliśmy obejrzeć w sobotni wieczór w STATSCORE Futsal Ekstraklasie.

Niechlubny rekord pobity

 

Zdecydowanym faworytem spotkania w Bielsku-Białej byli Rekordziści. Gospodarze jeszcze nigdy w historii nie stracili punktów z Orłami Chusa Lopeza, a jakby tego było mało w hali w Cygańskim Lesie nie mogli zagrać trzej podstawowi zawodnicy przyjezdnych – Janis Pastars, Mykyta Mozheiko oraz Maksym Pautiak, którzy wykartkowali się w spotkaniu z Red Dragons Pniewy.

 

I choć goście niespodziewanie dobrze rozpoczęli spotkanie, tak otwarcie wyniku należało do gospodarzy, którzy najpierw przy pomocy Jakuba Kąkola, a następnie poprzez rzut karny wyszli na dwubramkowe prowadzenie.

 

Niewiele lepiej dla gości wyglądał ciąg dalszy spotkania. Gole Jana Janovsky’ego i Kamila Surmiaka ustanowiły wynik pierwszej połowy na 4:0.

 

Dopełnienie dzieła nastąpiło w drugiej części spotkania, do czego przyczyniły się trafienia Michała Marka, Kamila Surmiaka oraz kolejny samobój jelczan.

 

Przyjezdnym w zatarciu słabego wyniku nie pomogło nawet honorowe trafienie Arkadiusza Szypczyńskiego, bowiem porażka 1:9 oznaczała najwyższą przegraną w historii występów Acany w STATSCORE Futsal Ekstraklasie. Poprzedni „rekord” padł w meczu z… Rekordem, który niecały rok temu wygrał u siebie z Orłami 6:0.

 

Czerwone Smoki zionęły ogniem

 

Równie dobrze, co bielszczanie, w spotkanie w Białymstoku weszli zawodnicy Red Dragons Pniewy. Przyjezdni od samego początku mieli lepiej wyregulowane celowniki w kierunku bramki rywala, co w 8. minucie przyniosło pierwszego gola autorstwa Adriana Skrzypka.

 

I o ile białostoczanie potrafili jeszcze na to trafienie odpowiedzieć, tak już na kolejne dwa były bezradni, przez co na przerwę schodzili przy wyniku 1:3.

 

Po zmianie stron Czerwone Smoki się nie zatrzymały. Dwie bramki w krótkim odstępie czasu Kosteckiego i Andreya Baklnova sprawiły, że gospodarze zdecydowali się na grę z lotnym bramkarzem.

 

Zamiast jednak zniwelować straty, te jeszcze bardziej się powiększyły, co ostatecznie przyniosło rezultat 7:2 dla Red Dragons.

 

Emocje do samego końca

 

Mało kto chyba się spodziewał tak zaciętej rywalizacji w Zduńskiej Woli. Beniaminek z województwa opolskiego coraz lepiej poczyna sobie na parkietach STATSCORE Futsal Ekstraklasy, ale tym razem przeciwko sobie miał jedną z najbardziej utytułowanych i doświadczonych ekip.

 

Scenariusz tego spotkania nie mógł zaskakiwać – gospodarze mieli przewagę, zwłaszcza w początkowych fragmentach, ale w swoich sytuacjach zduńskowolanie pracowali na miano bohatera dla bramkarza gości. Serghei Burduja w wielu sytuacjach bronił wręcz nieprawdopodobnie. Jego koledzy z czasem, gdy się pozbyli już zbędnego strachu wobec rywala, zaczęli grać odważniej. W przedostatniej minucie pierwszej połowy taktyka ta przyniosła efekt. Po podaniu Vadyma Ivanova precyzyjnym i silnym strzałem popisał się Alex Grigorescu. W końcówce jeszcze Michał Marciniak był bliski wyrównania, ale z trudem strzał doświadczonego zawodnika wybronił bramkarz gości.

 

To, co nie udało się w pierwszej połowie tuż po wznowieniu gry zostało zrealizowane. Na listę strzelców wpisał się Krzysztof Elsner z bliska dopełniając formalności. Po przerwie spotkanie mogło się podobać, bo zarówno jedni, jak i drudzy mieli swoje sytuacje. Najlepszą dla gospodarzy sytuację miał ponownie Marciniak. I właśnie niezawodny w takich trudnych momentach zawodnik dał prowadzenie gospodarzom – to on w połowie gry w drugiej odsłonie trafił do siatki po precyzyjnym strzale.

 

Goście walczyli jednak do samego końca. Przedłużony rzut karny wykonywał Grigorescu, ale przegrał pojedynek z bramkarzem Gatty. Emocji w końcówce było co niemiara, ale ich kulminacja nastąpiła w ostatniej minucie. Goście w końcu wykorzystali przedłużony karny i cieszyli się z remisu, by po kilku sekundach wpaść w rozpacz po celnym strzale Daniela Krawczyka. Jak się okazało doświadczenie Gatty ponownie wzięło górę...

 

Clearex show

 

Takich emocji nie było natomiast w Brzegu. Clearex jechał na teren beniaminka ze świadomością, że może minimalnie odrobić straty do trzeciego Piasta i ta świadomość od początku w poczynaniach chorzowian była widoczna. Gracze Mirosława Miozgi już w pierwszych minutach wypracowali sobie solidną zaliczkę, a największa w tym zasługa strzelców – Przemysława Dewuckiego i Krzysztofa Salisza, którzy właściwie we dwójkę rozpracowali beniaminka.

 

Ekipa z Brzegu w ostatnich tygodniach nie miała łatwego życia i ten mecz był poniekąd tego potwierdzeniem. Bo końcowy wynik nie oddaje całkowicie przebiegu spotkania. Pocieszeniem dla gospodarzy może być fakt, że w drugiej połowie debiutanckie trafienie zaliczył Krzysztof Gancarczyk. Ale chorzowianie walczyli do końca o jak najefektowniejsze zwycięstwo i niewiele zabrakło, by ostatecznie skończyło się „dwucyfrówką”.


REKORD BIELSKO-BIAŁA – ACANA ORZEŁ JELCZ-LASKOWICE 9:1 (4:0)

 

Bramki: Artur Popławski (5), Jan Janovsky (7), Kamil Surmiak (19, 36), Michał Marek (23, 37, 39) – Jakub Kąkol (3 s.), Kacper Kędra (21 s.), Arkadiusz Szypczyński (29).

 

REKORD: Nawrat (Mura) – Popławski, Twarkowski, Bernardino, Janovsky, Korpela, Surmiak, Biel, Ferreira, Marek, Budniak, Hutyra.

 

ACANA: Foltyn (Goliński, Macedoński) – Szypczyński, Cichy, Morozow, Makowski, Turkowyd, Opatowski, Kędra, Kąkol.


MOKS SŁONECZNY STOK BIAŁYSTOK – RED DRAGONS PNIEWY 2:7 (1:3)

 

Bramki: Paweł Aleksandrowicz (10, 34) – Adrian Skrzypek (8), Mateusz Kostecki (11, 30), Patryk Hoły (13), Andrey Baklanov (31), Nukri Tchumburidze (32), Adrian Skrzypek (40).

 

Żółta kartka: Aleksandrowicz.

 

MOKS: Dobreńko (Święciński) – Citko, Kożuszkiewicz, Jackiewicz, Łabieniec, Prolejko, Osypiuk, Aleksandrowicz, Skiepko, Shostak, Dzierzgowski.

 

RED DRAGONS: Błaszczyk (Roj) – Skrzypek, Baklanov, Gładyszewski, Kubiak, Miałkas, Kostecki, Tchumburidze, Stankowiak, Hoły.


GATTA ACTIVE ZDUŃSKA WOLA – DREMAN OPOLE KOMPRACHCICE 3:2 (0:1)

 

Bramki: Krzysztof Elsner (22), Michał Marciniak (30), Daniel Krawczyk (40) - Alexandru Grigorescu (19), Marcin Grzywa (39).

 

Żółte kartki: Szymczak – Kilian.

 

GATTA: Naparło (Olejnik) – Krawczyk, Sobalczyk, Stegliński, Kraśniewski, Elsner, Olczak, Marciniak, Szymczak, Dregier, Sztaba.

 

DREMAN: Burduja (Lach) – Grigorescu, Małek, Grzywa, Suchodolski, Chuva, Kilian, Fernandes, Fil, Karnatowski, Ivanov, Krawców.


FIT-MORNING GREDAR FUTSAL BRZEG – CLEAREX CHORZÓW 2:9 (1:6)

 

Bramki: Victor Andrade (16), Krzyszto Gancarczyk (34) – Przemysław Dewucki (3, 3, 8), Krzysztof Salisz (5, 14), Mikołaj Zastawnik (17, 26), Mariusz Seget (36), Sebastian Leszczak (40).

 

Żółte kartki: Budych, Gancarczyk, Andrade – Krzyśka, Leszczak.

 

FIT-MORNING: Budych (Konieczny) – Witek, Rojek, Pepo, Kucharski, Andrade, Grochowski, Boczarski, Gancarczyk, Nocoń, Matejko, Ożóg.

 

CLEAREX: Krzyśka (Bednarczyk, Burza) – Wędzony, Salisz, Bidelski, Mizgajski, Seget, Zastawnik, Dewucki, Rotuski, Brocki, Leszczak, Golly.


Fot. Rekord Bielsko-Biała