"Jestem ambitny, chcę iść jeszcze do góry"

25.06.17Utworzono
/uploads/assets/53/mlodewilkibts.jpg
Naszego podwójnego laureata w plebiscycie Futsal Ekstraklasy zastaliśmy w trakcie pakowania się na turniej we Włoszech. Michał Kałuża – najlepszy bramkarz i młodzieżowiec w rywalizacji „dorosłych” - to zawodnik, który mimo że wygrywa wśród seniorów, nadal może grać z juniorami. Teraz właśnie rozpoczyna rywalizację z kolegami z drużyny Rekordu U-19 w Italii. - Jeszcze wiekowo pasuje, więc chętnie gram – mówi laureat.

- Porozmawiamy jednak przede wszystkim o rozgrywkach seniorskich. Zaskoczony werdyktem?

- Muszę przyznać, że tak. Co do młodzieżowca to mogłem się jeszcze spodziewać, że będę w kręgu głównych pretendentów i zainteresowanych, ale co do bramkarza sezonu to już na pewno nie.

- Ale jeżeli przeanalizujemy na chłodno, to ten sezon właśnie należał do Ciebie. Mistrzostwo Polski, złote medale w rozgrywkach młodzieżowych, zaistniałeś też w reprezentacji Polski.

- Patrząc na to w ten sposób można się zgodzić, ale przecież w klubie nie grałem całego sezonu od deski do deski. A to dodatkowo wpływało na to, że się nie spodziewałem nagrody. Patrząc jednak na statuetki to można faktycznie być zadowolonym. Na młodzieżowe mistrzostwa Polski jechałem by je wygrywać i dla mnie to były bardzo cenne trofea. Nie udało się zdobyć jedynie Pucharu Polski, ale mimo wszystko można mówić o udanym sezonie.

- Ja uważam, że to był dla Ciebie bardzo dobry sezon. Przewrotnie więc zapytam, było coś co w tym sezonie Ci się nie udało?

- Na pewno w czasie rozgrywek była czasem gorycz, że nie gram w pierwszym składzie. Wszyscy jednak wiedzieliśmy, że jest powiedzmy taka umowa między bramkarzami a trenerem. Wiedzieliśmy o tym i dzięki temu nie było żadnych zgrzytów. Graliśmy mniej więcej po równo, może było 1-2 mecze różnicy w ostatecznym rozrachunku na czyjąś korzyść, ale zarówno Bartek, jak i ja taką samą cegiełkę przyłożyliśmy do tego mistrzostwa. Czasami jednak, gdy trener przed meczem podawał skład to była taka lekka gorycz. Teraz jednak z całego sezonu jestem zadowolony, nie żałuję niczego.

- Ten fakt, że dzielisz się miejscem w pierwszym składzie, to było dla Ciebie najtrudniejsze?

- Pojawiała się gorycz, zwłaszcza po eliminacjach i historycznym wyniku w meczu z Hiszpanią. Przyjechałem do klubu i w następnym meczu z Piastem nie wyszedłem w pierwszym składzie. Zbijało to mnie z tropu. Ja jestem jeszcze młody, wiem, że nie powinienem tak na to patrzeć. I z każdej minuty się cieszyłem, bez względu czy to był mecz ligowy, czy Puchar Polski. Było też kilka takich momentów, że broniłem, remisowaliśmy, nikt do bramkarza nie miał pretensji, a i tak nie wychodziłem w następnym meczu. Ale wiem, że to normalne w takiej sytuacji.

- Indywidualnie w tym sezonie mocno się poprawiłeś?

- Ja zawszę patrzę na dokonania przez pryzmat drużyny. Po Pucharze Polski był lekki niedosyt, teraz na szczęście po mistrzostwie już o tym nie myślimy. Ale jest to jakiś minusik za ten sezon. Indywidualnie wiele rzeczy w trakcie minionych miesięcy poprawiłem. Fakt, że zostałem wyróżniony to też pewnie to pokazuje. Ale minusy też są. Chciałoby się trzymać miejsce w składzie. Dostawałem szanse, ale może trafiałem na takie momenty, gdy drużyna była na przykład w lekkim kryzysie. A też, gdy wszystko wygrywaliśmy nie mogłem się przebić. Ale za dużo czasu zajęło mi zdobycie zaufania trenera, za długo zajęło mi wskoczenie do bramki. Może za długo godziłem się z tą rolą? Ale też wiem, że była taka umowa. Wiem, że zwycięskiego składu się nie zmienia, a na początku sezonu, do meczu w Gdańsku szliśmy jak burza. Więc trenerowi pewnie było trudno mnie wprowadzić i wytłumaczyć taką roszadę Bartkowi. I ja to rozumiałem. Ale to chyba normalne, że mam swoje ambicje.

- Gorzej by było, gdybyś przyjął to z łatwością.

- Dokładnie. Jestem osobą ambitną.

- Sprawiasz wrażenie osoby spokojnej, wyważonej, która zawsze kieruje się zdrowym rozsądkiem. Wiem, że niektórzy trenerzy chwalą sobie ten Twój stoicki spokój. Zawsze się nim kierujesz?

- Wiem, że jedni to uważają za plus, a inni za minus. Ja taki spokojny jestem i nawet za kilka lat, gdy będę już dojrzałym zawodnikiem, nie widzę siebie w sytuacji, gdy rzucam się z pretensjami do sędziów. To kwestia charakteru, nie wieku. Większość rzeczy wolę na chłodno analizować. Czasem kotłuje się we mnie, ale nie działam impulsywnie. Ale chcę uspokoić, na szafkach potem w domu czy w szatni też się nie wyżywam (śmiech).

- Za Tobą sezon, w którym wdrapałeś się na szczyt. Teraz może być teoretycznie już tylko gorzej. Bo z góry bardzo łatwo spaść.

- Zdaje sobie sprawę, że teraz będą już inaczej na mnie patrzeć. Wcześniej wchodziłem do ligi jako młody perspektywiczny, teraz jako 18-latek zostałem uznany najlepszym bramkarzem Futsal Ekstraklasy. Inna będzie na pewno presja, ale co by się nie działo, ja będę ciężko pracował. Jestem w takim wieku, że nie chcę się utrzymać w miejscu, w którym jestem. Ja chcę iść jeszcze do góry. Liczę, że kolejny rok ciężkiej pracy mi w tym pomoże. Zapowiada się ciekawy sezon. Klucz to wywalczyć miejsce w składzie od początku. Wtedy będzie szansa w jeszcze większym stopniu zaistnieć.

- Ten sezon dla Ciebie i dla innych reprezentantów z Rekordu może być przełomowy. Taki „europejski”. Bo za chwilę baraże, które mogą dać przepustkę do ME, a z klubem również chcecie powalczyć w futsalowej Lidze Mistrzów.

- Tak, szykują się ciekawe miesiące. Baraże, oby Euro, Liga Mistrzów. Wcześniej jeszcze szansa na pierwsze trofeum czyli Superpuchar. Trzeba tylko grać jak najwięcej i najmocniej pracować.

- Europą u Was zapachniało już po wzmocnieniach.

- Trzeba przyznać, że są to poważne wzmocnienia, ale dodajmy też, że odeszło dwóch bardzo dobrych zawodników (Polasek i Vakhula – przyp.red.). Ale jakościowo się wzmocniliśmy, trzeba tylko teraz realizować założenia trenerów i włodarzy klubu, bo z transferów do klubu należy się cieszyć.

- Odpoczywasz już od futsalu?

- Na razie od szkoły. Od futsalu odpocznę w lipcu. Teraz prestiżowy turniej we Włoszech, sezon więc się dla mnie jeszcze nie skończył. Ale to już bardziej rekreacyjnie, chociaż nie można powiedzieć, że są to oczywiście wakacje.

- Integracja na Malcie się udała?

- Zabrakło nowych, część dotychczasowej ekipy też nie była, ale było nas 10, dużo zobaczyliśmy. Malta super kraj. Dużo nam na miejscu pomógł Frane Despotović. Na pewno wyjazd na plus, był czas na integrację i spędzenie czasu razem, zanim rozjedziemy się na prywatne wakacje.

- Ty gdzie się wybierasz?

- Wracam z Italii 2 lipca, a od 8 do 15 będę w Grecji. Od 17 lipca zaczynamy natomiast treningi. Trener może nie będzie zadowolony, że wracam z urlopu tuż przed pierwszym treningiem, ale mam nadzieję, że mi to wybaczy.

- W końcu mowa o najlepszym bramkarzu ligi...

- Nie, nie. Tak się nie będę tłumaczył (śmiech).

- To był dla Ciebie rok podwójnie istotny, bo także w szkole egzaminy dojrzałości. Jak poszło?

- Wyniki poznam 30 czerwca, ale na oko powinno być wszystko ok. Raczej już jestem absolwentem (śmiech). Najtrudniej mi szło w szkole chyba z matematyką, najłatwiej z angielskim.

- Czyli podwaliny językowe pod wyjazd zagraniczny już są?

- Angielski zawsze się przyda, nie tylko przy futsalu. Ale nie ma co ukrywać, zagraniczny wyjazd to marzenie. Zawsze chciałoby się spróbować, chociażby tylko po to, by zobaczyć jak to funkcjonuje. Ale ja się na razie na tym nie skupiam. Jestem w kraju, tu trzeba zaistnieć, kilka lat trzymać poziom. Jestem na razie skupiony na tym co przede mną w Rekordzie.

Rozmawiał Tadeusz Danisz