Noworoczny kac Pomarańczowo-Czarnych

12.01.20Utworzono
/uploads/assets/2157/83009231_575212239723987_108132763818786816_n.jpg
Remis u siebie w zaległym meczu z Rekordem Bielsko-Biała mocno rozbudził noworoczne nadzieje kibiców FC KJ Toruń. Zderzenie z twardą rzeczywistością przyszło jednak niespodziewanie już na początku II rundy. Pomarańczowo-Czarni dosyć gładko ulegli u siebie Constractowi Lubawa aż 1:6. Rewelacyjny beniaminek rozegrał jedno z najlepszych wyjazdowych spotkań w tym sezonie i zasłużenie wrócił do domu z kompletem punktów.

- Nie chcę się tłumaczyć, ale ewidentnie było widać na parkiecie, ile sił kosztowało nas starcie z Rekordem. W dodatku musieliśmy sobie radzić bez Mrówczyńskiego, który wypadł nam w tym tygodniu z kadry. Momentami wyraźnie nie nadążaliśmy za przeciwnikiem. Każda nasza akcja ofensywna była obarczona ogromnym ryzykiem straty piłki, a wtedy Constract wyprowadzał groźny kontratak. Natomiast przy ataku pozycyjnym rywala gubiliśmy krycie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zagraliśmy tak słabo u siebie. Takie mecze, jednak czasem się zdarzają i trzeba je przyjmować na klatę – powiedział Łukasz Żebrowski, trener FC KJ Toruń.

 

Przez 40 minut torunianie do siatki zdołali trafić tylko raz. Pod koniec meczu receptę na pokonanie Imanola Chaveza Dariasa znalazł Mateusz Cyman, który im dłużej trwa kampania, tym częściej wpisuje się na listę strzelców. Odcięty od prostopadłych piłek został Marcin Mikołajewicz, a Krzysztof Elsner i Mateusza Waszak nie mieli zbyt dużej swobody na skrzydłach.

 

- To była katastrofa. Przypuszczam, że z wysokości trybun naszej gry nie dało się momentami oglądać. To nie był nasz dzień, w dodatku nie mogliśmy zagrać w najmocniejszym składzie. Trudno powiedzieć coś odkrywczego po takim spotkaniu. Lubawianie przyjechali do Torunia po komplet punktów, zawiesili nam wysoko poprzeczkę i zasłużenie wygrali. Wierzę, że szybko pozbieramy się po tej porażce i wrócimy na zwycięską ścieżkę – zdradził Mateusz Waszak, jeden z najskuteczniejszych zawodników toruńskiego klubu w obecnej kampanii.

 

Bolączką wicemistrza Polski jest w obecnej kampanii krótka ławka rezerwowych. Po kontuzji nadal dochodzi do siebie Remigiusz Spychalski, natomiast świetnie dysponowany pod koniec pierwszej rundy Marcin Mrówczyński ma problemy zdrowotne. Taki stan rzeczy mocno ogranicza pole manewru trenerowi Żebrowskiemu.

 

- Marcin wróci najwcześniej na parkiet za 2 tygodnie, ponieważ dopadła go angina. Natomiast pauza Remigiusza potrwa jeszcze przynajmniej 3-4 tygodnie. Nie mamy ogromnej gamy zawodników, którzy byliby w stanie wskoczyć z miejsca do pierwszej lub drugiej czwórki i zastąpić graczy tak dla nas kluczowych, jak Spychalski czy Mrówczyński. Będziemy pracować w najbliższym tygodniu nad tym, żeby wyeliminować błędy i zniwelować optymalnym ustawieniem kadrowe ubytki. W najbliższym spotkaniu musimy też lepiej wyglądać fizycznie i mentalnie, ponieważ to będzie jeden z czynników, który może zaważyć na końcowym wyniku – dodał Żebrowski.

 

W najbliższy weekend zespół z Grodu Kopernik czeka wyjazdowa potyczka ze Słonecznym Stokiem Białystok. Drużyna z Podlasia walczy w obecnym sezonie o ligowy byt. Porażka z Konstruktorami kosztowała torunian utratę pozycji wicelidera, a ścisk w czołówce tabeli jest coraz większy. Drugi i piąty zespół dzieli różnica zaledwie 3 oczek.

 

Tekst: Rafał Szlaga

Zdjęcie: Rafał Szlaga