Janusz Szymura: Te dni już na zawsze zostaną w mojej pamięci

08.09.20Utworzono
/uploads/assets/2540/FE_COVER_FB_6.JPG
Inauguracja sezonu 2020/21 w Futsal Ekstraklasie stała się faktem. Warto jednak przypomnieć, że jest to już jedenasty sezon w historii, kiedy ekstraklasa futsalu stała się Futsal Ekstraklasą. Nową dekadę chcielibyśmy zatem otworzyć wspomnieniami tych, którzy przy tworzeniu naszej ligi byli od samego początku, a tym samym podsumować te dziesięć lat historii. O tym jak wyglądało to z jego perspektywy jako pierwszy opowiedział nam gospodarz historycznego spotkania założycieli spółki, Janusz Szymura.

Jak Pan zapamiętał dzień 5 marca 2010 roku?

 

Dobrze pamiętam tę datę. Było piątkowe popołudnie, gdy w sali klubowej Rekordu Bielsko-Biała doszło do spotkania prezesów klubów Ekstraklasy Futsalu, którego głównym powodem była kwestia założenia spółki. Te dni już na zawsze zostaną w mojej pamięci także ze względów osobistych. Dwa dni po założycielskim spotkaniu Futsal Ekstraklasy zmarł mój Tata, z którym byłem emocjonalnie bardzo blisko związany.

 

Pan osobiście bardziej się denerwował czy może ekscytował spotkaniem w Bielsku-Białej?

 

Zawsze, gdy się jest gospodarzem jakiegoś spotkania pewna doza dodatkowych emocji wystęuje. Był to dzień, w którym czuliśmy, że dzieje się coś, co wcześniej było trudne do wyobrażenia, a jeszcze trudniejsze do zrealizowania. Takich ruchów, aby mieć swoją własną organizację było już trochę w przeszłości. Jednym z nich było m.in. założenie kilka lat wcześniej Krajowego Związku Futsalu, który ostatecznie nie wyszedł nawet z wieku dziecięcego, przez co nie wszyscy do końca wierzyli, że coś takiego rzeczywiście zaistnieje. Można to zatem nazwać pewnego rodzaju podekscytowaniem, ale przede wszystkim chodziło o to, aby dobrze do tego tematu podejść i zgodnie z prawem go przeprowadzić.

 

Z tym przeprowadzeniem nie było chyba tak łatwo, ponieważ nie wszyscy mogli od razu stać się członkami nowo założonej spółki.

 

Faktycznie nie każdy mógł to zrobić, bowiem notariusz Mariusz Świerczek, który był przy zakładaniu spółki, sprawdzał bardzo dokładnie umocowania poszczególnych osób i jeżeli miał jakiekolwiek wątpliwości, co do możliwości reprezentowania danego klubu przez tę osobę, to była ona niestety wykluczana. Wszystko po to, aby później nie było problemów z sądową rejestracją nowego podmiotu.

 

Dlaczego powstanie spółki w ogóle miało miejsce u Pana? Czuł się Pan za nią w jakimś sensie odpowiedzialny?

 

Przypomnę, że w sezonie 2009/2010 byliśmy beniaminkiem Ekstraklasy Futsalu. Staraliśmy się być bardzo aktywnym na rynku naszej dyscypliny. Organizowaliśmy chociażby w tych latach prestiżowy turniej Beskidy Futsal Cup z udziałem czołowych drużyn z naszego regionu Europy. Proszę popatrzeć na pozytywną aktywność niedawnych beniamianków z Lubawy, Leszna, Gliwic, a widzę też, że nie inaczej będzie z nowymi klubami z Lęborka, Warszawy, Brzegu i Komprachcic. Ta chęć współtworzenia zmian to moim zdaniem naturalna cecha “nowych”. Myślę, że ówczesny beniaminek z Bielska-Białej również miał na to dobre “papiery”, także przez to, że był jednym z założycieli Polskiej Ligi Futsalu, u zarania rywalizacji o Mistrzostwo Polski w 1994 roku.

Wracając jednak, patrzyliśmy na to co się dzieje w innych organizacjach oraz dyscyplinach sportowych i czuliśmy, że aby futsal mógł się dalej rozwijać, musi powstać taka wydzielona organizacja, dzięki której będziemy mówić własnym głosem. Wiadomo było bowiem, że PZPN jest dużą instytucją, wręcz korporacją, więc trudno było się tam z nowymi pomysłami przebić.

 

Rozumiem, że spotkanie od samego początku miało mieć charakter formalny?

 

Tak, wszyscy byli powiadomieni o planie założenia spółki. Pamiętam jak dziś, że Zdzisław Wolny, prezes Clearexu Chorzów, stwierdził wówczas, że do końca nie wierzył, iż dojdzie do takiego momentu. Myślał, że w końcu ktoś to storpeduje. Wcześniej była już mowa o powstaniu samodzielnego podmiotu, ale wtedy akurat PZPN był mniej przychylny do oddolnych inicjatyw.

 

Nie było żadnych obiekcji ze strony innych klubów, aby powstanie spółki odbyło się niejako na pańskim terenie? 

 

Teoretycznie mogło się ono odbyć w Warszawie lub Katowicach, gdzie mieścił się wtedy Wydział Futsalu PZPN. Samo to jednak, że Wydział Futsalu nie znajdował się w stolicy, świetnie pokazuje, że nie wszystko, co dotyczyło kwestii ogólnopolskich musiało się tam odbywać. Dlaczego zatem i założenie spółki nie mogło odbyć się w innym miejscu? Nie planowaliśmy oczywiście, że sama formalna siedziba spółki będzie się później mieścić w stolicy Beskidów, ale gdzieś to spotkanie musiało się odbyć, a że też moje zaangażowanie w powstanie Futsal Ekstraklasy było dosyć spore, to zaprosiłem wszystkich do Bielska-Białej, na co przystała reszta klubów.

 

Kogo zatem możemy zaliczyć do tej pierwotnej grupy założycielskiej?

 

Z tego co pamiętam było nas siedmiu., Arkadiusz Grzywaczewski reprezentował Gwiazdę Ruda Śląska, Dariusz Kupczyk ekipę Kupczyka Kraków, z GKS-u Tychy byli Łukasz Jachym i Grzegorz Morkis, FC Nova Katowice to Adam Kaczyński, z Akademii FC Pniewy przyjechał Cezary Pieczyński, Hurtap Łęczyca reprezentował Wiktor Napióra, a ja ze zrozumiałych względów Rekord Bielsko-Biała.

 

Clearexu Chorzów nie było z powodów formalnych?

 

Tak, na samym spotkaniu był jego przedstawiciel, ale kwestia wspomnianej reprezentacyjności uniemożliwiła klubowi znalezienie się w gronie założycieli Futsal Ekstraklasy. Okazało się bowiem, że wymogiem dołączenia Clearexu do spółki była obecność dwóch osób.

 

Co do kształtu i funkcjonowania spółki wszyscy byli jednomyślni, czy może tu pojawiały się już różne pomysły?

 

Wszystko było przygotowane dużo wcześniej. Ja miałem zostać pierwszym prezesem na taki dosyć krótki okres, bowiem zaledwie do 30 czerwca, ale powód tego był dosyć prosty. Miałem przez ten czas za zadanie dopełnić wszystkich formalności związanych z kwestiami rejestracyjnymi i sądowymi oraz dopełnić tego, aby PZPN przekazał nam rozgrywki. Poza tym została wybrana również pierwsza Rada Nadzorcza. Znaleźli się w niej: Arkadiusz Grzywaczewski, Adam Kaczyński, Dariusz Kupczyk, Wiktor Napióra oraz Cezary Pieczyński. Zadaniem trzech ostatnich z wymienionych był wybór kolejnego prezesa, kiedy moja 3 miesięczna „techniczna” kadencja dobiegnie już końca.

 

A sama spółka czym miała się zajmować, aby nie być nią dla samego faktu istnienia?

 

Od samego początku wyzwań było sporo. Po pierwsze trzeba było zarejestrować sądownie spółkę. Przeprocedować regulaminy organizacyjne Zarządu oraz Rady Nadzorczej. Następnie relatywnie szybko, bo do 30 czerwca 2010 r. uzupełnić nową organizację o pozostałe kluby futsalowe. Udziały w tym okresie, w podwyższonym kapitale objęły: Grembach Zgierz, TPH Polkowice, Pogoń 04 Szczecin, Marwit Toruń i Clearex-Sport Chorzów, a tym samym cała dwunastozespołowa liga była w komplecie.

Zostało tylko jedno wolne miejsce. Jest ono zresztą wolne do dzisiaj, a przeznaczone dla PZPN-u. Warto w tym miejscu zresztą nawiązać do naszej federacji piłkarskiej. Jeszcze przed powstaniem spółki przewodniczącym Wydziału Futsalu (obecnie Komisji) szefował Kazimierz Greń. Wielokrotnie powtarzał, że nigdy tak wiele na zarządzie PZPN-u nie mówiło się o naszej dyscyplinie. I trudno z tą myślą dyskutować, a tym bardziej ją podważać. Jego zastępcą, a następnie następcą był Andrzej Hendrzak. Bez wątpienia jego pragmatyzm oraz tworzenie pozytywnego klimatu wokół nowo utworzonej Futsal Ekstraklasy były bardzo potrzebne.

Kolejne wyzwanie to przejęcie rozgrywek od PZPN-u. Trwało to trochę czasu i warto wiedzieć, że umowa nie została podpisana od rozpoczęcia nowego sezonu 2010/2011, ale dopiero w listopadzie 2010 r., już w trakcie jego trwania. Ze strony związku podpisał ją ówczesny Prezes Grzegorz Lato.

Na koniec wspomnę kwestię nazwy rozgrywek – czy mamy nazywać się Ekstraklasą Futsalu czy Futsal Ekstraklasą. Ze względu na to, że nie chcieliśmy mieć problemów prawnych z Ekstraklasą SA piłki nożnej, zdecydowaliśmy się na drugi wariant. Uczyniliśmy to w porozumieniu ze spółką Ekstraklasa SA , aby w przyszłości nie było żadnych uwag, ani pretensji co do nazwy naszej nowej organizacji. Miało to wzmocnić rangę rozgrywek, a też w moim odczuciu był to bardzo znaczący sygnał, że słowo „futsal” zamiast „piłka halowa” zaczyna się bardziej rozprzestrzeniać.

 

Pozytywny klimat wokół spółki, który tworzył Andrzej Hendrzak można rozumieć tak, że Futsal Ekstraklasa zabiegała o przejęcie rozgrywek, a PZPN już niekoniecznie chciał je oddać?

 

Do tamtego momentu rozgrywki prowadziła Komisja Futsalu i trzeba to było z nimi po prostu uzgodnić. Czy chętnie, czy nie, to myślę, że raczej panowało do tego pozytywne nastawienie, Fakt, że trwało to dosyć długo i patrząc z dzisiejszej perspektywy trzeba by było to podzielić na dwa etapy. Pierwszy to sama kwestia założenia spółki. Dopóki jej nie było, to też nie było partnera, z którym PZPN mógłby rozmawiać. Dopiero gdy ta powstała, a następnie wybrano już prezesa po mojej krótkiej kadencji, rozpoczęto rozmowy w sprawie przejęcia rozgrywek. Te trwały długo, ale nie odczuwałem, aby ktoś chciał je storpedować. Gdyby zresztą taki problem się pojawił, to i istnienie spółki byłoby wątpliwe.

 

A to wolne miejsce przeznaczone dla PZPN-u, na czym dokładnie polega?

 

Futsal Ekstraklasa jest dość specyficzną spółką i jej udziałowcem nie może być np. jakiś bardzo majętny biznesmen albo potężne przedsiębiorstwo. Aby móc do niej dołączyć należy mieć przede wszystkim prawo do grania w najwyższej klasie rozgrywkowej futsalu. Jedynym wyjątkiem jest tu właśnie PZPN, który jeśli będzie chciał może do niej dołączyć i objąć udziały w spółce.

Powiem więcej, od lat tego oczekujemy! PZPN jest akcjonariuszem w Ekstraklasie SA „dużej piłki”, więc nie widzę przeciwskazań, aby był udziałowcem Futsal Ekstraklasy, czyli organizacji „małej piłki” . To, że tam są duże pieniądze, a u nas małe nie powinno mieć znaczenia (śmiech).

 

Jak powstanie spółki wpłynęło na samodzielność klubów? Co takiego mogą robić, czego nie mogły wcześniej.

 

Przedtem będąc w tak dużej organizacji, jak PZPN, organem zarządzającym był zarząd PZPN z prezesem na czele. W tym wypadku, mając swoją własną organizację, futsal jest wydzielonym podmiotem, dzięki czemu może podejmować określone zobowiązania. Gdyby np. kluby futsalowe doszły do wniosku, że chcą grać fazę play-off, to oczywiście taki regulamin musi zatwierdzić PZPN, ale decyzje, w jaki sposób ma to wyglądać leżą już w kwestii spółki. Można to trochę porównać do samorządu miejskiego, który ma swoje władze i sam może o sobie decydować.

 

W kolejnym roku wkroczyły już z kolei transmisje telewizyjne spotkań. W jaki sposób udało się przekonać tak popularną wtedy telewizję sportową, jaką było Orange Sport, do tego, aby relacjonowała dość nieznaną szerszej publiczności dyscyplinę?

 

To odbywało się już za prezesury Szymona Czeczki, ale taka była m.in. rola spółki, aby zainteresować telewizję futsalem. Telewizja Orange była wtedy na fali wznoszącej, a i jej relacje z PZPN-em były dobre. Początkowe rozmowy nie były łatwe, ponieważ wymogi, co do transmisji były dla klubów bardzo duże. W pewnym momencie wydawało się nawet, że większość hal nie będzie ich spełniać, ale jako, że futsal był określany dyscypliną z dużym potencjałem, to też w końcu doszło do porozumienia obu stron.

 

Wejście jednej telewizji dla całej ligi musiało też nieco odciążyć budżety niektórych klubów. W końcu zdarzały się takie przypadki, że te same płaciły telewizjom za puszczanie ich meczów.

 

Tak, ale były to raczej pojedyncze przypadki. Takim dobrym, pozytywnym przykładem może być chociażby Clearex Chorzów, który jako Mistrz Polski reprezentował nasz kraj w rozgrywkach międzynarodowych i na własną rękę organizował transmisje m.in. na kanałach telewizji Polsat. 

 

Poza aspektem medialnym, doszedł też ten związany z partnerem technicznym rozgrywek.

 

Wcześniej nie miał kto o to walczyć w imieniu klubów. Dopiero od czasu powstania spółki zawsze pojawiała się kwestia partnera technicznego, aby kluby dostawały np. piłki do celów treningowych i meczowych. Takim pierwszym był nasz dzisiejszy partner techniczny – firma Select. Miało to o tyle duże znaczenie, bowiem wcześniej w trakcie rozgrywek ligowych często nie było wiadomo jaką piłką będzie się grało za tydzień, co dziś jest nie do wyobrażenia.

 

Można zatem podsumować, że futsal jako dyscyplina po prostu potrzebował Futsal Ekstraklasy jako spółki.

 

Potrzebował w ten sposób, aby kluby, które mają jakieś określone potrzeby, były w stanie bardzo szybko wpływać, na ich realizację, a nie przebijać się przez cala federację. Dało klubom możliwość samorządności, dzięki której same mogły zacząć o sobie decydować.

 

Rozmawiał Łukasz Leski

Fot. Karol Tajak