Piątek29.11.2024, 20:00
Sobota30.11.2024, 16:00
Sobota30.11.2024, 18:00
Sobota30.11.2024, 19:00
Niedziela01.12.2024, 17:00
Niedziela01.12.2024, 17:00
Niedziela01.12.2024, 18:00
Zespół Jesusa Lopeza Garcii starał się prowadzić grę, stwarzał sytuacje, ale był na bakier ze skutecznością. Natomiast chorzowianie zachowywali się momentami jak wytrawny bokser.
- Chcieliśmy grać od początku wysokim pressingiem, ale Orzeł ma w swoim składzie tyle indywidualności, że nie potrafiliśmy skutecznie doskoczyć do rywala – powiedział trener chorzowskiego klubu, Mirosław Miozga. - Zbyt wiele przegrywaliśmy pojedynków jeden na jeden. Gospodarze stwarzali sytuacje, ale byli nieskuteczni. My wręcz przeciwnie, jeżeli już mieliśmy okazję to trafialiśmy do siatki. Po raz kolejny dobrze zagraliśmy w defensywie, a cuda wyczyniał między słupkami Rafał Krzyśka.
Kluczowym momentem spotkania był przedłużony rzut karny zmarnowany przez Adriano Foglię.
Brazylijczyk z włoskim paszportem nie trafił w światło bramki, a chwilę później gola do szatni zdobył
Sebastian Leszczak. Kompletnie uciszając na moment żywiołowych kibiców Orła, którzy po raz kolejny
wypełnili halę Centrum Sportu i Rekreacji po brzegi i stworzyli na trybunach kolorowy spektakl.
- Ten gol stracony na 0:2 zniszczył nas mentalnie – stwierdził trener Acany Orła, Jesus Lopez Garcia. - Chcieliśmy zareagować od razu po zmianie stron, trafić jak najszybciej do siatki, ale futsalówka za żadne skarby nie chciała wpaść do bramki. Byliśmy kreatywni, stworzyliśmy multum okazji, ale w kluczowych momentach brakowało może zimnej krwi. Moi zawodnicy cały czas jeszcze się zgrywają, uczą się polskiej ekstraklasy. W takich meczach na styku jeszcze nam trochę brakuje doświadczenia.
Bohaterem meczu był bez wątpienia Rafał Krzyśka, który bronił fenomenalnie, popisał się kilkoma
interwencjami klasy światowej i był prawdziwą ostoją chorzowskiej defensywy. Jego pojedynki z Foglią,
czy Sergio Solano na długo pozostaną w pamięci futsalowych kibiców. Skapitulował tylko raz, w 37.
minucie po strzale Sebastiana Wojciechowskiego i rykoszecie. W dodatku w końcówce sam wpisał się na listę strzelców.
- Cieszy wygrana w Jelczu-Laskowicach, ponieważ Acana to klasowy zespół – stwierdził Krzyśka. - Po naszej stronie były chyba dzisiaj argumenty wolicjonalne. Chyba więcej zdrowia zostawiliśmy na parkiecie i bardziej nam zależało na tym zwycięstwie. Szkoda, że nie udało się zachować po raz kolejny czystego konta, ale najważniejsze są 3 punkty. Gol też dał mi sporo satysfakcji, bo nie wpisuję się na listę strzelców co tydzień. Jestem zadowolony ze swojego występu, ale mecz życia jeszcze przede mną.
Wyraźnie niepocieszony był po ostatnim gwizdku arbitra Mykola Morozow. Ukrainiec ma nadzieję, że w
rundzie finałowej znajdą w końcu sposób na pokonanie utytułowanego rywala i już w najbliższym ligowym meczu odnajdą skuteczność.
- Takie potyczki czasem się zdarzają. Jak nie idzie w ataku, to już na całego. Każdy z nas miał
przynajmniej po jednej 100-procentowej okazji, a jednak gola zdobyliśmy dopiero po wycofaniu
bramkarza. To było za mało na Clearex, który w pierwszej odsłonie miał dwie okazje i je wykorzystał. W
dodatku postawa Rafała, który kilkakrotnie nas okradł z bramki. Mam nadzieję, że skuteczność wróci już
w następnym spotkaniu i walczymy dalej o medale – rzekł Mykola Morozow.
Clearex wygrał czwarty mecz ligowy z rzędu i awansował na pozycję wicelidera. Do prowadzącego
Rekordu traci obecnie 7 punktów. Głód medalu w Chorzowie jest ogromny. Zawodnicy marzą nawet po
cichu o tym z najcenniejszego kruszcu.
- Można odrobić 7-punktową stratę, bo liga jest bardziej wyrównana, niż przed rokiem. Rekord nie
wygrywa już tak przekonywająco i seryjnie meczów jak sezon temu i zdarzają mu się wpadki. My
skupiamy się na każdym kolejnym pojedynku i zobaczymy, co przyniesie końcówka tego sezonu. Na
pewno będzie ciekawie – zakończył trener Miozga.
Tekst: Rafał Szlaga
Zdj. Łączy nas piłka