Do startu nowego sezonu pozostało

:::
DniGodzinMinutSekund
Start ligi

Pierwsza bitwa dla katowiczan

12.02.23Utworzono
/uploads/assets/4806/azsus1.jpg
AZS UŚ Katowice wygrał z Legią Warszawa 3:1, dzięki czemu uciekł ze strefy spadkowej i powiększył swoją przewagę nad Stołecznymi do czterech punktów. Zwycięskie trafienia padły w ostatniej minucie spotkania z przedłużonych rzutów karnych.

We wczesne niedzielne popołudnie mieliśmy poznać odpowiedź na jedno z kluczowych w tym sezonie pytań: Kto znacznie przybliży się do utrzymania, a kto sobie to zadanie wyjątkowo utrudni. Faworyta trudno było wskazać, tym bardziej, że oba zespoły nie prezentowały się źle w ostatnich spotkaniach. Legia długo prowadziła wyrównaną grę z BSF-em ABJ Bochnia, zaś AZS-owi UŚ zabrakło zaledwie bramki do remisu z Dremanem Opole Komprachcice.

Od początku spotkania grę prowadzili gospodarze. I to dosłownie. Już w piątej sekundzie piłkę do siatki mógł wbić Radosław Marcinkowski, ale futsalówka po wstrzeleniu piłki przez Mariusza Milewskiego w pole karne była szybsza od defensora Legii. Poza tym swoją sytuację miał też Davidson Silva, a blisko gola był również Michał Knajdrowski, ale albo piłka przelatywała obok bramki, albo świetnie bronił Jewhenij Kozłow.

Ukraiński golkiper miał zresztą sporo okazji do tego, aby zaprezentować swoje umiejętności. Gdy Mariusz Milewski pokusił się silny strzał po ładnym złożeniu do woleja, bramkarz Akademików wyciągnął się jak struna i wyjął lecącą w okienko bramki piłkę, zbijając ją na rzut rożny.

Swojemu koledze z zespołu w powstrzymaniu ofensywy Legionistów pomagali także zawodnicy z pola. Tak było chociażby przy uderzeniu Andre Luiza, gdy piłkę z linii wybijał Dominik Wilk. Ale i sam Kozłow potrafił się odwdzięczyć, notując kolejne świetne interwencje. Przykładem tego była obrona strzału Rui Pinto, po którym większość kibiców zgromadzonych na warszawskich Włochach widziała już futsalówkę w siatce.

Ostatecznie ani Legia, ani AZS UŚ Katowice nie potrafili otworzyć wyniku spotkania w pierwszej połowie. Znaczną przewagę mieli gospodarze, ale po raz trzeci z rzędu musieli w meczu u siebie schodzić na przerwę przy wyniku 0:0.

Drugą odsłonę od mocnego uderzenia ponownie rozpoczęła. Już po dwudziestu sekundach słupek obił Rui Pinto, zaś po trzydziestu upragnioną bramkę zdobył w końcu Andre Luiz, trafiając bezpośrednio z rzutu wolnego po faulu Kozłowa. 

Trafienie Brazylijczyka nie sprawiło jednak, że mecz się otworzył. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Legia starała się szanować wynik, nie atakując już tak często bramki Katowiczan. Ci natomiast nie potrafili sobie stworzyć zbyt wielu klarownych sytuacji. A nawet jeśli już takie mieli, momentalnie na wślizgu całą akcję przerywał jeden z rywali i rezultat pozostawał bez zmian

Przełamać impas udało się dopiero w 36. minucie. Po zamieszaniu w polu karnym piłka znalazła się pod nogami osamotnionego Dominka Wilka, a ten nie pomylił się, nie dając szans na interwencję Tomaszowi Warszawskiemu.

Na półtorej minuty przed końcem nadzieją na rozstrzygnięcie spotkania w jedną ze stron był przedłużony rzut karny. Oba zespoły popełniły bowiem po pięć przewinień, a patrząc na ofiarność z jaką broniły oba zespoły, mogło zwiastować wskazanie na dziesiąty metr.

I tak też się stało. Na 44 sekundy przed końcem przed szansą wyjścia na prowadzenie stanął Matheus Lemes i wykorzystał ją perfekcyjnie. Zaraz potem powtórkę zapewnił Roman Wachuła i Akademicy mogli się cieszyć ze zwycięstwa 3:1 oraz opuszczenia strefy spadkowej.


LEGIA WARSZAWA – AZS UŚ KATOWICE 1:3 (0:0)

Bramki: Andre Luiz 21 – Dominik Wilk 36, Matheus Lemes 40, Roman Wachuła 40.