Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Na awans trzeba poczekać

20.12.23Utworzono
/uploads/assets/5513/Zrzut ekranu 2023-12-20 193141.png
Na Mistrzostwach Świata nie było Polski od 1992 roku. Dzisiejsze spotkanie było walką o marzenia i możliwością zapisania się na kartach historii. W Łodzi Biało-Czerwonym kibicowało ponad 5500 fanów. Niestety słaba pierwsza połowa i szaleńcza pogoń w drugiej, nie wystarczyły na świetnie dysponowanych Ukraińców.

W wyjściowym składzie zaprezentowali się: Kałuża w bramce, Skiepko, Zastawnik, Lutecki (wracający do kadry po pauzie za kartki) i Kriezel. Ten ostatni, pełniący funkcję kapitana, świętował swój mecz numer sto w narodowych barwach.

 

O ile pierwsza próba Mikołaja Zastawnika nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, o tyle druga była celna i sprawiła sporo trudności bramkarzowi rywali. Gdyby nie refleks Savenki to Biało-Czerwoni mogliby prowadzić w tym pojedynku. Z rzutu wolnego strzał oddał Cherniavskyi. Michał Kałuża zdołał sparować to uderzenie na prawą stronę, ale tam zabrakło reakcji ze strony Madziąga. Do piłki jako pierwszy dopadł Danyil Abakshyn i skierował ją pomiędzy słupki. Ten sam zawodnik dosłownie chwilę później mógł podwyższyć na 2:0, ale futbolówka zatrzymała się na słupku.

 

Sytuacja w kontekście potencjalnego awansu skomplikowała się w dziewiątej i dwunastej minucie. Ukraińcy najpierw wykorzystali stały fragment gry, a akcję wykończył Petro Shoturma. Następnie w indywidualnej akcji futsalowym sprytem popisał się Ihor Korsun.

 

W szeregach reprezentacji Polski raz po raz były tak zwane przebłyski, momenty, pojedyncze sytuacje, ale było ich zdecydowanie za mało. Sprawy nie ułatwiała dobrze ustawiona obrona przeciwników. Trzybramkowa strata była próbą charakteru dla naszych zawodników, którzy walczyli o bardzo dużą stawkę. Niestety wkradało się również sporo niedokładności w obronie. Szczęście w nieszczęściu, że Danyil Abakshyn nie miał dzisiaj swojego dnia. Zawodnik trzykrotnie mógł podwyższyć swój dorobek, ale nie wykorzystał stuprocentowych sytuacji. Gola do szatni zdobył Ihor Korsun, co jeszcze bardziej skomplikowało sytuację.

 

Na otwarcie drugiej połowy groźnie zrobiło się pod bramką rywali, kiedy to Kacper Sendlewski był niezwykle bliski zdobycia gola kontaktowego. Warto również zauważyć, że pomiędzy naszymi słupkami trener Korczyński dokonał zmiany. Michała Kałużę zastąpił Bartłomiej Nawrat. Reprezentanci Ukrainy doskonale kryli Polaków w stałych fragmentach gry, przez co te elementy nie stwarzały zagrożenia.

 

W 27. minucie nastąpiło długo wyczekiwane przełamanie. Piłkę z prawej strony dobił Paweł Kaniewski. Zawodnik z numerem sześć dał jasny sygnał do ataku. Jego koledzy pozytywnie na to zareagowali i kolokwialnie mówiąc wrócili do gry. Dobrze prezentował się między innymi Jakub Raszkowski. Jak już o Kaniewskim mowa to ten zdobył również kolejnego gola! Futsalista znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.

 

Gdy już wydawało się, że Reprezentanci Polski są na fali i wszystko jest możliwe to rywale pokazali kto aktualnie rządzi na parkiecie. Rostyslav Semenchenko pokonał Nawrata kierując piłkę pomiędzy jego nogami. Szukając światełka w tunelu, na osiem minut do ostatniego gwizdka goście mieli już pięć przewinień. Podopieczni trenera Korczyńskiego walczyli do końca i wykorzystali grę w przewadze. Na listę strzelców wpisał się Jakub Raszkowski.

 

Ukraina jedzie na Mistrzostwa Świata. Na awans Polski przyjdzie jeszcze poczekać. Szanse są wciąż realne, ale przepustkę trzeba będzie wywalczyć w brażach. W kwietniu nastąpi losowanie rywala dwumeczu.


POLSKA – UKRAINA 3:5 (0:4)

Bramki: Paweł Kaniewski 27, 30, Jakub Raszkowski 37 - Danyil Abakshyn 7, Petro Shoturma 9, Ihor Korsun 12, 20, Rostyslav Semenchenko 32


Fot. Łączy nas piłka