Piast Gliwice z zaliczką w Pucharze Polski

01.05.24Utworzono
/uploads/assets/5828/R6__7787.jpg
Pojedynki GI Malepszy z Piastem należą do tych budzących zawsze sporo emocji. Drogi obu drużyn skrzyżowały się również w Pucharze Polski. Co ciekawe dla tych zespołów był to pierwszy finał w historii.

Szeroka kadra Piastunek to ich niewątpliwy atut. Dla porównania z problemami zdrowotnymi mierzą się leszczynianie, a za kartki musiał pauzować Konopacki. Trener Trznadel zastosował ciekawy manewr, rotował pozostałymi zawodnikami, a najdłużej na boisku pozostawiał w ostatniej lini obrony Oleksanda Kolensykova. Zawodnik jest ostatnio w najlepszej formie. 

 

Pierwsze minuty należały do przyjezdnych. To oni osiągnęli optyczną przewagę i zmusili Kouvumakiego do interwencji. Pierwsza poważna akcja gospodarzy przyniosła im bramkę. Piłkę z lewej strony dostał Tangarife, ograł rywala, zmusił Widucha do interwencji, a sam podniósł piłkę i trafił w wolną przestrzeń bramki. Około sześć minut później nadeszła odpowiedź ze strony Piasta. Ładna zespołowa akcja i kończący wszystko Lazzaretti. 

 

W szeregach wielkopolan dzisiaj wyróżniającą się postacią był między innymi Jose Luis Tangarife. To właśnie on zdobył bramkę numer dwa dla swojej drużyny. Futsalista w identyczny sposób pomknął lewą stroną, ale tym razem pokonał aż trzech rywali i uderzył celnie na dalszy słupek. Wyrównanie nastąpiło w 20. minucie spotkania, kiedy to z rzutu rożnego Edgar Varela otrzymał podanie oraz z odległości kilku metrów mocnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy.

 

Po pierwszej bardzo szybkiej połowie, drucza rozpoczęła się w zdecydowanie spokojniejszym tempie. Bład Kolesnykova we własnym polu karnym, był niczym prezent dla Ricka. Zawodnik bez najmniejszych problemów przejął piłkę i umieścił ją bez problemów w siatce. Trener Trznadel już w 25.minucie zdecydował się na próbę gry z bramkarzem lotnym. Piłka krążyła po obwodzie, ale szczelna defensywa gości spowodowała, że zabieg taktyczny na niewiele się zdał. Ponadto piłkę przejął Bruno Graca, sfaulował go Kolesnykov, a sędziowie ocenili to na czerwony kartonik. Leszczynianie musieli grać w trójkę i wtedy przewinienia dopóścił się Bortiletto. Siły się wyrównały, ponieważ to oczywiście skutkowało czerwoną kartką i koniecznością opuszczenia boiska. W momencie, gdy obie drużyny grały po trzech futsalistów w polu, dobrze odnalazł się Miguel Pegacha, zapewniając dwubramkowe prowadzenie. 

 

Niedokładność i prawdopodobnie zmęczenie zaczęło się wkradać u leszczynian, co dla świetnie wyszkolonych futsalistów z Gliwic było ułatwieniem. Bruno Graca dał bramkę numer pięć i dał komfort psychiczny oraz bramkowy swojej drużynie. Nie można powiedzieć, że miejscowi nie mieli dogodnych sytuacji, oni po prostu ich nie wykorzystywali. Tego nie można powiedzieć o podopiecznych trenera Duarte. Co dotknęli zamieniali na gola. Tak też  było w przypadku podania do Edgara Vareli.


GI MALEPSZY ARTH SOFT LESZNO - PIAST GLIWICE 2:6 (2:2)

Bramki: Jose Luis Tangarife 8, 17 - Vinicius Lazzaretti 13, Edgar Varela 20, 39, Rick 24, Miguel Pegacha 30, Bruno Graca 32