Orzeł zatrzymał Czerwone Diabły w futsalowym czyśćcu

10.02.19Utworzono
/uploads/assets/1613/foltyn65.jpg
Do ciekawego starcia beniaminków doszło w 16. kolejce w Jelczu-Laskowicach, gdzie komplet kibiców oglądał w miejscowym Centrum Sportu i Rekreacji zwycięstwo Acany Orła nad nieobliczalną i niedocenianą ekipą Red Devils Chojnice (6:3).

Chojniczanie przystępowali do tej potyczki z trzema zwycięstwami z rzędu na koncie i długo prowadzili wyrównany bój z rewelacją tego sezonu Futsal Ekstraklasy.

 

- Red Devils to niezła drużyna. Nie przez przypadek przegraliśmy z nimi w pierwszej rundzie rozgrywek na wyjeździe - powiedział Chus López, trener Acany Orła. - Chojniczanie grali dzisiaj nieźle w defensywie, przechodzili do pressingu głównie w środkowej strefie i po przechwycie wyprowadzali groźne kontrataki. Kluczem do zwycięstwa była moim zdaniem nasza jakość w ofensywie. Zdobyliśmy w sumie 6 goli, zagraliśmy dobrą drugą połowę i potrafiliśmy podkręcić tempo w odpowiednim momencie.

 

- Zabrakło nam koncentracji. Najpierw przy stanie 3:2, a później w drugiej połowie przy wyniku 3:4 - rzekł po końcowej syrenie trochę zawiedziony Witalij Kołesnyk, kapitan chojnickiego zespołu. - Jeżeli udałoby nam się zejść do szatni prowadząc, to wierzę, że nie wyjechalibyśmy stąd z pustymi rękoma. Przed przerwą byliśmy skuteczni, a po zmianie stron nic nie chciało nam wpaść. Orzeł ma w swoich szeregach wielu świetnych i doświadczonych zawodników. Grając przeciwko nim, nie można sobie pozwolić na chwilę słabości.

 

To, co powinno jednak cieszyć chojnickich kibiców to wyraźny progres w grze zespołu.

 

- W każdym meczu staramy się grać uważnie w defensywie i wyprowadzać skuteczne kontrataki - stwierdził trener Red Devils, Jakub Mączkowski. - Nie zawsze ten plan udaje nam się zrealizować w 100-procentach. Cieszą jednak opinie, że gramy coraz lepiej. Wiem, że wiele jeszcze pracy przed nami pod względem taktycznym. Kilka spraw wymaga uporządkowania. Nie jest tajemnicą, że łatwiej gra nam się u siebie, ponieważ tam zawsze możemy liczyć na wsparcie naszych wspaniałych kibiców.

 

Na parkiecie od pierwszych sekund sporo było walki. Obydwa zespoły nie murowały dostępu do własnej bramki, więc pełne ręce roboty mieli Maciej Foltyn oraz Sebastian Kartuszyński. Akcje szybko przenosiły z jednej bramki pod drugą, a fani oglądali momentami futsalowy rollercoaster. Kluczowa dla losów całego spotkania okazała się 31. minuta. Gospodarze w ciągu 10 sekund zdobyli dwa gole! Rywal po takim ciosie już nie podniósł.

 

- Analizowaliśmy grę rywala. Wiedzieliśmy, że potrafi grać z kontry, ale chyba nieco uśpiły nas dwie szybko zdobyte bramki na początku pierwszej odsłony - zdradził Mykola Morozov, gracz Acany Orła. - Czerwone Diabły odpowiedziały trzema trafieniami, zrobiło się nerwowo i trener musiał wziąć czas. Na całe szczęście jeszcze przed przerwą zdobyliśmy dwa gole i wszystko wróciło do normy. W drugiej połowie zagraliśmy już lepiej i w odpowiednim momencie odjechaliśmy na 3 bramki. To jest Futsal Ekstraklasa. Tutaj nie ma miejsca na dekoncentrację.

 

Doskonałe zawody rozegrał Allyson Amanttes. Portugalczyk skompletował hattricka i w tym sezonie zdobył już 10 bramek. To na pewno nie koniec jego strzeleckich popisów. Jednak po raz kolejny oczy wielu kibiców były skierowane na Adriano Foglia. Brazylijczyk z włoskim paszportem zdobył swojego pierwszego gola w rozgrywkach, czarował na boisku bajeczną techniką i był jednym z motorów napędowych całego zespołu. Od przyjazdu do Polski zrzucił już prawie 5 kilogramów.

 

- Foglia z każdym kolejny treningiem, z następnym rozegranym meczem prezentuje się lepiej. Będę to powtarzał do znudzenia, ale to nie jest przypadek, że ten zawodnik grał jeszcze do niedawna w Brazylii. Każdy powinien już dostrzec różnicę w tym jak się prezentował na parkiecie w starciu z BTS Rekord, a ile dał drużynie dzisiaj, czy w meczu Pucharu Polski. Ciężko pracuje na treningach, coraz lepiej się rozumie na boisku z kolegami z drużyny. Powinniśmy mieć z niego coraz większy pożytek – zakończył trener Lopez.

 

Tekst: Rafał Szlaga
Zdj. Jarek Frąckowiak