MOKS gra dalej! Niesamowity powrót Legii w Brzegu

02.04.22Utworzono
/uploads/assets/4132/moks.jpg
MOKS Słoneczny Stok Białystok wygrał z Red Devils Chojnice 6:2 i pozostaje w walce o utrzymanie. Emocje w Brzegu zapewniła nam natomiast Legia Warszawa, która w meczu z Gredarem Fit-Mornirng doprowadziła ze stanu 3:0 na 3:3.

W Białymstoku gospodarze zakładali tylko jeden scenariusz – wygrana i dalsza walka o utrzymanie. W przypadku porażki gracze MOKS-u traciliby już bowiem siedem punktów do bezpiecznej strefy, a przy kurczącym się terminarzu, mogłaby być to starta nie do odrobienia.

Zakładany przebieg wydarzeń udało się wcielić w życie w 11. minucie. Z prawej strony na środek piłkę zagrał Helver Tachack, a tam już na futaslówkę nabiegał jego rodak, Cristian Neme, który odpalił rakietę nie do obrony dla Kevina Kollara. Na 2:0 podwyższył zaś Krystian Belzyt, który wynagrodził Piotrowi Skiepce jego rajd prawym skrzydłem i celne dośrodkowanie.

Red Devils próbowali odrabiać straty, ale nawet gdy Patryk Kubiszewski ładnie trafił pod poprzeczkę na 2:1, to zaraz mu odpowiedział Krzysztof Kożuszkiewicz, który wykończył kolejny rajd Piotr Skiepki po skrzydle. Wynik mógł być nawet wyższy, ale rzut karny Tachacka świetnie wybronił Sebastian Kartuszyński.

Nie oznaczało to jednak dla chojniczan, że wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku, bo też dwie minuty później kolejną bramkę zdobył Neme i niewiele dała nawet odpowiedź Oleha Neheli. Rezultat w końcówce na 6:2 ustalili bowiem Helver Tachack z Michałem Osypiukiem i było po meczu.

Dzięki temu MOKS Słoneczny Stok zbliżył się do Red Devils na dwa oczka i pozostaje w bliskim kontakcie z bezpieczną strefą.


MOKS SŁONECZNY STOK BIAŁYSTOK – RED DEVILS CHOJNICE 6:2 (2:0)

Bramki: Cristian Neme (11, 32), Krystian Belzyt (15), Krzysztof Kożuszkiewicz (27), Helver Tachack (39), Michał Osypiuk (40) – Patryk Kubiszewski (26), Oleh Nehela (33).


Po dobrym meczu w Pucharze Polski do Brzegu przybyli zawodnicy Legii Warszawa. Dla Stołecznych trzy punkty oznaczałyby już niemalże pewne utrzymanie. Do tego jeszcze trochę brakuje brzeżanom, których jednak można było stawiać w roli faworyta. Gracze z Opolszczyzny nie przegrali bowiem w lidze od czterech spotkań i wiele wskazywało na to, że podobnie może być również po piątym ich meczu.

Pomóc w tym zresztą postanowili sami Legioniści. Fatalny błąd w wybiciu piłki popełnił Michał Szymczak, piłka trafiła pod nogi Viacheslava Kozhemiaki, któremu nie pozostało nic innego jak uderzyć w kierunku pustej bramki. Bez pomocy rywala gospodarze trafili natomiast już na 2:0. Akcję na lewym skrzydle z Kozhemiaką przeprowadził Kamil Kucharski, który strzałem przy dalszym słupku ustalił wynik spotkania przed przerwą.

Po zmianie stron Gredar Fit-Morning dalej grał swoje. Legia nie była w stanie zmniejszyć strat, zaś Kozhemiaka ponownie spowodował ich zwiększenie, urywając się rywalowi i pewnie kończąc bramkową akcję.

Wtedy jednak Mariusz Milewski wziął czas, co dało skutki niewyobrażalne. Najpierw bezpośrednio z rzutu wolnego trafił Mateusz Gliński. Następnie goście złapali kontakt po samobójczym golu Dawida Witka, aby wszystko zwieńczył Michał Knajdrowski. Niemożliwe stało się możliwe, a Legia w cztery minuty doprowadziła do remisu i wywiozła z Opolszczyzny cenny remis.


GREDAR FIT-MORNING BRZEG – LEGIA WARSZAWA 3:3 (2:0)

Bramki: Viacheslav Kozhemiaka (15, 32), Kamil Kucharski (20) – Mateusz Gliński (33), Daiwd Witek (35 s.), Michał Knajdrowski (37).


Autor: Łukasz Leski

Fot. Damian Przestrzelski