Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Kontakt

13.03.22Utworzono
/uploads/assets/4079/legiarad567.jpg
To chyba najważniejszy, jak na razie, wynik tego sezonu. Legia Warszawa pokonała 2:1 Rekord Bielsko-Biała, sprawiając, że rywalizacja o mistrzostwo kraju już nie tylko nabrała rumieńców: mamy prawdziwy ogień. - Fajnie jest wygrać z mistrzem Polski - uśmiecha się strzelec pierwszego gola dla Legii, Michał Knajdrowski.

Broniący tytułu mistrza Rekord pozostał w tabeli STATSCORE Futsal Ekstraklasy na trzecim miejscu. Oczywiście ma w zapasie zaległy mecz z AZS UW Darkomp, ale jeżeli nawet 23 marca wygra (a w innych meczach zespołów z czołówki do tego czasu nie będzie niespodzianek) - to i tak nie oderwie się od Piasta Gliwice i Constractu Lubawa. Kontakt będzie.

 

To dopiero druga porażka Rekordu i trzecia strata punktów (po przegranej 2:3 z Dremanem Opole Komprachcice i remisie 3:3 z GI Malepszy Leszno), ale Constract i Piast też rzadko tracą punkty. To zasadnicza różnica w porównaniu np. z poprzednim sezonem, w którym Rekord w 32 kolejkach tylko dwa razy stracił punkty. Teraz już trzy a do końca sezonu jeszcze jedenaście spotkań. A Piast i Constract, którzy dotychczas stracili punkty odpowiednio trzy i cztery razy - w poprzednich rozgrywkach zgubili oczka aż dziewięć i siedem razy.

 

- Fajnie jest wygrać z mistrzem Polski, zwłaszcza, że jest to bezapelacyjnie najlepsza drużyna z jaką się mierzyliśmy - mówi Michał Knajdrowski z Legii. - Ale do zrobienia jest jeszcze sporo, żebyśmy spokojnie myśleli o przyszłym sezonie w STATSCORE Futsal Ekstraklasie. W osiągnięciu tego wyniku bardzo pomogli nam kibice, którzy w trudnych dla nas momentach wyzwalali w nas swoim dopingiem dodatkowe pokłady energii, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni. Jak pokazał mecz z Rekordem, ale także i niedawne spotkanie z Constractem, przy pełnym zaangażowaniu i pomocy szczęścia, jesteśmy w stanie nawiązać walkę z każdą drużyną w tym kraju.

 

- Na wczorajszy mecz nie trzeba było nas szczególnie mobilizować - przyznaje inny futsalista Legii, Mateusz Olczak. - Wyszliśmy zaangażowani w 100 procentach i od samego początku pokazaliśmy serce do walki. Rekord miał przewagę, oddawał dużo strzałów, ale my się świetnie broniliśmy. I do tego Tomek Warszawski w bramce wyczyniał cuda. Po przerwie Rekord dalej miał przewagę, ale nam udało się wykorzystać kontrataki i to dało nam dodatkowe siły i wiarę, że możemy zwyciężyć. Obie drużyny oraz kibice stworzyli fajne widowisko.

 

- Podeszliśmy do tego meczu bardzo zdeterminowani po przegranej w Gdańsku - mówi Tomasz Wrszawski. - Wiadomo, że ciężko było sobie wyobrazić trudniejszy mecz na zrehabilitowanie się, ale trener powiedział nam, że raz na jakiś czas można wygrać z Rekordem. O ile zrealizujemy założenia, które założył. Mieliśmy grać dłuższą piłką, kontrować i dobrze bronić - to się udało. A z biegiem czasu, gdy coraz dłużej utrzymał się wynik 0:0, było nam łatwiej. Bardzo ważnym aspektem była też publiczność, która przez cały mecz bardzo mocno nas wspierała. To była prawdziwa przyjemność grać w takim meczu.

 

- Bardzo mądry i dobry mecz w naszym wykonaniu - podsumowuje Mariusz Milewski z Legii. - Powoli pracujemy nad tym, żeby w Warszawie każdy miał ciężko o punkty. Wczoraj to był nasz dzień. Mimo, że Rekord stworzył bardzo dużo sytuacji, to my mieliśmy w bramce Tomka, który bronił jak w transie.

 

A porażka Rekordu z Legią jest prestiżowa w perspektywie... dalekiej przyszłości. Gdy Legia awansowała do ekstraklasy mówiło się, że to tylko krok ku temu, by warszawski klub był mistrzem kraju. Nie teraz, nie w następnym sezonie, może nie za kilka lat - ale później ma zdetronizować Rekord.

 

Na razie Legia, choć dopiero dziewiąta w tabeli, namieszała w czołówce.

 

Tekst: Krzysztof Dziedzic

Zdj. Legia Futsal Warszawa